Na forum Cafemum.com pojawił się ciekawy wątek dotyczący upominania nie swoich dzieci. - Muszę to z siebie wyrzucić – rozpoczęła pewna matka. - Dzieci pozostaną dziećmi. Dzieci są zasmarkane, zaborcze, wymagające, w większości urocze, ale czasami potrafią być małymi, agresywnymi ninja. Nie ma innego miejsca, w którym można to odkryć, niż zgromadzenie całej grupy dzieci w centrum zabaw.
Dalej kobieta opowiedziała o swoich doświadczeniach z salami zabaw. - Kiedy jesteśmy w centrum zabaw, lubię mieć pewność, że dzieci są bezpieczne, że ładnie się bawią, że nie wyrywają się, nie uderzają innego dziecka w twarz. Bo to nie jest fajne. Pozwalam im iść i uczyć się, a nie jestem rodzicem, który nie pozwoli żadnemu innemu dziecku przebywać w pobliżu mojego. Chcę, żeby utrzymywali kontakty towarzyskie, dobrze się bawili i wszyscy miło się bawili. Jeśli o to chodzi, jestem odpowiedzialny za swoje własne dziecko. Jeśli jesteśmy na terenie publicznym, nic nie jest własnością mojego dziecka. To należy do wszystkich. Więc tylko dlatego, żeby mój syn, który chce po kolei jeździć małym samochodzikiem, w którym jedzie mały Tommy, doczekał się swojej kolejki. Jest to sytuacja w stylu: „Szkoda, synu, nie masz prawa własności, poczekaj na swoją kolej". Kiedy mały Tommy wysiądzie, możesz grać. Taka jest koncepcja. Zadziwiające, jak wielu dorosłych jeszcze tego nie pojęło – opowiada.
- Nigdy w życiu nie skarciłam innego dziecka. Nie podoba mi się to. To nie moja odpowiedzialność. Jak już mówiłem, jestem odpowiedzialna za moje dziecko. Jeśli mój syn szarpie, poprawiam go. Jeśli moja córka bije, poprawiam ją. Jeśli moje dzieci są palantami, wkraczam. Takie zachowanie nie jest w porządku w żadnym wieku – wyjaśniła swoje podejście mama na forum. Sytuacja, która jej się przydarzyła przekroczyła jednak jej granice.
- Jednak dzisiaj przyłapałam się na tym, że powiedziałam słowa: „Hej, to niemiłe… proszę, przestań" do dwójki małych dzieci. Dzieci, które nie były moje. Dlaczego? Bo nikt inny nie miał zamiaru tego zrobić. Widziałam, jak dwóch pięciolatków wjechało w moją córkę jednym z tych minisamochodów i śmiało się, gdy się przewracała, podczas gdy ja pomagałam synowi wjechać do basenu z piłeczkami.
Obserwowałam też małego chłopca wspinającego się na szczyt sali gimnastycznej w dżungli, gdzie jego mama nie miała pojęcia, że zaraz spadnie, i złapałem go. Podeszła, kiedy zobaczyła nieznajomą osobę niosącą jej dziecko, i rzuciła mi groźne spojrzenie, wyrywając mi go. Patrzyłam, jak dwójka dzieci popycha i uderza mojego syna, gdy próbował zjechać na zjeżdżalni... i właściwie pomyślałam: „To niemiłe, przestań!" – opisuje całe zdarzenie matka. Dodatkowo apeluje: - Jeśli zobaczysz, że moje dziecko zachowuje się jak palant, też go zbesztaj lub powiedz mi, a ja go poprawię jak najszybciej!
A jak wy byście się zachowali w takich sytuacjach? Też poprawiacie inne dzieci?