28 czerwca 2023 roku znaleziono nieprzytomnego młodego ojca z Wellington w Nowej Zelandii na plaży Raumati. Andre Bradshaw spacerował ze swoją dwuletnią córeczką, gdy doszło do tragedii. Tata chodził po piaskach ze swoją dwuletnią córką Skylą. Znalazła ich niczego niepodejrzewająca przypadkowa osoba. Mężczyzna leżał twarzą do ziemi. Córeczka była cały czas obok niego.
Bradshaw ostatni raz był widziany żywy o 11:50 tego dnia, gdy doszło do tragedii. Znaleziono go twarzą do ziemi na plaży o godzinie 12:10. Po tragedii jego rodzinie pozostały jedynie pytania.
Matka Skyli, Meya Cameron, uruchomiła zbiórkę pieniędzy po jego śmierci. - Andre zmarł, robiąc to, co kochał najbardziej, czyli spacerując po plaży ze Skylą, a Skyla była tego świadkiem. Jesteśmy w całkowitym szoku – napisała.
- Skyla była wszystkim dla Andre, a Skyla zawsze będzie szanować swojego tatę. Moja córka ma zaledwie dwa lata i to ogromna zmiana w jej życiu, ponieważ straciła tatę – dodała w rozmowie z tayla.com. Kobieta zbiera pieniądze, ponieważ chce zapewnić dziewczynce jak najlepsze życie i warunki. - Każda przekazana kwota, duża lub mała, będzie dla nas się liczyć. Już jestem niezwykle wdzięczna – napisała na stronie zbiórki.
Od tego czasu koroner Mark Wilton opublikował swoje ustalenia. W noc przed śmiercią Bradshaw zgłosił się do szpitala Wellington Accident and Urgent Medical Center, skarżąc się na silny ból szyi. Przepisano mu tramadol, po którym mógł czuć się oszołomiony i mógł mieć zawroty głowy. Z dokumentacji medycznej zmarłego mężczyzny wynika również, że cierpiał na napady padaczkowe przypisywane zaburzeniom konwersyjnym i cierpiał na zespół przewlekłego bólu regionalnego (CRPS).
Sekcja zwłok wykazała piasek w tchawicy, co sugeruje, że Bradshaw upadł i próbował oddychać, leżąc twarzą w piasku. W płucach młodego ojca znajdował się również piasek oraz miał oznaki obrzęku płuc. Krew mężczyzny wykazała także trzy różne wirusy grypopodobne, które mogły przyczynić się zarówno do jego upadku, jak i ostatecznego uduszenia.