"Teściowa nie lubi moich dzieci. Pójdę na wspólną wigilię, ale nie podzielę się z nią opłatkiem"

- W tym przedświątecznym czasie najbardziej boli mnie to, że teściowa nie lubi moich dzieci. Pójdę na wspólną wigilię, ale nie podzielę się z nią opłatkiem. Nie będę robić z siebie błazna. Wiem, że gdybym podeszła do niej jak gdyby nigdy nic, to byłaby to z mojej strony głęboka hipokryzja. Mam swoje zasady i nie zamierzam z nich rezygnować - pisze w liście do redakcji nasza czytelniczka, która nie może pogodzić się z tym, że teściowa nie akceptuje jej dzieci.

Związki teściowych i synowych należą do najtrudniejszych spośród wszystkich rodzinnych relacji. I choć często jeszcze przed ślubem wydaje się, że mama przyszłego męża jest dobra, ugodowa i szczęście dzieci stawia na pierwszym miejscu, to czasami rzeczywistość płata jednak figle. Najczęściej teściowa pokazuje swoje prawdziwe oblicze, kiedy pojawiają się w rodzinie pierwsze dzieci, a zarazem wyczekani wnukowie. Zamiast wspierać doświadczeniem i pomagać w codziennych sytuacjach, teściowa woli patrzeć na niepewne ręce synowej, która nie do końca wie, jak zajmować się dopiero co urodzonym dzieckiem i przy pierwszej lepszej okazji, uciera synowej nosa. I, mimo że takie sytuacje wydają się absurdem, to wciąż są obecne w polskich domach. Przykładem tego jest historia naszej czytelniczki, która w nawiązaniu do świąt, opowiedziała o przykrej relacji z teściową, która przerodziła się w nienawiść do wnuków. Martyna wspomina, że utrzymuje z nią relacje tylko dlatego, bo mąż nalega. 

Zobacz wideo Jak Klaudia Halejcio o siebie dba? Mówi, w czym teściowa jest lepsza od jej mamy

"Teściowa obwieściła, że nie ma czegoś takiego jak połóg i dziwi się, że leżę w łóżku po porodzie, to wybuchłam"

Kiedy myślę o świętach, to nie czuję radości, a niepokój i stres. Wszystko przez teściową, która od początku naszego małżeństwa nie przepada za mną. Nie wiem dlaczego, bo nigdy jej nic nie zrobiłam. Mam wrażenie, że to tak dla zasady. Myślałam, że nasz kontakt się zmieni, kiedy urodzę pierwsze dziecko, jej wnuka. Niestety się myliłam, bo choć interesowała się wychowaniem Kacpra, to miałam wrażenie, że wszystko, co mówiła, było wścibskie i nie na miejscu. Wtedy milczałam, jednak kiedy urodziłam córkę i teściowa obwieściła, że nie ma czegoś takiego jak połóg i dziwi się, że leżę w łóżku po porodzie, to wybuchłam. Od tamtej pory matka męża nas nie odwiedza, a podczas rodzinnych uroczystości nie rozmawiamy i nie patrzymy się na siebie.

"Najbardziej boli mnie to, że teściowa nie lubi moich dzieci"

Obiecałam sobie, że nie będę zabiegać o relacje z tą kobietą, bo zwyczajnie nie zależy mi na niej i nie jest nam potrzebna do szczęścia. A że mam wyrozumiałego męża, to nie czuję żadnej presji. Jednak teraz w tym przedświątecznym czasie najbardziej boli mnie to, że teściowa nie lubi moich dzieci. Pójdę na wspólną wigilię, ale nie podzielę się z nią opłatkiem. Nie będę robić z siebie błazna. Wiem, że gdybym podeszła do niej jak gdyby nigdy nic, to byłaby to z mojej strony głęboka hipokryzja. Mam swoje zasady i nie zamierzam z nich rezygnować na poczet matki mojego męża. Piszę ten list, bo chce pokazać innym matkom, które mają podobne problemy, że nie zawsze muszą ustępować. Najważniejsze jest czuć się dobrze ze swoimi decyzjami i ja się właśnie tak czuję. 

Martyna.

***

Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: dziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: