Niewiarygodne jak traktują dzieci w spektrum autyzmu. Tak zachowują się nauczyciele w szkołach

Mama niespełna 15-letniego chłopca w spektrum autyzmu nie raz przyznawała w szkole, że wychowanie i codzienność sprawiają jej ogromną trudność. Nie spodziewała się, że szkoła wystosuje w tajemnicy pismo do sądu. Nie ma pojęcia jak sytuacja się zakończy, ale bardzo się boi, że jej zeznania, nie będą miały żadnego znaczenia.
Zobacz wideo Jak rozpoznać, że dziecko ma autyzm? "Układanie samochodzików w rzędzie, machanie rączkami"

Kobieta wychowuje nastoletniego syna, który jest w spektrum autyzmu. Kobieta niejednokrotnie rozmawiała z kadrą nauczycielską w szkole, do której uczęszcza chłopiec i przyznawała, że jest jej naprawdę ciężko. Nauczyciele wyłącznie kiwali głowami i odpowiadali, że oni również nie mają łatwo. Niestety w tajemnicy przed kobietą wystosowali da sądu pismo, z którego kobieta wyczytała, że zostało wszczęte postępowanie o ingerencję we władze rodzicielską

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Kobieta ma świadomość, że zachowanie jej syna nie jest łatwe. Ale nie spodziewała się takiego zachowania ze strony szkoły

Kobieta nie ukrywa, że jej codzienność jest wyczerpująca do granic możliwości. Życie z dzieckiem, które jest w spektrum autyzmu wymaga wiele wiedzy, poświęcenia, cierpliwości i wyrzeczeń. Chłopiec ma niespełna 15 lat i ma orzeczone upośledzenie w stopniu umiarkowanym i sporą nadpobudliwość. Po przyjmowaniu leków, które chłopiec bierze regularnie, lekarze orzekli również, że chłopiec cierpi na zespół Tourette'a. Kobieta ma świadomość, że takie dzieci jak jej syn, są trudne. Wie, że nie każdy potrafi z takimi dziećmi pracować, dlatego też chłopiec nie uczęszcza do szkoły publicznej, ale specjalnej. Wydawałoby się zorientowanej na potrzeby takich dzieci mających wiedzę oraz narzędzia do tego, by im pomagać. 

Kobieta nie kryje wzburzenia. "To musi iść w świat"

Od września specjalnie dla chłopca została utworzona klasa jednoosobowa. Wcześniej nastolatek był w klasie 3-osobowej, jednak za zbyt częste zachowania agresywne, kobieta dostała informacje, że chłopiec musi zostać usunięty z klasy, po ingerencji kobiety przygotowano dla niego nauczanie indywidualne w klasie stworzonej tylko dla niego. W większości ma kadrę męską, jednak nauczyciele wciąż mówią, że jest problem. Do chłopca wielokrotnie była wzywana karetka czy też policja. Nauczyciele nalegali, by chłopiec był zabrany ze szkoły do domu. Po tym jak kobieta otrzymała pismo z sądu o wszczęciu postępowania o ingerencje we władzę rodzicielską, boi się, że celem jest odebranie im praw rodzicielskich i oddanie dziecka do zakładu zamkniętego. Prosząc szkołę o pomoc, nie chodziło jej o to, by pozbyć się dziecka. 

Czy moje dziecko jest aż takim przypadkiem, że naprawdę nie ma na niego rady, że on naprawdę w klasie jednoosobowej nie może wytrzymać? A ja w domu daję mu radę. A, że jest ciężko, że poskarżyłam się raz, drugi czy trzeci, to teraz jest pretekst do tego, że ja sobie nie daje rady, że Szymon nie daje rady. Najlepiej jest mi syna zabrać. 

Kobieta zapowiada, że się nie podda, ale boi się, że jeśli dojdzie do jakiejś rozprawy, nie będzie nawet miała nic do gadania. 

Więcej o: