Dramatyczne sceny rozegrały się we wtorek, 5 grudnia w Iławie. Tego dnia trzyletni chłopiec wybrał się na sanki w towarzystwie dziadków. Jednak niewinna zabawa o mały włos nie zakończyła się tragicznie.
O szczegółach zdarzenia poinformował rzecznik prasowy iławskiej straży pożarnej Krzysztof Rutkowski cytowany przez serwis TVN24. Chłopiec zjeżdżał ze stromego wzgórza prowadzącego na plażę miejską w Iławie. Wówczas rozpędzone sanki wjechały na taflę jeziora, pokonując kilkadziesiąt metrów i zatrzymując się w pobliżu drewnianego pomostu. Niestety kruchy lód nie wytrzymał ciężaru, a chłopiec w mgnieniu oka znalazł się pod wodą.
Na pomoc dziecku ruszył 77-letni dziadek, bez żadnego wahania wskoczył do wody i podał dziecko babci. Sam złapał się konstrukcji pomostu i jemu pomogli wyjść na zewnątrz policjanci
- relacjonował Rutkowski.
Według informacji przekazanych przez służby obaj byli przytomni i trafili do szpitala z wyraźnymi oznakami wychłodzenia. Na szczęście ich życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
W niemal całym kraju biały puch przykrył ulice, a termometry zaczęły wskazywać ujemne temperatury. Atak zimy ucieszył dzieci, które coraz chętniej spędzają czas wolny na zewnątrz, oddając się zimowym aktywnościom. To właśnie w tym czasie warto uczulać maluchy na czyhające na nich niebezpieczeństwa. Ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego apelują, by pod żadnym pozorem nie wchodzić na kruche tafle lodu.
"Trzeba też pamiętać, że bezpieczny lód, to tylko ten w szklankach z napojami i drinkami. Nigdy nie możemy być pewni, co do wytrzymałości lodu" - powiedział Jarosław Sroka, szef MOPR cytowany przez RMF24. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.