Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Czworaczki, które 17 października przyszły na świat w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, w końcu wróciły do domu. Rodzice dzieci - Urszula i Szymon Wikowscy będą mieli teraz pełne ręce roboty. Jak sami przyznają "ich obecne emocje to mieszanka szczęścia i przerażenia".
Informacja o tym, że pani Urszula urodzi aż czwórkę dzieci była dla niej szokująca. Nie ukrywa, że początkowo przerażała ją myśl, jak sobie z tym wszystkim poradzi.
Kiedy na początku ciąży zaczęłam plamić, wpadłam w przerażenie. Przestraszyłam się, że mogę tę ciążę stracić. Szybko przyjechałam do Białegostoku, do swojego położnika. On mnie zbadał i mówi, że z ciążą jest wszystko w porządku, ale na USG widzi czwórkę dzieci. Pierwsza myśl? Przerażenie. Kolejne dwa tygodnie przepłakałam. Pojawił się strach, jak sobie z tym wszystkim poradzimy. Mąż jakoś szybciej się pozbierał. Wszyscy starali się mi dodać otuchy.
- czytamy słowa pani Urszuli na stronie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Do 21. tygodnia ciąża pani Urszuli przebiegała bez większych problemów. Podczas badań połówkowych okazało się jednak, że jest zagrożona. Kolejne tygodnie przyszła mama musiała spędzić w szpitalu. Przyznaje, że był to bardzo trudny czas, kobieta bała się nawet wstać z łóżka, by nie doszło do poronienia. Z każdym dniem rosła w niej jednak nadzieja, że wszystko się dobrze skończy.
Cała sytuacja była trudna dla siostry czworaczków. Dziewczynka co weekend przyjeżdżała z tatą odwiedzić mamę.
Mała była bardzo dzielna, nie płakała. Tylko ostatnio rozpłakała się w żłobku, bo zobaczyła, że inne dzieci są odbierane przez mamy.
- wspomina pani Ula.
Dzieci przyszły na świat przez cesarskie cięcie w 32. tygodniu ciąży. Największy maluch ważył 1600 gramów, a najmniejszy był 200 gramów lżejszy. Jak przyznają przedstawiciele szpitala, placówka przygotowywała się do tego porodu, jak do wielkiej bitwy. Zespół Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka oraz Kliniki Perinatologii i Położnictwa rozpoczął przygotowania już tydzień wcześniej.
Grafiki zostały tak ustalone, by obsada podczas porodu oraz w trakcie pierwszej nocy była jak największa. Każda minuta po porodzie była też szczegółowo zaplanowana. Wszyscy obecni na sali porodowej mieli wyznaczone zadania. Na przyjęcie malutkich pacjentów był także przygotowany oddział intensywnej terapii. Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka oraz Kliniki Perinatologii i Położnictwa. Przygotowano także inkubatory i aparaturę wspomagającą oddychanie, a także nowe respiratory z WOŚP. Do szpitalnej apteki sprowadzono też leki na dojrzewanie płuc, perinatolodzy zabezpieczyli również dodatkową krew oraz leki dla mamy.
Przy porodzie w sumie asystowało ponad 20 osób: 5 neonatologów, 8 położnych neonatologicznych, 2 położników, 2 anestezjologów, pielęgniarz anestezjologiczny, 3 położne instrumentariuszki. Poród rozpoczął się o 9:50 i po 8 minutach wszystkie dzieci były już na świecie.
Malwina, Mikołaj, Marcel i Milan na co dzień będą mieszkać w Suwałkach. Czas oczekiwania na ich powrót był w dużej mierze poświęcony na przystosowanie mieszkania do powiększenia się (i to tak znacznie) całej rodziny. Konieczne było poprzestawianie wszystkich mebli w mieszkaniu, które niestety mieści się na 3. piętrze w bloku bez windy.
To drugi przypadek narodzin czworaczków w białostockim USK w ciągu ponad 60-letniej historii placówki. Pierwszy raz takie narodziny miały miejsce w 2008 roku.