Choć teściowej się nie wybiera, to na szczęście można wybrać sobie męża, który jest zdecydowany na rozwód z mamusią. I choć często jeszcze przed ślubem wydaje się, że mama przyszłego męża jest dobra i ugodowa, to czasami rzeczywistość płata figle. Najczęściej teściowa pokazuje swoje prawdziwe oblicze, kiedy pojawia się w rodzinie pierwsze dziecko, a zarazem upragniony wnuk. Zamiast pomagać, woli patrzeć na ręce i ucierać nosa synowej, która nie do końca wie, jak zajmować się dopiero co urodzonym dzieckiem. I, mimo że takie sytuacje wydają się absurdem, to wciąż są obecne w polskich domach. Boleśnie przekonała się o tym pewna mężatka, która w szczerym liście do redakcji opisała zachowanie swojej teściowej.
Od trzech lat żyję w szczęśliwym małżeństwie. Rok po ślubie urodziło nam się pierwsze dziecko. Czuliśmy się bardzo spełnieni w roli rodziców i choć nie było łatwo po porodzie, to stwierdziliśmy, że chcemy od razu mieć drugie dziecko. Tak się życie szczęśliwie potoczyło dla nas, że w październiku tego roku urodziło nam się drugie dziecko. I wtedy zaczął się dla mnie bardzo stresujący okres. Po porodzie byłam wycieńczona, a kiedy zaczął się połóg to ledwo funkcjonowałam. Oprócz złego samopoczucia towarzyszył mi także ból. Czułam się bezsilna i miałam do siebie pretensje, że nie potrafię zająć się dziećmi, które na pewno bardzo mnie potrzebują. Gdyby nie mąż, to nie wytrzymałabym psychicznie. Był dla mnie dużym wsparciem i robił wszystko, o co prosiłam. A że nie mam rodziców ani rodzeństwa to jego obecność była nieoceniona i bardzo ważna. Nie ukrywam, że myślałam, że teściowa pomoże mi przy dziecku. Przeliczyłam się. Nawet obiadu nie ugotowała. Najgorsze było jednak to, że po czasie dowiedziałam się, że komentowała moje zachowanie i mówiła, że pieszczę się i zwyczajnie mi się nie chce. To był dla mnie cios poniżej pasa.
Teraz jej unikam, bo nie chce mieć z nią nic wspólnego. Mój mąż widział zachowanie matki i podziela moje zdanie. Wiem, że nie ja zawiniłam, a ona. Chyba zazdrości nam tego, że tak dobrze się dogadujemy i tak bardzo się kochamy. Nigdy mnie nie lubiła, ale nie spodziewałam się, że to wszystko może przejść na dzieci. Moje pociechy nie są niczemu winne, a teściowa traktuje je jak obce. Naprawdę nikomu nie życzę mieć takiej osoby obok siebie. Zamiast wsparcia, czuję wieczną kontrolę.
Kaśka.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: dziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.