Uczniowie o szkolnych mikołajkach. "Zawsze się postaram, przekroczę limit o 10 czy 20 zł, a sama dostanę byle co"

Zbliża się grudzień. To czas kiedy uczniowie często przygotowują się do mikołajek, w wielu szkołach praktykowane jest robienie sobie wzajemnie drobnych upominków. Okazuje się, że nie wszyscy lubią ten zwyczaj.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
W wielu szkołach od wielu lat praktykowany jest zwyczaj robienia sobie upominków na mikołajki lub klasową wigilię. Zazwyczaj dzieci i młodzież losują karteczki, z imieniem i nazwiskiem osoby, którą mają obdarować. Oczywiście jest też ustalana stawka na prezent, z reguły niezbyt wysoka.

Zobacz wideo Nie tylko Święty Mikołaj. Zobacz, kto rozdaje prezenty w Europie

Chyba każdy w swoim życiu dostał z okazji klasowych mikołajek rzecz, z którą tak naprawdę nie wiedział co zrobić. Jeszcze kilkanaście lat temu królowały gliniane figurki, skarbonki, itp. z którymi tak naprawdę nikt nie wiedział co zrobić. I tak nietrafione prezenciki często latami kurzyły się na półkach "bo jakoś tak głupio wyrzucić".

Okazuje się, że czasy się zmieniły, ale ten problem nadal trwa. Wielu uczniów już sama myśl o kolejnych klasowych prezentach, przyprawia o ból głowy.

Nie lubię kupować sobie prezentów na wigilie/mikołajki klasowe. Zawsze się postaram, przekroczę limit o 10 czy 20 zł, a sama dostanę jakieś //: wiadomo, liczy się gest, ale gdyby nie losować, to żadnego gestu by nie było, wszystko wymuszone

- napisała jedna z uczennic, o nicku @oJuroox na profilu X . Wpis jest z ubiegłego roku, ale sytuacja od lat przecież się powtarza. I podobnych skarg w sieci można znaleźć całe mnóstwo.

Trudno kupić coś za kilka czy kilkanaście złotych

Stawka na klasowy upominek z reguły nie jest wysoka. Zazwyczaj jest to 10, 15, czy 20 zł, w niektórych grupach nieco więcej. Przy dzisiejszych cenach, trudno jest kupić coś sensownego. Wydawałoby się, że chyba najlepszym pomysłem jest jakaś lepsza bombonierka, czy czekoladki, jednak uczniowie bardzo rzadko obdzielają się słodyczami.

Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby na mikołajki, czy klasową wigilię ktoś dostał słodycze. Obecnie królują chyba kubki, bo te można dość tanio kupić w sieciówkach, albo jakieś ramki na zdjęcia

- opowiada licealistka Ania z Białegostoku.

Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Problemem klasowych upominków jest to, że nie zawsze wylosuje się osobę, którą się dość dobrze zna. W tym przypadku jest jeszcze trudniej, bo nie wiadomo co lubi, czy chętnie czyta kryminały, a może jest miłośniczką herbat? Wtedy książka, czy jakaś mieszanka z herbaciarni byłaby miłym upominkiem.
Zdaniem dzisiejszej młodzieży nie tylko to jest problemem. Otóż okazuje się, że wielu osobom się po prostu nie chce główkować, by dać koledze, czy koleżance coś przydatnego. Idą do sklepu, biorą coś w określonej cenie i "problem z głowy". A osoba obdarowana, potem zastanawia się, co ma z tym prezentem zrobić.

Czy da się jednak to jakoś sensownie rozwiązać? Bo jednak wręczanie upominków ma być miłą tradycją i sprawiać radość kolegom i koleżankom.

 

Więcej o: