Nie tylko dzieci przygotowujące się właśnie do Sakramentu Komunii Świętej, ale także ich rodzice, mają wiele obowiązków. Dzieci mają konkretne zadania już od samego początku roku szkolnego. W Wielu szkołach i parafiach są tradycje i zasady, których należy przestrzegać. Najbardziej popularne obowiązki to uczęszczanie na coniedzielne msze święte, przygotowywanie się do comiesięcznych testów z modlitw i nauka spowiedzi.
To jednak nie wszystko. Okazuje się, że w niektórych szkołach dzieci musiały obowiązkowo cały październik odmawiać różaniec i notować to odpowiednim kolorem na koralikach różańcowych narysowanych w zeszycie - na zielono, gdy różaniec był odmawiany w domu, na czerwono w kościele, a na czarno, gdy modlitwa została pominięta. Jakby tego było mało, w grudniu dzieci mają uczestniczyć w mszach roratnich przed lekcjami i udział odnotowywać w specjalnym dzienniczku, to samo dotyczy drogi krzyżowej i nabożeństw majowych - aż do samej Komunii. To jest męczące nie tylko dla dzieci, ale również dla samych rodziców. Przystąpienie do Sakramentu Komunii to jednak sprawa dobrowolna. O ile nad rodzicami nie stoi babcia z pistoletem w ręku i nie straszy ich słowami "sakrament wnuka albo strzelam", mogą zrezygnować z całego szumu i chaosu związanego z przygotowaniami.
Pokolenie lat 80. i 90. wspomina ten czas, jako nauczenie się kilku modlitw, odbyciu obowiązkowej spowiedzi i decydowanie o sukience i fryzurze, w przypadku dziewczynek. W obecnych czasach wymagania księży wydają się znacznie bardziej wyśrubowane. To dlatego rodziców coraz częściej ponosi fantazja. Ciężko im się zorganizować i regularnie uczęszczać z dziećmi do kościoła, dlatego wpadają na coraz to lepsze pomysły.
Już krążą historie o tym, że indeksy w poprzednich latach dzieciom "ginęły", a księża i tak dopuszczali je do komunii. "Zawsze też możemy zgubić", żartują co poniektórzy. Najwięcej kontrowersji budzi spowiedź rodziców. Przyznam, że i mi nie jest na rękę chodzenie tam aż cztery razy w roku - w trakcie początków przygotowań do komunii, przed Bożym Narodzeniem, przed Wielkanocą i przed samą komunią. Ale zasłyszane teksty w stylu - "samemu się podpis machnie", to już inna bajka.
Wielu rodziców mówi wprost, że nie mają tyle odwagi, żeby zrezygnować z całej tej "szopki". Wolą kombinować i omijać obowiązki, a tym samym ułatwić sobie i dziecku.. Tylko czy takie zachowanie uczy nasze dzieci czegoś dobrego. No i co one o nas sądzą, gdy widzą co wyprawiamy. Nie lepiej po prostu odpuścić?
Źródło: mjakmama24.pl