Kiedyś do wychowania i macierzyństwa podchodziło się nieco inaczej. Gdy rodzic decydował o pozbyciu się pieluchy jednorazowej czy smoczka, dziecko było po prostu stawiane przed faktem dokonanym. Było kilka dni lub tygodni płaczu i emocji, ale prędzej czy później, dziecko przyzwyczajało się do nowej sytuacji i zaczynało funkcjonować bez zastrzeżeń. Dzisiaj dużo większą uwagę przykłada się do macierzyństwa opartego na miłości, bliskości i wyczuciu, by wiedzieć kiedy dziecko jest gotowe nauczyć się nowej umiejętności lub osiągnąć kolejny etap samodzielności.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Wiele mam ma swoje sprawdzone triki, którymi chętnie dzieli się w sieci, lub w gronie znajomych. Stają się one pomocą i inspiracją, do tego, by pozbyć się uciążliwego problemu lub nauczyć dziecko nowej rzeczy. Spora liczba mam uważa, że najtrudniejszą sztuką w macierzyństwie jest oduczenie dziecka korzystania ze smoczka i odpieluchowanie. To niekiedy proces żmudny i trudny. Niektórym mamom ciężko wyłapać moment, gdy dziecko jest już gotowe na takie rzeczy. Zdarzają się również przypadki, że wiek dziecka sprawia, że powinno to nastąpić jak najszybciej. Od jakiegoś czasu w sieci krążą nagrania, jak dzieci z łatwością pozbywają się smoczka, zakopując go w ziemi, następnie podlewając lub zostawiając na kilka/kilkanaście godzin i wracają ponownie, by zobaczyć co się stało. Ich oczom ukazują się kwiaty, które urosły w miejscu zakopania smoczka lub jakieś małe prezenty i/lub słodkości. Czy taka "zabawa" pozwala na osiągnięcie szybkiego efektu?
Wspólnie ze mną, sprawdziły to w jednym czasie 4 osoby. Każda z nas zachowała się podobnie. Każde z dzieci było około 2. roku życia i każde wykazywało na co dzień silną potrzebę używania smoczka. Noc bez smoka powodowała kilkugodzinne histerie. W wyznaczony dzień zostały przeprowadzone rozmowy z dziećmi, tak by rozumiały co się dzieje, niektóre mamy posłużyły się książeczkami obejmującymi temat odsmokowania. Dzieci, każde niezależnie od siebie, zapakowały smoki do torebki i zakopały w ziemi. Kilka godzin później, po smokach nie było ani śladu, ale w ich miejscu pojawiły się drobne prezenty, jak: lalka, maskotka czy piżamka. Tego dnia dość często była powtarzana rozmowa o tym, że smoczka już nie ma, a w zamian dziecko dostało prezent. Okazało się, że moment tuż przez snem był najtrudniejszy, ale płacz trwał jedynie od 5 do około 20 minut. Od tego "eksperymentu" minęło około 3 tygodnie i żadne z dzieci nie odczuło silnej potrzeby użycia smoczka, a gdy pojawiały się pytania, rodzice przypominali to, co wydarzyło się ze smokami. Dzieci nie drążyły tematu. Być może to czysty zbieg okoliczności, ale w przypadku tej 4 dzieci wszelkie sposoby zawodziły, skuteczny okazał się ten ze "smoczkową wróżką". Zdaniem niektórych jest to mało pedagogiczne podejście, z uwagi na prezenty, które otrzymały dzieci. Jednak, nie były to drogie rzeczy, a poza tym pełniły funkcję pocieszenia w nocy i ukojenia tęsknoty za smoczkiem. Zdały egzamin na medal. Chętnych na przetestowanie metody przybywa.