Nikt nie rodzi się z umiejętnościami rodzicielskimi, za to prawie wszyscy boimy się o swoje dzieci. Jak rozpoznać kryzys psychiczny? Co wtedy robić? Wydany wspólnie z PAH „Pomocnik dla rodziców i opiekunów nastolatków" - z pomocą Ukrayina.pl od dziś również w języku ukraińskim - w przystępny i konkretny sposób próbuje odpowiedzieć na te pytania. To zachęta i pierwszy krok, by lepiej rozumieć dorastającego człowieka. Sięganie po pomoc to supermoc!
** Pobierz "POMOCNIK" po polsku
** Звантажити ПОРАДНИК укр
Iga ma 17 lat, jest jedynaczką. W podstawówce świetnie poszła jej olimpiada z języka angielskiego, dostała się do najlepszego liceum w swoim mieście. Dziewczyna uwielbia się uczyć i właściwie tylko to robi. Jest zdyscyplinowana i zorganizowana. Wolne chwile spędza u siebie w pokoju z książką. Nie umawia się z koleżankami do galerii handlowych, nie chodzi z ludźmi z klasy na wagary, nie bywa na imprezach, na których młodzież pije alkohol, pali trawę. Nie zdarzyło jej się wrócić późno do domu, jej rodzice nigdy nie wyczuli od niej papierosów. Czasami matka prosi ją, aby poszła ze znajomymi do kina, do kawiarni. Ale Iga woli zostać w domu z rodzicami. Tak czuje się najbezpieczniej. Jej mama martwi się, że córka jest wyobcowana. Nic tylko się uczy i uczy. Jej koleżanki mają już chłopaków, malują się, a Iga ma tylko książki. Przed pandemią dziewczyna miała przyjaciółki, przychodziły do niej, czasami zostawały na nocowanki. Trzy lata izolacji, które przypadły na koniec podstawówki dziewczyny i pierwsze klasy szkoły średniej, sprawiły, że nie tylko Iga, ale wiele innych nastolatków, pozamykało się w swoich pokojach. I teraz boją się z nich wyjść. Mama Igi martwi się, że córka jest samotna i nie ma przyjaciół. Chciała, aby Iga spotkała się z psychologiem, ale dziewczyna odmówiła.
Wiadomości z kraju i ze świata znajdziesz na Gazeta.pl >>
Aleksander zaczął grać w FIFĘ pod koniec podstawówki. Dzisiaj jest w drugiej klasie w liceum i sam przyznaje, że tylko dzięki temu, że trafił do psychologa, przestał obsesyjnie grać. Fascynacja piłką nożną zaczęła się u niego we wczesnych klasach szkoły podstawowej. Podobnie jak u większości chłopców w tym wieku. Rodzice zapisali go na treningi do szkółki. Zbierał karty piłkarskie, jeśli czytał jakiekolwiek książki oprócz lektur, to tylko te o piłkarzach. O Pele, Ronaldo, Lewandowskim, Messim. To, że chłopak zaczął grać w komputerową grę sportową o tematyce piłki nożnej, było tylko kwestią czasu. Po szkole rzucał plecak i odpalał grę. Na lekcjach myślał o tym, jakie będzie miał składy drużyn w grze. Wieczorami czekał, aż rodzice pójdą spać. Grał kilka godzin w ukryciu. W szkole był zmęczony i niewyspany. Kiedy mama Olka odkryła, że syn gra po nocach, nie zabrała mu telefonu i nie wyrwała wtyczki komputera z kontaktu w pokoju syna. Wiedziała, że nie tędy droga. Namówiła Olka na rozmowę z psycholożką. Syn zgodził się na konsultację, czuł, że, przekracza granicę. Trafił na mądrą osobę. Zaczął ograniczać czas przed ekranem, wrócił na treningi w realu, na boisku. Udało się.
Matylda płacze, kiedy dostanie w szkole piątkę. Koleżanki z klasy nie rozumieją tego, dziwią się, że dziewczyna nie cieszy się z tak dobrej oceny. Zamiast tego idzie do nauczycielek i pyta, czy może się poprawić. Mama Matyldy lubi to, że córka jest taka ambitna, dopinguje ją do tego, aby mierzyła jak najwyżej. Chwali córkę za to, że tak się stara, uśmiecha się na widok szóstek w dzienniku elektronicznym. To jak uczy się Matylda, jest dla niej bardzo ważne. Być może zbyt ważne.
- Nie chcę, aby moja córka myślała, że kochamy ją tylko wtedy, kiedy ma świetne oceny. Jedno zdanie córki dało mi ostatnio bardzo dużo do myślenia. Podczas rozmowy o tym, jak bardzo ważna jest dla nas nauka, córka powiedziała mi, że już nie wie, co ma zrobić, aby mnie zadowolić. Padły takie słowa: "Nawet gdybym przynosiła ci siódemki, to pewnie zapytałabyś, dlaczego nie ósemki". To było dla mnie jak kubeł zimnej wody. Czułam, że się zagalopowałam. Przeprosiłam córkę. Wiem, że problem tkwi we mnie. Jestem perfekcjonistką, sama byłam wzorową uczennicą. Uważam, że dziewczyny muszą się uczyć, aby w dorosłości były silnymi, niezależnymi kobietami. Aby miały swoje pieniądze i od nikogo finansowo nie zależały. Czuję jednak, że w tym roku szkolnym przesadzam. Wiem, że jeśli nic ze sobą i ze swoimi ambicjami nie zrobię, zaszkodzę tym córce i naszym relacjom. Tym bardziej że mam też syna i od niego nie wymagam najwyższych not w szkole - mówi szczerze mama 13-latki.
Agnieszka jest nauczycielką, uczyła niemieckiego w warszawskim liceum, spełniała się zawodowo. Wszystko się załamało, kiedy starszy syn, wówczas nastolatek, się pogubił. Zaczął eksperymentować z narkotykami, przestał się uczyć i chodzić do szkoły. Chłopak potrzebował uwagi i pomocy. Agnieszka, aby pomóc synowi wyjść na prostą, zrezygnowała z pracy. Wiedziała, że Franek potrzebuje jej obecności. Depresja i narkotyki u nastolatka to trudny temat dla rodzica. To wspólne szukanie drogi wyjścia, docieranie do mądrych ludzi, którzy potrafią pomóc. To też mądrość i uważność. Agnieszka cierpliwie towarzyszyła w terapiach syna, woziła go na treningi sportowe, chodziła z nim na kilkugodzinne spacery po lesie. Chłopak zatrzymał się, wyciszył, wrócił do szkoły. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie został zauważony, zaopiekowany, otoczony miłością i uwagą.
Nikt nie uczy nas tego, jak być dobrymi, mądrymi rodzicami nastolatków. Chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej, ale nie zawsze wiemy, co to znaczy "najlepiej". Nie rodzimy się z rodzicielskimi umiejętnościami, za to prawie wszyscy boimy się o swoje dzieci. A ten strach, zamiast zbliżać, często nas od dzieci oddala.
Patrzę na moje dzieci wchodzące w wiek nastoletni i czuję, jak wiele zależy ode mnie i od tego, czy uda mi się zachować z nimi dobre, zdrowe relacje. Dzieciństwo moich dzieci przypadło na czasy niepokoju, tak samo jak dorastanie Igi, Aleksandra, Matyldy, Franciszka i tysiąca innych nastolatków.
Trzy lata pandemii i izolacji odbiły się na ich psychice, relacjach z rówieśnikami. Jeszcze dwa lata temu wierzyliśmy, że świat, w którym żyjemy, jest względnie bezpieczny i stały. Myliliśmy się. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie poczuliśmy, że strach i niepewność jest częścią naszego świata. Nie tylko świata dorosłych, ale też świata dzieci i nastolatków. A to oznacza, że my, rodzice musimy stanąć na wysokości zadania. Być ostoją, miłością i spokojem dla dzieci w tak niepewnych czasach. To trudna rola.
Nic dziwnego, że potykamy się i popełniamy błędy: sprawdzamy, podsłuchujemy, zabraniamy, nie ufamy, zawstydzamy. Myślimy, że to z troski, ale tak naprawdę z lęku i z bezradności. Ważne jest jednak to, abyśmy w odpowiednim czasie dostrzegli swoje potknięcia i nie abdykowali z roli przywódców stada. I przede wszystkim - jak pisze w swojej książce "Rodzic jako przywódca stada" duński pedagog Jesper Juul - byli autentyczni. Zamiast chować się za rolą rodzica, wzięli odpowiedzialność za to, że nastolatek będzie niesforny, zły, że będzie się obrażał. Rodzic jako przywódca musi poradzić sobie, z tym że sam będzie miał wątpliwości, wyrzuty sumienia i poczucie porażki.
"Pomyślałam, że wszyscy poruszamy się we mgle, prawdopodobnie całkiem niedaleko od siebie. Gdyby krzyknąć głośniej o pomoc, pewnie okazałoby się, że dryfujemy na wyciągnięcie ręki, tylko nie mieliśmy takiej świadomości - o rodzicach nastolatków pisze we wstępie do swojej książki "Kochaj i pozwól na bunt. Jak towarzyszyć nastolatkom w dorastaniu", psycholożka i dziennikarka Joanna Szulc. W tej ważnej dla rodziców publikacji wypowiada się prof. Marek Kaczmarzyk: biologa, neurodydaktyk, nauczyciel. W rozmowie pt.: "Co się w tych nastoletnich głowach dzieje" mówił o tym, aby nie zrażać się do swoich dzieci. Bo ich agresja, podniesiony ton, opryskliwość, to nie chęć zrobienia nam na złość, tylko wołanie o pomoc:
Problem polega na tym, że jeżeli rozpłacze nam się trzy- czy czterolatek, to my, patrząc na jego małe ciałko, drobną buzię, mamy automatycznie ochotę go przytulić. Komunikat "pomóż mi" jest oczywisty. Natomiast komunikat "pomóż mi", który kieruje do nas nastolatek, zdecydowanie nas do przytulania nie skłania, bo jego zachowanie jest agresywne, izolacyjne, buntownicze, jego nieznoszący sprzeciwu ton pokazuje nam nasze błędy. Mamy wrażenie, że on się na nas rzuca, a paradoks polega na tym, że on w tym momencie w taki sposób prosi o pomoc
O tym, że umiejętność słuchania i bycia obecnym jest w rodzicielstwie kluczowa, mówiła mi też terapeutka rodzinna, Zofia Schacht-Petersen autorka książki "Dialog zamiast kar" w naszej rozmowie "Co robić, kiedy nastolatek pokazuje nam trzeci palec i mówi: "Jesteś najgorszym rodzicem".
To była jedna z tych rozmów, po której czułam, że - jako mama - mam wciąż przed sobą sporo pracy. Często łapię się na tym, że kiedy dzieci opowiadają mi o swoich problemach, nie słucham uważnie tego, co chcą mi przekazać. Włącza mi się tryb zadaniowy, skupiam się na tym, co im odpowiem, bo chcę jak najszybciej naprawić sytuację. Układałam na szybko w głowie porady i gotowe rozwiązania. Zalewam dzieci słowami pocieszenia: "Damy radę", "jakoś to ogarniemy", "to jeszcze nie powód do zmartwień", itp.
Nie o to chodzi. Jeśli dzieci mówią mi, że sobie z czymś nie radzą, to znaczy tyle, że sobie nie radzą. I nie proszą mnie o radę, tylko o to, abym je wysłuchała i zauważyła w tym, co przeżywają, co się z nimi dzieje. Dzieci, a zwłaszcza nastolatki, nie będą mówiły do kogoś, kto ich nie słucha. Oni mają już dosyć gadania do nich i niebrania pod uwagę ich głosu w rozmowie z nimi.
Czytaj nasz "Pomocnik dla opiekunów i rodziców nastolatków" w wersji polskiej i w wersji ukraińskiej
Звантажити ПОРАДНИК укр