Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Malutkie dzieci poznają świat, dotykając go i próbując (dosłownie). W pełni normalne jest więc, że biorą do buzi, co tylko znajdą. Dlatego tak ważne jest, by w zasięgu ich rączek nie znalazły się żadne małe elementy, które mogłyby zostać połknięte przez dziecko, narażając je na zadławienie, czy zatrucie.
Portal 7news.com.au opisał historię Simone i Kenneth Ryle Thorsson z Danii, którzy nie przypuszczali nawet, że do tragedii może doprowadzić... domowy kwiatek w doniczce. Warto pamiętać, że jest bardzo dużo odmian roślin, które są trujące i których nie powinno być w otoczeniu dzieci, ponieważ mogą je polizać, ugryźć, zjeść itp. W tym przypadku jednak nie do końca kwiatek naraził malucha na niebezpieczeństwo.
W trakcie posiłku Simone zwróciła uwagę na niewielki, biały grzybek, który wyrósł w doniczce obok domowej roślinki. Miała zamiar go usunąć, ale nie zrobiła tego od razu, a później, jak to w życiu bywa - zapomniała. Nie miała pojęcia, że to narazi jej dziecko na utratę zdrowia, a nawet życia.
Po kilku dniach, zobaczenia grzyba, ojciec dziecka zwrócił uwagę, że maluch coś żuje. Zauważył, że mały Alfred trzyma w rączce jakiegoś grzyba. Niezwłocznie zareagował, zaczął go wyciągać z ust, próbował wymusić wymioty dziecka.
We wtorek szliśmy na obiad, nagle widzimy, że nasz 10-miesięczny synek Alfred siedzi z połową grzyba w dłoni. Alfred zjada wszystko z ogrodu, więc nie mieliśmy wątpliwości, że zjadł tego grzyba... Szybko go zabraliśmy i włożyliśmy palec w gardło i wymiotował. Robiliśmy to 2-3 razy pod rząd, żeby opróżnić go jak najwięcej
- napisał ojciec chłopca na swoim Facebooku, by przestrzec innych, przed podobnym zdarzeniem.
Następnie rodzice zadzwonili po pomoc. Początkowo ojciec uważa, że nie został potraktowany poważnie, dopiero po kolejnym telefonie powiedziano, by wysłał zdjęcie grzyba. I wtedy okazało się, że maluch wymaga natychmiastowej pomocy medycznej i musi jak najszybciej trafić do szpitala.
Okazuje się, że ten grzyb jest bardzo trującym grzybem i jest śmiertelnie trujący! Jest związany z grzybicą muchy zielonej, ale nie znano dobrze grzyba, znaleziono na ten temat tylko jeden artykuł z Pragi. Potencjalne antidotum ma zostać wysłane natychmiast ze Szpitala Narodowego, a grzyb wysyłany do analizy, aby można było dowiedzieć się więcej o tym, jaki to grzyb
- relacjonuje ojciec dziecka.
Maluch przez trzy dni przebywał w szpitalu, ponieważ dopiero po 72 godzinach można było ustalić, czy doszło do uszkodzenia wątroby. Przez ten czas dziecko dostaje leki i cały czas ma przeprowadzane badania.
To niezwykle trudny czas dla dziecka i jego bliskich. Ta historia ma jednak szczęśliwy finał. Dziecko dobrze zareagowało na leczenie i po kilku dniach mogło wrócić do domu.
Rodzice małego Alfreda przestrzegają teraz innych przez domowymi kwiatami, które znajdziemy w wielu domach. Niektóre z nich mogą być jednak bardzo niebezpieczne
Chcielibyśmy zachęcić wszystkich do sprawdzenia, czy ich rośliny nie mają w sobie grzybów, a następnie do natychmiastowego ich usunięcia, ponieważ może to potencjalnie zabić Wasze dziecko, psa, czy kota!
- apelują w mediach społecznościowych.