Tęczowe, brokatowe, wielokolorowe, a nawet świecące w ciemnościach ostatnie wakacje przyniosło prawdziwy boom na sztuczne warkoczyki. Dzieci je uwielbiają, rodzice mniej, bo im bardziej turystyczne miejsce, tym wyższa cena za taką przyjemność. We wrześniu nietrudno w szkołach czy przedszkolach znaleźć dzieci z włosami ozdobionymi kolorowymi warkoczykami. Jeden to must have, dwa i więcej znak, że było się na wakacjach z dziadkami, którzy nie mówią nie. Córka naszej czytelniczki pani Aliny także wróciła z wakacji z kilkoma pięknymi warkoczykami. Mama nie sądziła jednak, że pamiątka z Łeby będzie, zamiast przywoływać miłe wspomnienia, od tej pory, będzie budzić niesmak.
Więcej wiadomości z kraju i ze świata znajdziesz na stronie Gazeta.pl >>>
"Córka wróciła z wakacji z Łeby z dziadkami bogatsza o trzy nowe sztuczne warkocze. Panie na deptaku wplatały klientom sztuczne włosy, a moje dziecko jest wyjątkowo łase na wszystko co kolorowe, bez trudu namówiła teściów nie na jeden, lecz na trzy warkocze" - pisze w liście do naszej redakcji Pani Alina. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że dziewczynka za nic w świecie nie pozwalała się warkoczyków pozbyć.
Podobało jej się, że się błyszczą i są dłuższe od jej włosów. Niestety dziś wiem, że zbyt długo jej pobłażałam. Błędem było zgadzać się, by nosiła jej tak długo na głowie. Gdy niedawno rozczesywałam jej włosy, jęknęłam z obrzydzenia.
Jak relacjonuje nam pani Alina, żałuje, że pozwoliło swojej córce nosić tak długo warkoczyki. Nie skończyło się dobrze. "Zrobił się odrost, a przy początku warkoczyka powstał sporych rozmiarów kołtun. Wyglądał jak dred. Okropnie. Włoski były pozlepiane, połamane i poplątane. Nie do rozczesania. Wiedziałam, że będzie bolało". Gdy mama zobaczyła, jak wyglądają włosy dziewczynki, podjęła natychmiastową decyzję o pozbyciu się wakacyjnej ozdoby.
Miałam świadomość, że są dla niej ważne, ale trzeba było działać. Żałuję, że tak długo zwlekałam. Mam nauczkę.
Nie obyło się bez bólu. Bolało dziecięce serduszko, które musiało pożegnać się z "piękną" ozdobą, bolała też skóra głowy przy rozczesywaniu. "Próbowałam to rozczesać, ale nie chciałam dłużej już męczyć mojej córki. I tak było mi jej szkoda, bo trzeba było rozpleść warkocz, nożyczki załatwiły sprawę. Co prawda, fryzura nie wygląda idealnie, ale to tylko niewielkie pasma. Ich inna długość nie rzuca się w oczy".
Wakacyjne warkoczyki są z pewnością miłą pamiątką dla dziecka. Warto jednak pamiętać, że noszenie ich zbyt długo może nie skończyć się dobrze. Udowadnia to przykład pani Aliny. Warto jednak pozbyć się ich, zanim dziecko wróci do szkoły czy przedszkola jeszcze z innych względów. Niestety, wrzesień to też w wielu placówkach sezon na wszawicę. Splątane włosy, albo włosy uwięzione w ciasnym splocie warkocza to miejsce wręcz idealne dla tych insektów na składanie jaj. Jednak na tym nie koniec. Jak przekonuje specjalistka od usuwania wszy - pielęgniarka Ewa Kopeć - kluczowe przy profilaktyce wszawicy jest częste wyczesywanie włosów. Niestety, jeśli są pasma, których nie można przeczesać grzebykiem, w przypadku zakażenia, staną się siedliskiem gnid.
"Dużo skuteczniejszym sposobem jest przeczesywanie zwilżonych włosów gęstym metalowym grzebieniem - wtedy możemy na spokojnie obejrzeć, co na tym grzebieniu zostaje, a jeśli mamy wątpliwości zrobić zdjęcie, zbliżenie etc. Poza tym w trakcie nawet takiego pobieżnego przeczesywania może się zdarzyć, że wyczeszemy dorosłe osobniki, które właśnie się na głowie osiedlają" - tłumaczyła w rozmowie z Edziecko.pl.