Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Sezon jesiennych infekcji w żłobkach i przedszkolach trwa w najlepsze. Jesienne osłabienie odporności w połączeniu z placówką pełną dzieci to prosty przepis na kilka dni w domu z kaszlem, katarem, gorączką, biegunką lub innymi dolegliwościami. Placówki apelują, żeby rodzice nie pogarszali sytuacji i nie przyprowadzali dzieci z objawami choroby, bo w ten sposób infekcja, która mogłaby potrwać kilka dni, zmienia się w placówce w kilka tygodni wzajemnego zarażania się maluchów, a czasem i pracowników, którzy "obrywają rykoszetem". Gabinety pediatrów wypełniają się małymi pacjentami, którzy regularnie wracają z kolejnymi dolegliwościami "przyniesionymi" z placówek.
Kto nigdy nie słyszał w przedszkolnej szatni podejrzanie kaszlącego dziecka i stwierdzenia jego "zdziwionego" rodzica: "A co to za kaszelek?" Lub zapewnienia: "On tak zawsze rano ma" lub "To tylko alergia". Zostawiają w placówce malca, który nie do końca jeszcze wyzdrowiał, ale "Na pewno już nie zaraża", bo nie chcą brać kolejnego zwolnienia. Kilka dni później już pół przedszkola ma tę "alergię". Jedna z użytkowniczek Twittera podzieliła się z internautami swoimi przemyśleniami dotyczącymi infekcji i placówek dla dzieci. "Moja po chorobie pochodziła dwa dni do przedszkola i znów siedziała w domu ponad tydzień, a teraz poszła na trzy dni i dziś już zostaje w domu, bo zaczyna się smarkać. Wolę ją zostawić niż ma iść i ma ją bardziej rozłożyć albo ma się tam męczyć z tym gilem" - napisała.
Dodała też, że słyszy o dzieciach, które w ogóle nie chorują: "Niektórzy chyba specjalnie tak mówią żeby pokazać jakie to ich dzieci nie są "wspaniałe" bo nie chorują, moja jest jedynaczką więc też nie miała od kogo za specjalnie się zarażać i dopóki nie chodziła do przedszkola to praktycznie w ogóle nie chorowała".
Niektórzy rodzice, gdy tylko usłyszą podejrzany kaszel lub kilka kichnięć, wolą zostawić swoją pociechę w domu. Podejrzewają spadek odporności i nie chcą narażać jej na złapanie infekcji w placówce, a prawda jest taka, że jesienią łatwiej ją tam złapać niż jej nie złapać. Inni jednak obawiając się konieczności pójścia na L4 po raz kolejny w krótkim czasie ignorują objawy, z którymi dziecko nie powinno trafić do przedszkola lub żłobka. Nie tylko po to, żeby nie zarazić innych, ale także z tego powodu, że może się źle czuć i powinno zostać w domu, w bezpiecznej przestrzeni z rodzicem lub innym opiekunem, który odpowiednio się nim zaopiekuje i złagodzi dokuczliwe objawy. Te, które powinny zatrzymać malca w domu, to przede wszystkim: kaszel, ból gardła, ból brzucha, gorączka, biegunka, wymioty, wysypka.