Tragedia podczas cesarskiego cięcia. Lekarze z Kołobrzegu przecięli 27-latce tętnice. Nie przeżyła porodu

Przerażające są historie, do których wciąż dochodzi na polskich porodówkach. Kobieta idzie urodzić upragnione maleństwo i nie spodziewa się, że za chwile może umrzeć.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Wydawałoby się, że we współczesnym świecie, przy tak szeroko pojętej medycynie poród nie powinien być dla kobiety zagrożeniem. Niestety wciąż dochodzi do tragicznych zdarzeń na porodówkach, które ciężko jest zrozumieć i niekiedy też wyjaśnić.

Zobacz wideo Dr Wojciech Falęcki opowiedział o cesarskim cięciu, a ratowniczka Ada Cienkusz radzi, jak udzielić dziecku pierwszej pomocy

27-letnia Katarzyna i jej mąż spodziewali się ukochanego dziecka. Nikt nie podejrzewał, że może wydarzyć się coś strasznego. Jak relacjonuje jej mąż, nawet tuż po porodzie wszystko było w porządku.

Żona dostała krwotoku z dróg rodnych, więc zadzwoniliśmy do lekarza i kazał nam jechać do szpitala. Żona zaczęła rodzić, o 4:40 przynieśli mi bobasa. I czekałem na żonę. Żona przyjechała uśmiechnięta. Rozmawialiśmy. Dali jej małego, nakarmiła go

- opowiada pan Paweł w rozmowie z redaktorem wp.pl.

Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl

Błąd lekarski przyczynił się do śmieci kobiety?

Rodzina uważa, że powodem śmierci młodej kobiety jest błąd lekarski. Uważa, że popełnili błąd podczas cesarskiego cięcia, który przyczynił się do tej tragedii.

Z epikryzy (opisu stanu pacjentki - red.) wynika jasno, że podczas tego zabiegu została przecięta tętnica biodrowa oraz moczowody

- mówi cytowana przez wp.pl pani Stanisława, teściowa zmarłej kobiety.

Dobę po porodzie u 27-letniej stwierdzono niewydolność krążeniowo-oddechową. Kobieta trafiła na OIOM, była w krytycznym stanie. O jej życie walczono przez 28 dni. W tym czasie wykonano aż 6 operacji. Jak podaje rodzina, lekarze nie byli jednak w stanie zatamować krwotoków. Jej nerki przestały funkcjonować, trzeba było je dializować. Do tego doszło do marskości wątroby i zapalenia płuc, co finalnie zakończyło się zgonem młodej kobiety.
Mąż nie może pojąć tego, co się stało. Oskarża szpital o śmierć ukochanej żony. Kierownictwo szpitala nie chce zabierać głosu w tej sprawie. Podje tylko, że wyjaśnieniem śmierci ich pacjentki zajmuje się prokuratura, a w placówce przeprowadzono wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Jego wyniki jednak nie są jeszcze znane.

Wiadomo, że została już zabezpieczona dokumentacja medyczna. Przeprowadzono sekcję zwłok. Prokuratura sprawdza, czy doszło do bezpośredniego sprowadzenia zagrożenia na życie pani Katarzyny i nieumyślnego spowodowania jej śmierci.

Więcej o: