Cała Polska śpiewa dzieciom

Słuchanie piosenek bawi, ćwiczy pamięć i wzbogaca wiedzę o świecie.

- Mamo, popiewaś mi? - dwuletnia Marysia patrzy na mnie wyczekująco.

- A co mam Ci zaśpiewać? O kotku? O pieskach? O księżycu?

- O kaćce.

Właściwie nie musiałam pytać. Kaczkę Dziwaczkę maglujemy od kilku dobrych dni. Bo z tą miłością Marysi do piosenek jest jak z uczuciami Don Juana - dziś kocha tę, by za parę dni bez żalu rzucić się w ramiona innej. Dzięki temu Marysia zna dziesiątki, jeśli nie setki piosenek - dziecięcych, wakacyjnych, harcerskich, patriotycznych, religijnych, ludowych, kabaretowych, szlagierów, kolęd, zabaw muzycznych i przyśpiewek. Najbardziej cieszy ją, gdy ulubiony wierszyk okazuje się piosenką, bo fajnie jest, kiedy mama czyta, ale jeszcze fajniej, kiedy to samo może zaśpiewać.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że

nie jestem typem niespełnionej diwy operowej,

nigdy - jak moja koleżanka z przedszkola - nie chciałam zostać tenorem, nie marzyłam o karierze Whitney Houston, nie jeżdżę co sobota na eliminacje "Szansy na sukces", nie biegam z gitarą, nie huczę "Hej, sokoły" przy ognisku. Jednak tak się jakoś złożyło, że muzyka towarzyszyła mi w życiu zawsze w wydaniu amatorskim - jakiś chórek, zespół dziecięcy, kółko teatralne, chór akademicki. Dziś moje śpiewanie ma charakter intymny, śpiewam tylko w domu i tylko moim dzieciom - siedmioletniemu Jasiowi, dwuletniej Marysi i trzymiesięcznej Zosi. I widzę jak moja gromadka, tak samo jak podczas czytania, świetnie się bawi, ćwiczy pamięć, wzbogaca sobie słownictwo i wiedzę o świecie, jak rozwija sprawność ruchową, bo piosenki można przecież pokazywać, można przy nich tańczyć albo po prostu kręcić się w kółko.

Śpiewamy więc:

* w łóżku. Piosenki wyciszają, odprężają, uspokajają, pocieszają w chorobie i podczas wielkiej smuty. Zastępują książeczki, gdy padam z nóg po wyjątkowo męczącym dniu;

* w wannie - dzięki piosence udaje się odwrócić uwagę od znienawidzonych czynności - mycia uszu, szyi i - najgorsze! - włosów;

* na spacerze - gdy droga do domu wydaje się jeszcze bardzo długa;

* przy choince - o ile łatwiej przełamać wstyd, kiedy śpiewa się z dziećmi;

* w samochodzie - wstęga szos sama nawija się na koła;

* zawsze wtedy, gdy jest nudno - wymyślamy nowe piosenki.

Pewnie dlatego Marysia zaczynała mówić i nucić równocześnie.

Pierwsze słowa, poza podstawowymi "tata" i "mama" czerpała z piosenek (np. luja - alleluja, kólko - kółko graniaste). Ostatnio nawet zaczęła mnie wołać frazą z piosenki o wiośnie: "Mamo, gdzie jesteś, powiedz, gdzie?". Kiedy miała niecałe dwa latka, śpiewając na poczekaniu wymyślała i mieszała teksty piosenek. Dziś bez trudu wykonuje trzyzwrotkową kolędę z długachnym refrenem. Ostatnio z upodobaniem nie tylko "karmi" lalki piersią, ale także im śpiewa. Od początku też raczy kołysankami swoją malutką siostrę Zosię.

Jasiek chyba najbardziej lubił wspólne wymyślanie piosenek, do dziś chętnie śpiewa tę zaczynającą się od słów "Ciociu Helenko, spójrz przez okienko, bo Jasio jedzie już", którą ułożyliśmy jadąc samochodem do rodziny w Poznaniu. Dziś mimo że jego ulubioną piosenką jest przyśpiewka kibiców: "Polska, biało-czerwoni", zdarza mu się prosić o kołysankę na dobranoc.

A maleńka Zosia? Słucha piosenek coraz uważniej, przygląda się mi wtedy z zaciekawieniem swoimi granatowymi oczkami, uśmiecha się i wyraźnie uspokaja słysząc znajome dźwięki.

Polak śpiewa wyłącznie na meczu a zwłaszcza przy kielichu. Nie umiemy już śpiewać bez zażenowania przy ognisku, zanika tradycja kolędowania, coraz rzadziej w polskich domach słychać nawet "Sto lat". Śpiewać nie lubimy, wstydzimy się, nie chcemy. Od kilku lat media namawiają rodziców do codziennego czytania dzieciom. Ja namawiam do śpiewania. Naprawdę warto!

Komentuje Urszula Derentowicz, skrzypaczka, logopedka

Śpiewanie jak terapia

Wspólne śpiewanie to znakomite i przyjemne ćwiczenie, które nie tylko rozwija wyobraźnię i pamięć dziecka, ale także uczy je prawidłowej wymowy.

Śpiewanie, a zwłaszcza mruczenie wpływa na udźwięcznienie mowy (wiele małych dzieci mówi na tzw. bezdechu), uczy prawidłowego oddychania, a co za tym idzie prawidłowej artykulacji poszczególnych głosek i ich najróżniejszych połączeń. Wiele trudnych spółgłosek, sylab i połączeń wewnątrzwyrazowych dużo łatwiej jest wyśpiewać, niż wymówić. Poza tym dzieci bardzo lubią śpiewać, zwykle nie trzeba ich specjalnie do tego namawiać, dlatego ćwiczenia logopedyczne śpiewane wykonują chętniej niż mówione.

Czasem rodzice nie obdarzeni przez naturę dobrym słuchem boją się, że ich fałszowanie może źle wpłynąć na rozwój wrażliwości muzycznej u dziecka. Zupełnie niesłusznie. Mogą zresztą kupić płytę z ulubionymi piosenkami, albo nawet próbować śpiewać z towarzyszeniem podkładu muzycznego - maluch, będzie szczęśliwy, a jego zdolności muzyczne na tym nie ucierpią.

Czy śpiewasz swoim dzieciom?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.