Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Szkolne stołówki i ich menu to temat rozgrzewający niektórych rodziców do czerwoności. Część z nich denerwuje się, że jedzenie serwowane dzieciom w placówkach jest niesmaczne, więc ich pociechy chodzą głodne. Część oburzają małe porcje, jeszcze inni mają oczekiwania, które w żywieniu zbiorowym trudno spełnić. Rodzice chętnie też zaglądają do śniadaniówek rówieśników swoich dzieci, żeby przekonać się, co ich mamy tam pakują. Czasem chętnie porównują szkolne menu swoich pociech z tym, co oferują szkoły za granicą. I zgodnie z porzekadłem "u sąsiada trawa zawsze bardziej zielona" - dochodzą do wniosku, że w innych krajach dzieciom w szkołach jest pod tym względem lepiej. Trzeba jednocześnie pamiętać, że zgodnie z art. 106a ust. 1 ustawy Prawo oświatowe, szkoła podstawowa ma obowiązek zapewnienia uczniom jednego gorącego posiłku w ciągu dnia, a jadłospisy są układane zgodnie z wymogami Instytutu Żywności i Żywienia (ważne są tu m.in. kaloryczność posiłku zgodna z normami dla poszczególnych grup wiekowych i unikanie produktów zabronionych w przepisach m.in. słodyczy, nadmiaru soli).
Niedawno jedna z użytkowniczek TikToka pokazała nagranie, na którym widać, co na obiad mogą dostać uczniowie jednej ze szkół w USA. Pokazała na nagraniu makaron z mięsem lub bez, gotowane warzywa i duży wybór owoców. Największe wrażenie na internautach zrobił jednak bar sałatkowy ze smakowicie wyglądającymi warzywami. Dla niektórych z pewnością było to spore zaskoczenie, ze względu na to, że Amerykanie uchodzą za tych, którzy raczej zdrowo się nie odżywiają.
A jak sytuacja wygląda w Australii? Postanowiliśmy spytać o to mamę trojga dzieci, która mieszka tam już od kilku lat. Gosia jest aktywną użytkowniczką Instagrama, gdzie prowadzi konto rodzinawaustralii. Regularnie zamieszcza tam nagrania, w którym pokazuje, jak wygląda życie codzienne całej piątki, gdzie spędzają wolny czas, jak bawią się jej dzieci, co jedzą, jak wygląda życie szkolne. Pierwsze dwa lata w Australii rodzina Gosi spędziła w Sydney, kolejne na północy stanu Nowa Południowa Walia, w małej miejscowości Grafton. Teraz przenieśli się do Falcon na zachodzie kraju.
Gosia przyznała, że jedzenie w polskich stołówkach szkolnych jest zdrowsze niż w australijskich. To głównie fast-foody - frytki, pizza, hot-dogi, ale i kanapki, czy wrapy. Dzieci same wybierają, na co mają ochotę. Stołówka często proponuje zestawy w korzystnej cenie. W skład takiego zestawu wchodzi np. sausage roll, czyli kanapka z kiełbaską, słodki napój i mała paczka chipsów. "Teraz trochę się to zaczęło zmieniać, jest lepiej i szkoły poszły w kierunku domowego jedzenia. Moje dzieci czasem tylko korzystały ze szkolnej stołówki w Grafton, ale zwykle zabierały jedzenie z domu" - mówi Gosia. Gosia zaznacza jednak, że stołówki w australijskich szkołach wyglądają inaczej niż te w Polsce. To raczej rodzaj sklepików z jedzeniem na ciepło.