Hrabstwo Kent, Wielka Brytania. Rok 1938 i nieuchronnie zbliżające się widmo wojny. Wiele ówczesnych ludzi nadal pamiętało krwawą Wielką Wojnę, jak nazywano konflikt z lat 1914-1918. Z jej skutkami - biedą, kryzysem gospodarczym, musieli nadal się mierzyć. Z frontu powrócili żołnierze - ludzie poranieni i przede wszystkim pamiętający makabryczne obrazy z okopów. Strach na stałe zagościł w sercach Brytyjczyków, a widmo kolejnego konfliktu zbrojnego tylko podsycało obawy. Jak ognia bano się wtedy na przykład ataków gazem. Aby się przed nim zabezpieczyć, wiele osób wyposażyło się w maski przeciwgazowe. Jednak jak chronić dzieci? Tutaj z pomocą miały przyjść specjalne wózki. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Wózki gazowe wymyślono na chwilę przed wybuchem II wojny światowej, kiedy jak ognia bano się skutków działania gazów trujących. Były one w powszechnym użyciu podczas działań wojennych kilka lat wcześniej. W Wielkiej Brytanii nadal żyło wtedy wielu żołnierzy, którzy pamiętali skutki niemieckich gazów bojowych. Po raz pierwszy zastosowali je przeciwko aliantom na polach pod flandryjską miejscowością Ypres. W sumie podczas I wojny światowej różnego rodzaju gazy bojowe zabiły niemal 100 tysięcy żołnierzy. Iperyt atakował bezpośrednio drogi oddechowe, powodując rozległe oparzenia. Tego chciano uniknąć i za wszelką cenę starano się również ochronić także ludność cywilną, w tym dzieci.
Wymyślono więc specjalny wózek, który miałby zabezpieczyć maluchy przed niepożądanym działaniem gazów bojowych. "To zdjęcie zostało zrobione w Kent w 1938 roku, kiedy zagrożenie wojną z Niemcami było ogromne, a strach przed bombami - gazowymi i innymi - był w umysłach wszystkich" - czytamy na angielskojęzycznym portalu pulpinternational.com, który opisał ten nietypowy wynalazek.
Pierwsze takie wózki przypominające "trumnę z kominem" pojawiły się późną wiosną w 1938 roku, w hrabstwie Kent w Wielkiej Brytanii. Oczywiście nie wszyscy mogli pozwolić sobie na tego typu zabezpieczenie. Dostępne było ono jedynie dla najlepiej sytuowanych i najbogatszych rodzin. Co ciekawe, jak czytamy na portalu pulpinternational.com, na takie spacery nie udawały się matki, a zatrudnione nianie. Kobiecie z wyższych sfer nie wypadało spacerować w masce gazowej, więc często zostawały w domu. Wózek, jak widzimy, był bardzo solidny i szczelny - zabezpieczał malucha przed wydychaniem szkodliwych oparów. Powietrze przechodziło przez specjalny filtr, umożliwiając oddychanie, następnie wydostawało się kominem.
Czy wynalazek miał szanse się sprawdzić w warunkach wojny? Na szczęście nie. Co prawda, kilka miesięcy później wybuchał II wojna światowa, ale żadna ze stron, chociaż posiadała zapasy broni chemicznej, nie zdecydowała się na użycie ich. "Wzdragał się przed tym nawet Adolf Hitler, który jako kapral pruskiej armii sam doświadczył straszliwych skutków ataku gazowego. Przywódcy państw po prostu bali się, że każde tego typu uderzenie pociągnie za sobą ogromnych rozmiarów kontratak. Zadziałała tutaj zasada równowagi strachu" - podkreśla dr hab. Szlanta, cytowany przez portal polska-zbrojna.pl. Gazowy wózek odszedł do lamusa i pozostał jedynie wspomnieniem. Nigdy jego szczelność i zastosowanie nie zostało udowodnione, a przy tym sprawdzone.