Uczniowie wiszą nad książkami, a rodzice z nimi. "Mam wrażenie, że nie uczą się w szkole, tylko w domu"

Uczniowie zmagają się z nadmiarem prac domowych, a rodzice cierpią wraz z nimi. "Mam troje dzieci w podstawówce, zadawane jest dużo, bywa, że dzieciom trzeba tłumaczyć matmę czy fizę, bo pan/pani nie umiała/nie zdążyła/nie chciało się wytłumaczyć. Z drugiej strony nauczyciele są słabo opłacani. Może tu problem" - twierdzi tata.

Od powrotu uczniów do szkół w sieci pojawiło się wiele niezadowolonych głosów. Ogromne emocje wzbudziły plany lekcji, ponieważ wiele dzieci ma zajęcia do późnych godzin wieczornych, takich jak 18:00, czy 19:00. Przez taki harmonogram dnia mogą mieć problem ze znalezieniem czasu na odpoczynek, nie wspominając już o realizacji pasji.

Uczniowie wiszą nad książkami, a rodzice z nimi

Więcej artykułów o tematyce szkolnej przeczytasz na stronie Gazeta.pl.

Zobacz wideo Joanna Opozda znów uderza w alimenciarzy. Zauważa luki prawne

Na Twitterze nawiązała się w tej kwestii żywa dyskusja pomiędzy internautami. "Jak często myślicie o tym, że w Polsce są łamane prawa ucznia w szkołach, bo zadaje im się prace domowe na weekendy?" - zapytano w jednym ze wpisów. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest taka oczywista. Do kwestii odniósł się prawnik Marcin Kruszewski, którego profil na TikToku obserwuje prawie 2,5 osób. Zaznaczył, że chociaż nie istnieje przepis mówiący o zakazie zadawania prac domowych na weekend, jednak uczniowi należy się prawo do wypoczynku i czasu wolnego. "Jeśli nauczyciel zada zadanie w piątek, to naturalnie nie da się go zrobić przed poniedziałkiem poza weekendem. Wtedy to prawo do wypoczynku narusza" - tłumaczył prawnik w jednym z filmików. Samo pytanie o prace domowe skłoniło jednak rodziców do podzielenia się własnymi doświadczeniami.

"Wczoraj spędziłem z córką godzinę na jednym zadaniu"

Pod pytaniem na Twitterze pojawiły się odpowiedzi od osób twierdzących, że pomagają dzieciom w pracy domowej i faktycznie materiału jest bardzo dużo. Niektórzy porównali zadawanie dodatkowych lekcji na weekend do przenoszenia obowiązków służbowych do domu. "Mam troje dzieci w podstawówce, zadawane jest dużo, bywa, że dzieciom trzeba tłumaczyć matmę czy fizę, bo pan/pani nie umiała/nie zdążyła/nie chciało się wytłumaczyć. Z drugiej strony nauczyciele są słabo opłacani. Może tu problem", "Wczoraj spędziłem z córką jakąś godzinę na jednym zadaniu. Oprócz jej praw, została złamana moja psychika. Ale żyjemy i nie poddamy się", "Poza jakimiś wyjątkowymi sytuacjami, prac domowych nie powinno być w ogóle. Po to dzieciaki chodzą do szkoły codziennie, żeby było kiedy ten materiał powtarzać. Który dorosły jest zadowolony jak mu szef każe brać robotę do domu?, "Programy są przeładowane, zupełnie niepotrzebnie. Większość wciskanej do głów wiedzy na nic się nie przyda. Lepiej dać dzieciakom więcej czasu na rozwijanie swoich zainteresowań", "Często. Czasem mam wrażenie, że dzieci nie uczą się w szkole tylko w domu", "To jest akurat prawda z tymi zadaniami domowymi. Lekcje kończą się często o 17 i trwają od rana. Każdy nauczyciel zada coś do domu, bo czemu nie. Dzieci powinny mieć też czas na realizowanie jakichś pasji. To jak ten czas wolny wykorzystają to juz inny rola rodziców" - pisali.

Więcej o: