Zbliżający się poród to stres niemal dla każdej kobiety. Często towarzyszą im różne wątpliwości. Zastanawiają się czy rozpoznają objawy, czy na pewno wszystko mają spakowane do torby szpitalnej i przede wszystkim czy dotrą do szpitala na czas. Może i filmowe porody zdarzają się niezwykle rzadko, ale jednak kobiety stresują się takimi sprawami. Lubią mieć zapobiegawczo plan na każdą sytuację, to je uspokaja. Najgorzej, kiedy kobieta ma świadomość, że będzie musiała radzić sobie sama, jeśli sytuacja nabierze tempa.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Paulina ma już za sobą jeden poród. Choć towarzyszyły jej wtedy podobne wątpliwości, to fantastycznie dała sobie radę i zdążyła do szpitala na czas. Teraz, gdy drugi poród zbliża się wielkimi krokami i w zasadzie w każdej chwili może się rozpocząć, nie tylko pojawiły się podobne zmartwienia, ale doszło również to związane ze starszym dzieckiem. Kobieta mieszka z dala od swojej rodziny czy bliskich. Przeprowadzili się z mężem na duże osiedle i nie zna nikogo. Sąsiadów jest dużo, ale oprócz codziennego skinienia głową i standardowej wymiany uprzejmości, nie ma z nikim większego kontaktu. Kobieta się bardzo boi, że gdy rozpocznie się poród, nie ma pewności czy mąż zdąży dojechać, by dowieść ją do szpitala na czas, a jeśli nie, to co zrobi z kilkuletnim dzieckiem. Wszyscy przez telefon jej mówią, że takie porody jak na filmach, nie zdarzają się zbyt często, dla kobiety jednak to marne pocieszenie.
Paulina zwierzyła się, że ten ostatni czas przed porem jest dla niej ciężki. Nie tylko ze względu na stres, ale jest także częściej zmęczona i senna. Korzysta więc z drzemek synka i sama w tym czasie również śpi. Kilka dni temu obudziło ją intensywne pukanie do drzwi. Nieco zaspana i półprzytomna poszła je otworzyć. Nieco speszony sąsiad zapytał czy wszystko jest w porządku. Podobno jej mąż próbował się do niej dodzwonić, ale bezskutecznie. Przerażony szukał jakiegoś sposobu kontaktu i przypomniało mu się, że całkiem niedawno została założona osiedlowa grupa na Facebooku. Małżeństwo dołączyło tam z czystej ciekawości. To właśnie na tej grupie mąż Pauliny napisał, że kobieta jest przed porodem i nie ma z nią kontaktu. Zapytał czy mógłby ktoś sprawdzić co się dzieje. To rozwiązało zagadkę - skąd pojawił się sąsiad. To błaha sytuacja nieco uspokoiła kobietę. Kojąca jest świadomość, że dookoła niej jest wielu sąsiadów pracujących zdalnie, którzy w razie nagłego porodu chętnie pomogą. Grupa na Facebooku okazała się doskonałym pomysłem.
Źródło: mamadu.pl