Sytuacja pierwsza: 16-latka spotyka się z 24-latkiem. Większość uczniów z jej liceum jej zazdrości, bo "ma takiego dorosłego chłopaka". A może raczej mężczyznę? Nieważne, grunt, że wśród jego znajomych ona jest atrakcją, "bo taka młoda i niewinna", a ona sama czuje się ważna. Rodzice się nie martwią. "Przecież chłopcy dojrzewają później, więc wszystko jest w porządku". Sytuacja druga. Kilka lat temu rozmawiam z 15-letnią córką koleżanki rodziców, wyznaje mi, że jej "chłopak" ma 30 lat. Gdy mówię o tym jej rodzicom, ci rozkładają ręce. Wiedzą, ale "to porządny facet", a "trochę im wstyd robić z tego aferę". Sytuacja trzecia. Kolejna rozmowa tym razem z 29-letnim kolegą. Chwali się na ognisku, że "zaliczył 17-latkę". Mojego oburzenia nie rozumie. Przecież "ona sama chciała i wszystko było legalne".
To wszystko sytuacje z mojego bliskiego otoczenia. Wróciły do mnie, gdy zaczęłam czytać o zjawisku groomingu. Dopiero dziś mówi się o nim głośno, co nie znaczy jednak, że wcześniej nie istniało. Więcej wiadomości przeczytasz na stronie Gazeta.pl >>>
Język kształtuje nasz świat i naszą świadomość. Nazywając kolejne zjawiska, poznajemy czasem rzeczy, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie wcześniej sprawy. Ja miałam tak z groomingiem. Ze swoich nastoletnich czasów pamiętałam dobrze dziewczyny, które umawiały się z osiem, dziesięć, a nawet więcej lat starszymi mężczyznami. One mówiły o nich "mój chłopak", choć chłopcami na pewno już nie byli. Podrywali faceci, dziewczyny "dawały się zdobywać". Imponowało im zainteresowanie starszych, czuły, że widzą w nich już kobiety, a nie dzieci. Jednak one nie były jeszcze dorosłymi kobietami, które są odporne na manipulacje i wykorzystywanie. Z towarzyskich rozmów wyłaniał się obraz seksu sprowadzanego do rodzaju towarzyskiej gry. Dziewczyny się opierały, a faceci nalegali. 20 lat temu jednak nikt się nie bulwersował. Z żalem myślę, że moje pokolenie przyjmowało takie podejście za normalną kolej rzeczy. Mężczyźni "przecież tak mają", "myślą tylko o jednym" - powtarzano. Skoro "tak mają", to wszak nie można mieć do nich pretensji, że namawiają, manipulują, zaprzyjaźniają się tylko po to, aby nakłonić nastolatkę do seksu. To nieprawda. Pretensje można mieć. A nawet trzeba. I to nie tylko pretensje.
Patrząc jednak na aferę, jaka wybuchła wokół Gargamela i wielu innych youtuberów, ubolewam, że dwie dekady temu nie mieliśmy takiej świadomości. Być może wcześniej piętnując takie zachowania, nie doszłoby do podobnych dramatów. Internet niestety skatalizował grooming. Stał się dla przestępców łatwo dostępnym narzędziem. Grooming polega bowiem na nawiązywaniu więzi, aby nakłonić dziecko do czynności seksualnych. Zależność nawiązać jest łatwo, zwłaszcza jeśli ona jest nastolatką, a on sławnym influencerem. Trudno widzieć w tym zdrową relację. Nawet jeśli w świetle prawa jest legalna (zobacz: Najpierw Gargamelem "jarała się w podstawówce". Kiedy został jej chłopakiem, znajomym pisała: Boję się go)
Child groomerzy i ich obrońcy często zasłaniają się literą prawa. W Polsce osoba, która ukończyła 17 lat, może legalnie uprawiać seks z osobą jedynie jeśli skończyła ona 15 lat (zaznaczmy jednak, że seks dwóch osób poniżej 15 roku życia nie jest spenalizowany). Jednak poza metryką ważna jest jeszcze jedna rzecz, którą dorośli muszą brać pod uwagę. Jest to gotowość psychiczna. Potrzeba bycia zauważoną czy docenioną nie są dobrymi powodami, aby rozpocząć współżycie. O ile nastolatek tego nie wie, o tyle takiej powinno wymagać się od dorosłego. Dorosły ma cały wachlarz narzędzi, których może użyć, aby nakłonić nastolatka do seksu. Może wykorzystać swój status, nawiązać przyjaźń, zdobyć zaufanie. Mam nadzieję, że mówienie głośno o groomingu sprawi, że my, dorośli, będziemy ostro oceniali podobne praktyki. Tylko w ten sposób mamy szansę wyciągnąć grooming z szarej strefy społecznego przyzwolenia. Ba, uświadamiać ludzi, że takie zachowania są złe. Nie ma znaczenia, czy ofiara ma 15 lat czy 16. To, że relacja w świetle prawa jest legalna, nie znaczy wcale, iż jest zdrowa.
O ile seks z 15-latką jest legalny, o tyle wysyłanie przez nią nagich zdjęć dorosłemu już nie. Tego typu działania prawo postrzega jako pornografię dziecięcą i jest ścigane. To ważna informacja, jeśli szukamy prawnych rozwiązań, aby pomóc dziecku, które padło ofiarą groomingu. Ponieważ o zjawisku mówi się dopiero od niedawna, wciąż jest niewiele urzędowych rozwiązań. W Kodeksie karnym pojawiło się dopiero w 2010 roku. Niestety, w art. 200a KK mowa jest jednak o dzieciach poniżej 15 roku życia, a grooming może być równie szkodliwy także i po 15. urodzinach, co do tego nie ma chyba nikt wątpliwości. Dlatego warto szukać pomocy w każdym przypadku. Jedną z takich instytucji jest np. Niebieska linia lub projekt Helpline.org.pl, stworzony przez Fundację Dzieci Niczyje oraz Fundację Grupy TP:
Okres nastoletni jest trudny zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Nastolatek wchodzi w świat dorosłych, potrzebuje dużej autonomii, a największą wagę przykłada do oceny grupy rówieśniczej. Jeśli starszy chłopak jawi się jako uosobienie świata dorosłych, a dodatkowo przydaje sławy na szkolnym korytarzu, trudno dziwić się, że nastolatka chętnie nawiąże taką relację. Tak wygląda rzeczywistość i mnie jako matkę - nie ukrywam - przeraża. Jak jako rodzice możemy ochronić nasze dzieci? Zdaniem psycholożki Elżbiety Grabarczyk-Ponimasz, powinniśmy zadbać o to, aby nastolatek nie szukał wsparcia i uznania u dorosłych, którzy mogliby chcieć go zmanipulować. "Najskuteczniejszymi czynnikami chroniącymi dziecko przed wpływem groomingu albo innych niekorzystnych elementów środowiska, np. grupy rówieśniczej nakłaniającej do niebezpiecznych zachowań, są dobre, oparte na zaufaniu i otwartości relacje z rodzicami".
Dziecko, które czuje się bezpiecznie w relacjach z ważnymi osobami, jest przez nich wspierane i doceniane, ma stabilne poczucie własnej wartości i może liczyć na wsparcie bliskich, będzie mniej skłonne do szukania oparcia w wirtualnych kontaktach. Bo nie będzie "wygłodniałe" bliskości, uwagi, docenienia. Dobre relacje w domu to najlepsza profilaktyka, choć oczywiście może się okazać, że niestety i tak uda się dziecko zmanipulować. Manipulatorzy liczący na dziecięca naiwność, bywają bardzo skuteczni i potrafią grać na dziecięcych emocjach.
Dialog oparty na wsparciu i rozmowie to fundament rodzicielskich relacji. Rozmowa o bezpieczeństwie w sieci to jedno, a drugie to mówienie wprost o zjawiskach, na które może być narażone. "Warto uczyć dziecko, aby nie ufało bezkrytycznie wszystkim osobom, które spotka w sieci i nie wierzyło we wszystkie informacje, które od nich otrzyma".
Niestety, możemy robić wszystko, co w naszej rodzicielskiej mocy, a i tak nasze dziecko może spotkać coś złego. Czasem padnie ofiarą złych ludzi, nierzadko i ono samo popełni błąd. Kluczowe jest jednak to, jak na to zareagujemy. Znamienne wydają się słowa psycholożki, które każdy rodzic czy opiekun dzieci powinien zapamiętać: "Dobrze, jeśli będzie miało przekonanie, że w każdym momencie może się zwrócić do mamy, taty lub innej bliskiej osoby z rodziny i nie dostanie kary, bury czy krytyki, lecz otrzyma wsparcie i zrozumieniem".