Od 20 lat chce niechciane dzieci. "Mówią mi, kiedy mają umrzeć i pytają, czy mogę je adoptować"

Ten mężczyzna od 20 lat robi coś naprawdę niesamowitego - przygarnia maluchy, których nikt inny nie chce. "Mówią mi, kiedy mają umrzeć i pytają, czy mogę je adoptować" - opisuje swoją codzienność w wywiadach dla mediów.
Zobacz wideo Usiadłam na wózku i zobaczyłam Warszawę na nowo. Jest tylko dla młodych, zdrowych i silnych osób...

Mohamed Bzeek pochodzi z Libii, a 40 lat temu przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie poznał żonę Dawn. Wraz z nią zaczął zajmować się ciężko (wręcz śmiertelnie) chorymi i niepełnosprawnymi dziećmi. Wychowali również własnego syna, który zmagał się z łamliwością kości i karłowatością. Za swoje poświęcenie został uznany za prawdziwego bohatera i odznaczony nagrodą International Benevolence Award. Jego działalność można wesprzeć na stronie zbiórkowej: Gofundme

Od 20 lat zajmuje się nieuleczalnie chorymi dziećmi. Jest uważany za bohatera

Wszystko zaczęła Dawn, żona Mohameda, która od lat zajmowała się ciężko chorymi dziećmi. Jak czytamy na łamach serwisu Aleteia, kobieta prowadziła dom dla potrzebujących maluchów i była też zastępczą matką dla kilkorga z nich. Po ślubie oboje zajmowali się niechcianymi dziećmi. Dawn zmarła w 2015 roku, Mohamed bardzo to przeżył, a co gorsza zmagał się też z nowotworem. Po pokonaniu choroby ponownie zaczął zajmować się maluchami, bo jak sam mówi - "Jest wiele dzieci, których nikt nie chce, dlatego, że umierają. Nikt nie chce się z tym zmierzyć. Jeśli nikt ich nie będzie chciał wziąć, to zostaną w szpitalu, bez nikogo, kto mógłby je przytulić i z nimi porozmawiać. Ja zawsze z nimi rozmawiam, bez względu na to, czy są niewidome, czy głuche. Zawsze z nimi rozmawiam. Bo wierzę, że są istotami ludzkimi, że mają duszę i uczucia". Jednym z takich dzieci jest sześcioletnia dziewczynka, która urodziła się z małogłowiem, a do tego nie widzi i nie słyszy. Jedynym sposobem komunikacji z nią jest dotyk.

Od 20 lat zajmuje się nieuleczalnie chorymi dziećmi. Bez względu na ich chorobę i rokowania

Oprócz niewidomej i niesłyszącej dziewczynki z małogłowiem Mohamed Bzeek zajmował się też między innymi Adamem, studentem informatyki, który cierpiał na chorobę kości, przez były bardzo kruche. "Bóg tak go stworzył, ale on jest wojownikiem, podobnie jak dzieci, które przyjechały do nas, aby z nami zamieszkać" - tłumaczył mężczyzna, który pomagał chłopcu w codziennych czynnościach jak mycie czy ubieranie. Zdecydowana większość maluchów trafia do niego jako niemowlęta ze szpitali w hrabstwie Los Angeles, bo rodzice porzucają je ze względu na choroby i nieuchronną śmierć.

 

To jednak nie przeszkadza Bzeekowi, który oddaje dzieciom całe serce i czas - "Opiekowałem się dziećmi, które przychodziły tutaj ze wszystkim - od rozszczepu kręgosłupa po uszkodzenie mózgu. Wiele z nich nie miało nawet imienia. Więc nadawałem im imię. A kiedy nadszedł czas ich śmierci, ich imiona były zapamiętywane. Nigdy nie zostały zapomniane. Ani na chwilę" - przyznał w jednym z wywiadów. Dodał też, że "ich życie ma wartość. Te dzieci sprawiają, że jestem szczęśliwy, gdy widzę ich uśmiechy i wiem, że są szczęśliwe i zadowolone". Przez lokalną społeczność został uznany za bohatera i oficjalnie nagrodzony. Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: