Pokazała, jak wygląda szkolna szafka dziecka. "Zrobili sobie ściek reklamowy"

W szkołach obecnie trwa walka. Ale bynajmniej nie nauczycieli, ani nie uczniów. Walka firm oferujących zajęcia dodatkowe. Nasza czytelniczka przyznaje, że "ręce jej opadły".
Zobacz wideo Czy dziecko powinno mieć dużo zajęć dodatkowych?

Niedawno rozpoczął się rok szkolny. To także czas, kiedy rodzice zaczynają rozglądać się za zajęciami dodatkowymi dla swoich pociech. A oferta jest naprawdę duża, więc każdy może znaleźć coś, co rozwinie zainteresowania dziecka. Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl

Nie jestem zwolenniczką zapisywania pociechy na wszystko, co się da. Nie zapominajmy, że dziecko ma być przede wszystkim dzieckiem. Chodzenie codziennie na jedno (a nawet dwa i więcej!) zajęcie dodatkowe to w mojej ocenie przesada. Kilkulatek potrzebuje przede wszystkim odpoczynku i zabawy. Cały dzień w szkole i świetlicy jest dla niego naprawdę męczące. Mały uczeń często jednak nie rozumie, dlaczego ma nie chodzić na jakieś zajęcia, skoro "przyszła pani i mówiła, że będzie fajnie". A przecież to, że tak mówiła, wcale nie znaczy, że na pewno mu się spodoba, prawda? Tylko jak to wytłumaczyć dziecku...

To, co dzieje się w przedszkolach i szkołach we wrześniu, to totalny odjazd. Ze szkolnej szafki wypadają ulotki z ofertami różnych firm oferujących zajęcia dodatkowe. Z szatni zrobili reklamowy ściek. Jest angielski, chiński, francuski, matematyka, robótki ręczne, tańce, piłka nożna, koszykówka, nie sposób tego zliczyć. Moje dziecko codziennie ma pomysł na nowe zajęcia, bo robią im pokazówki na lekcjach

- opowiada Kamila, mama 7-letniego Olka. Kobieta już nie ma siły tłumaczyć synowi, że nie musi być zapisany na wszystkie zajęcia, jakie tylko są prezentowane w szkole. Stara mu się wyjaśnić, że ktoś chodzi na tańce, ktoś na basen, a ktoś na coś jeszcze innego. Istotne jest to, by robić, to co się lubi i rozwijać umiejętności. A przecież nie da się lubić wszystkiego i uczyć wszystkiego.

Zajęcie dodatkowe. Co się dzieje, kiedy jest ich za dużo?Zajęcie dodatkowe. Co się dzieje, kiedy jest ich za dużo? fot: shutterstock

Dziecko chce chodzić na zajęcia dodatkowe, żeby dostać medal

Dzieci widzą jednak wszystko zupełnie inaczej niż dorośli. I nie ma co się dziwić. Warto jednak wyjaśniać im, że zajęcia dodatkowe, jak sama nazwa wskazuje, są "dodatkiem", a nie obowiązkiem. I nie ma konieczności chodzenia na wszystko, co oferują przychodzące do szkoły panie, czy panowie.

Moje dziecko ostatnio poprosiło, żebym zapisała je na tańce. Zdziwiłam się, bo przecież niespecjalnie lubi tańczyć. Syn powiedział mi, że przyszła do nich na lekcje pani i powiedziała, że dzieci, które chodzą na tańce, na koniec kursu dostają medale. I on, to w sumie nie chce tańczyć, ale pani pokazywała te medale i on, chciałby bardzo taki dostać. Ręce mi opadły

- opowiada Kamila. Zastanawia się też, ile lekcji jest marnowanych na ciągłe pokazy zajęć dodatkowych, ponieważ codziennie słyszy o jakichś nowych. I nie dziwi się, że wiele rodziców zapisuje na te zajęcia, bo dziecko opowiada, że tak bardzo by chciało na nie chodzić. A potem okazuje się po kilku tygodniach, że małemu uczniowi się odmienia, a zazwyczaj opłaty są za cały semestr (a przynajmniej miesiąc) z góry.

Poniekąd dobrze, że firmy oferujące zajęcia dodatkowe "same" przychodzą ze swoją ofertą. Dzięki temu rodzice mają szerszą ofertę i łatwiej im coś wybrać. Lekcje pokazowe niekoniecznie są chyba jednak dobrą metodą. Rodzice i tak nie do końca wiedzą, jak wyglądają (nie każde dziecko opowie wszystko szczegółowo).

Wolałabym, by w szkole stał stojak z różnymi ulotkami z zajęciami dodatkowymi, na tablicy ogłoszeniowej wisiały plakaty i każdy mógłby wziąć namiar na coś, co może zainteresować jego dziecko. A obiecywanie dzieciakom medali, za to, że rodzice ich na coś zapiszą jest moim zdaniem lekko nie fair.

- podsumowuje Kamila. I faktycznie ma sporo racji. Można zachęcać dzieci do udziału w różnych zajęciach, ale obiecywanie im czegoś w zamian można uznać za małą próbę przekupstwa.

Więcej o: