Nawet najwięksi kucharze wiedzą, że nie ma bardziej wymagającego klienta od dziecka. Co jeśli jednak ów klient mieszka u ciebie w domu i codziennie trzeba sprostać wyśrubowanym gustom? Mina rzednie nawet entuzjastom gotowania, gdy w zaczyna się szykować posiłki dla swoich dzieci. Zapewne każdy przechodził przez fazę podwójnych obiadów - jeden dla dziecka, drugi dla dorosłych. Sama też byłam w tej mrocznej otchłani - nic przyjemnego, biorąc pod uwagę, że najlepszy komplement, jakiego się doczekałam to "dobre, takie jak w przedszkolu". Moje dzieci lubią przedszkolną kuchnię. Może decyduje o tym instynkt stadny - skoro jedzą wszyscy, jem i ja. A może fakt, że nie ma mamy lub taty, którzy przygotują inaczej pokrojoną marcheweczkę, jeśli paseczki paniczowi nie pasują. Po wiadomości z kraju i ze świata zajrzyj na Gazeta.pl>>>
W naszej placówce jest kuchnia, która gotuje obiady dla całego zespołu edukacyjnego - przedszkola, zerówki i szkoły podstawowej. Nie ma szaleństw. Jest zupa, mięsko i ziemniaczki, ryż z jabłkiem, kluski z truskawkami - nieśmiertelna klasyka, którą sama pamiętam z dziecięcych lat. Myślałam, że w każdym przedszkolu jest podobnie. Zaskoczyła mnie jednak opowieść koleżanki, która swoje dziecko prowadza do państwowej placówki na warszawskim Mokotowie.
Jej córka na standardowe pytanie "a co było na obiadek?", tym razem odpowiedziała coś innego niż "nie pamiętam" albo "to, co zawsze". Mama usłyszała, że jej trzylatka zjadła "smaczne białe mięsko". Zaintrygowana poleciała do tablicy z przywieszonym jadłospisem na cały tydzień. Gdy zobaczyła menu, zdębiała. "Fileciki z okonia" - przeczytała. "Ja nigdy w życiu nie jadłam okonia. Zawsze tylko panga i dorsz, a tutaj taka pozycja w jadłospisie? Byłam zaskoczona. Jednak to była bardzo miła niespodzianka. Okoń to nie jest ryba standardowa w przedszkolach, trudno znaleźć ją też w supermarketach lub restauracyjnym menu" - relacjonowała mi z przejęciem. Szybko okazało się jednak, że menu w kolejnych dniach było już mniej wykwintne i na talerze wróciły stare dobre mielone. Jeden okoń przełomu nie czyni, ale może to początek dobrej praktyki i jedzeniowa inspiracja dla rodziców?
To, jak wygląda jedzenie w przedszkolach, uzależnione jest od szczegółowych norm. Opracował je Instytut Żywności i Żywienia. Zawierają one wytyczne dotyczące zarówno kaloryczności i wielkości posiłków, jak i składu. Dr n. o zdr. Regina Wierzejska, jedna ze współautorek wytycznych, pisze: "Bardzo ważna w diecie dzieci jest różnorodność produktów w jadłospisie. Poszczególne grupy produktów charakteryzują się zróżnicowaną zawartością składników odżywczych i tylko urozmaicenie diety może zapewnić odpowiednie spożycie wszystkich składników. Należy zatem zachęcać dzieci do spożywania różnych produktów i stopniowo urozmaicać dietę rosnącego organizmu". Co więcej, z tego samego dokumentu wynika, że niedostateczne serwowanie ryb w przedszkolu jest jednym z najczęstszych błędów, tym bardziej należy docenić okonia w mokotowskim przedszkolu.
Warto wprowadzić okonia do naszych domów. Jest to ryba bogata w selen, witaminę D i B oraz w prozdrowotne kwasy omega-3. Są kluczowe dla rozwijającego się organizmu oraz dla dorosłych. Wspomagają prawidłowe widzenie. Co więcej, okoń jest wyjątkowo dietetyczny. Na 100 g mięsa przypada tylko 2 g tłuszczu. Poza tym, jak powiedziała pewna mądra trzylatka, to "smaczne białe mięsko".