Wynaturzeni, odmieńcy. Matka sprzedała dzieci szefowej, pokazywała je w cyrku

To, co nieznane, inne i dziwne, u większości osób budzi lęk, strach, ale także ciekawość. W obecnych czasach nauka jest na tyle rozwinięta, że przypadki porodów dzieci, które są zrośnięte ze sobą - nie dziwią już nikogo. Kiedyś jednak było inaczej. Inne i zdeformowane, połączone ze sobą ciała maluchów nazywano odmieńcami i w wielu przypadkach skazywano na śmierć. Te, które miały więcej szczęścia, trafiały pod opiekę cyrkowej grupy, po do końca swoich dni być nie człowiekiem, ale okazem wartym zobaczenia.

Wynaturzenia, odmieńcy, inni - tak kiedyś nazywano przypadki tych dzieci, które przychodziły na świat zrośnięte ze sobą jakąś częścią ciała. Nierozdzielone rodzeństwa przychodziły w najodleglejszych zakamarkach naszego globu i w większości przypadków, śmierć była dla nich ratunkiem. Te jednak, które miały nieco więcej szczęścia, zyskiwały międzynarodową sławę i podróżowały po całym świecie. Zmuszane do występów przeszły przez prawdziwe piekło. Nikt nie mówił o ich człowieczeństwie, a raczej traktowano ich jako kolejny "okaz" wart zobaczenia. Mówiąc brutalnie, byli tanią rozrywką dla znudzonego społeczeństwa. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Co Polacy sądzą o chodzeniu do wróżek i czy sami korzystają z ich porad?

Piekło odmieńców. Najsłynniejsze bliźnięta syjamskie w historii

Wiele zrośniętych dzieci umiera zaraz po narodzinach, wskutek wad wrodzonych, z którymi ówczesna medycyna nie potrafiła sobie poradzić. Tylko niektóre z nich przeżyły, jednak niestety nie możemy tu mówić o wielkim szczęściu. To był dopiero początek piekła, przez jaki w większości musiały przejść. Wyśmiewane, wytykane palcami, naznaczone jako te inne, nie miały przyszłości wśród swoich społeczności, toteż często ich rodzice decydowali się na oddanie dzieci do grupy cyrkowej, występując jako "prawdziwy okaz natury".

Taki los spotkał m.in. braci syjamskich, Chang i Eng Bunker, którzy w wieku siedemnastu lat zostali zabrani przez brytyjskiego biznesmena Roberta Huntera i amerykańskiego kapitana żeglugi morskiej Alba Coffina na Zachód, by w czasie tournée występować jako dziwy natury. Jak czytamy na portalu ciekawostkihistoryczne.pl, połączonym chłopcom udało się zdjąć kajdany i dzięki zaoszczędzonym pieniądzom rozpocząć nowe życie. Osiedli na stałe w Karolinie Północnej i co ciekawe założyli rodziny, każdy z nich miał żonę.

Wszyscy żyli razem szczęśliwie. Po 14 latach życia we czwórkę bracia wybudowali dla siebie i swoich rodzin osobne domy i postanowili zamieszkać osobno. Ustalili, że co trzy dni będą zmieniać miejsce pobytu, aby każda z żon mogła nacieszyć się mężem. W 1874 r. Chang zachorował na zapalenie oskrzeli i zmarł we śnie. Eng bez brata przeżył jedynie kilka godzin.

Kolejną parą wartą odnotowania są bliźniaczki, Daisy i Violet Hilton angielskie artystki i aktorki - zrośnięte pośladkami i biodrami. One miały nieco mniej szczęścia. Ich matka sprzedała je swojej szefowej Mary Hilton, gdy tylko okazało się, że nie ma sposobu na to, aby rozdzielić dziewczynki. Nowa „właścicielka" nie była jednak ich dobrodziejką, a prawdziwym oprawcą. Chciała się na nich dorobić fortuny, toteż pod przymusem nauczyła je tańca, śpiewu i gry na instrumentach, wysyłając w tournée po Europie i Ameryce.

Zdobyły ogromną sławę, lecz wszystkie pieniądze zabrała im Hilton. Kiedy zmarła, trafiły pod opiekę ich dotychczasowych managerów - Edith i Meyer Meyers. I można było tu powiedzieć, że to było jak z deszczu pod rynnę. "Nowi opiekuni przetrzymywali bliźniaczki w zamknięciu i nakazywali naukę gry na skrzypcach i saksofonie. Dopiero w 1931 roku dziewczynki zdecydowały się pozwać swoich oprawców - i wygrały! Zyskały wolność i sto tysięcy dolarów odszkodowania. Niestety, stało się to w schyłkowym momencie ich kariery" - podaje portal ciekawostkihistoryczne.pl.

Kiedy okazało się, że moda na "dziwadła" minęła, siostry odzyskały wolność, ale były biedne i do końca życia pracowały w sklepie. W 1969 roku padły ofiarą epidemii grypy. Badania wykazały, że zmarły w odstępie około trzech godzin.

Więcej o: