Od stycznia 2024 roku ma kolejny raz wzrosnąć najniższa krajowa. Widmo większych zarobków cieszy każdego: pracowników biurowych, kasjerów, kierowców, itp. Wzrosnąć ma również wynagrodzenie dla nauczyciela początkującego, który od stycznia ma otrzymywać do 4143 zł brutto (obecnie jest to 3690 brutto). Okazuje się, ze niestety z tej podwyżki nie mogą być zadowoleni, bo najniższa krajowa ma wynieść od stycznia 4242 zł, a od lipca - 4300 zł brutto. Wniosek jest jeden i to bardzo smutny. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Każda podwyżka pensji cieszy. Tak też powinno być w przypadku nauczycieli, bo również ma wzrosnąć ich wynagrodzenie. Coś jednak poszło nie tak. "Obecnie nauczyciel dyplomowany zarabia minimum 4550 zł brutto, po przyszłorocznej podwyżce otrzyma 5097,35 zł brutto. Nauczyciel mianowany - 3890 zł brutto - po podwyżce dostanie 4368,47 zł brutto. Pensja nauczyciela początkującego ma wzrosnąć z obecnych 3690 zł brutto do 4143 zł brutto" - podaje "Rzeczpospolita". Jednak tym osobom, nie bardzo do śmiechu, bo okazuje się, że ich pensja, chociaż znacząco wzrośnie, to i tak będzie od stycznia niższa niż najniższa krajowa.
Przypomnijmy, rząd zapowiedział kolejną podwyżkę najniższej krajowej. Jego decyzją ma ona wzrosnąć i od stycznia i wynieść 4242 zł, a od lipca - 4300 zł brutto.
"Z naszych wyliczeń wynika, że od stycznia trzy grupy nauczycieli z sześciu zarobią mniej niż minimum krajowe. To nie tylko nauczyciele początkujący, lecz także pedagodzy po studiach, którzy są w trakcie uzupełniania kwalifikacji pedagogicznych" - powiedział Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, cytowany przez "Rzeczpospolitą". Wielu młodych, zdolnych nauczycieli odchodzi z zawodu, zatrudniając się w innych branżach, gdzie otrzymują wynagrodzenie adekwatne do swoich umiejętności, a przede wszystkim równe lub nawet znacząco większe niż najniższa krajowa. W szkołach za to są problemy kadrowe. Dlaczego? Jednym z głównych powodów, na który wskazują nie tylko dyrektorki i nauczyciele, jest płaca. "Najniższa krajowa nie zachęca młodych ludzi do podejmowania się tego zawodu oraz tego kierunku studiów. Szczególnie że ilość pracy, obowiązków oraz odpowiedzialność nie jest proporcjonalna do zarobków nauczycieli - mówi Maciej, pedagog specjalny z poznańskiego przedszkola, cytowany przez portal glowswielkopolski.pl.
Podobnego zdania jest jedna z dyrektorek szkół, która kierując placówką, od dłuższego czasu zmaga się z brakami kadrowymi. Doskonale rozumie sytuację młodych osób, które mając kwalifikacje, wiedzę i uprawnienia, nie zawsze chcą przyjść i pracować w szkole, głównie ze względu na niskie wynagrodzenie. "Taka pensja jest dla osoby, która przychodzi po studiach, na której spoczywa ogromna odpowiedzialność, od której cały czas wymaga się dokształcania. Jest dużo wymogów i nie jest to łatwa praca. Zarabiają tyle, co panie, które tu sprzątają, z całym szacunkiem dla pań sprzątających" - dodaje smutno kobieta, do której dotarli dziennikarze portalu gloswielkopolski.pl.