Nadopiekuńczy rodzice mają kilka wspólnych cech, które świetnie kryją się za maską troskliwości. Towarzyszy im m.in.: nadmierny niepokój o dziecko, zamartwianie się o jego bezpieczeństwo, ciągły nadzór i wszechobecna kontrola, które mają je uchronić przed wszelkim złem. Jak twierdzi Nicole Arzt, amerykańska psychoterapeutka, dzieci, które wyrastają w atmosferze nadopiekuńczości, często są zalęknione, niesamodzielne, nie radzą sobie z problemami, bo są przyzwyczajone do tego, że ktoś rozwiązywał je za nie. Zdarza się też, że brak im pewności siebie i wiary w swoje umiejętności, bo o większości spraw decydował rodzic. Czy wychowywali cię nadopiekuńczy rodzice? Oto 7 kluczowych oznak.
To naturalne, że rodzice chcą zadbać o bezpieczeństwo dziecka, ale powinni dawać mu też przestrzeń do rozwijania samodzielności. Tymczasem nadopiekuńczy rodzic od najmłodszych lat czuwa nad każdym krokiem dziecka, próbuje zapobiec wszelkim, zarówno realnym, jak i wyimaginowanym zagrożeniom, co chwilę upewnia się, czy wszystko jest porządku. Prowadzi to do tego, że nie pozwala dziecku na swobodne eksplorowanie otoczenia i popełnianie własnych błędów.
W przypadku nastolatków nadopiekuńczy rodzic zawsze chce wiedzieć, gdzie jest i co robi jego dziecko. Wysyła SMS-y, dzwoni, a gdy dziecko nie odbiera, kontaktuje się z jego znajomymi. Wynika to z niepokoju, który prowadzi do nadmiernej kontroli i śledzenia każdego kroku dziecka. Tymczasem w miarę dorastania powinno ono doświadczać coraz większej niezależności i cieszyć się coraz większym zaufaniem ze strony rodziców. Dorośli nadal wyznaczają granice, ale powinny być one dostosowane do wieku dziecka.
Nadopiekuńcze rodzicielstwo często wyraża się nadmiernym zaangażowaniem w życie dziecka. Z jednej strony to naturalne, że rodzic jest uważny i skoncentrowany na jego potrzebach, z drugiej strony powinien zostawiać margines swobody i przestrzeń na naturalne konsekwencje wynikające z popełnianych błędów. Dziecko zapomniało wziąć zeszyt z domu? Nadopiekuńczy rodzic już jedzie do szkoły, by go dostarczyć na czas. Zła ocena? Nadopiekuńczy rodzic pisze lub spotyka się z nauczycielem, by wyjaśnić sytuację. Strategia ciągłego zaangażowania w życie dziecka sprawia, że nie ma ono możliwości sprawdzenia się i nie uczy się, jak sobie radzić w różnych sytuacjach.
Wielu nadopiekuńczych rodziców utrudnia swoim dzieciom naukę samodzielności. Starają się utrzymać dziecko w bezpiecznej, chronionej bańce, dlatego zabraniają mu wszelkich, ich zdaniem, ryzykownych zachowań. Z jednej strony może to prowadzić do buntu, z drugiej przenoszenia rodzicielskiego niepokoju na dziecko. Niespokojni, zalęknieni rodzice często wychowują równie niespokojne i pełne obaw dzieci.
Zaczyna się zwykle niewinnie, bo rodzic wyręcza dziecko w drobnych sprawach – sprzątnie po nim zabawki, wybierze mu ubranie do przedszkola, pościeli łóżko. Gdy dziecko dorasta, nie jest lepiej, bo rodzic zamiast angażować dziecko w obowiązki domowe i poszerzać ich zakres, nadal większość rzeczy wykonuje za nie. Rezultat jest jeden - dziecko nie uczy się odpowiedzialności, a w dorosłym życiu może uważać, że każdy powinien wspierać go w codziennych zadaniach i obowiązkach.
Nadopiekuńczość często idzie w parze z autorytarnym stylem wychowywania. W takim modelu rodzic zawsze ma rację, wie wszystko najlepiej, a od dziecka wymaga przede wszystkim posłuszeństwa. Prowadzi to do tego, że dziecku brakuje pewności siebie, przejmuje się opinią innych, nie umie wyrażać własnego zdania.
Rola nadopiekuńczych rodziców nie kończy się wraz z dorosłością dziecka. Nawet gdy opuści już ono dom, nadal ingerują w jego życie: przypominają mu o wizytach lekarskich, przeglądzie samochodu, wspierają finansowo. Z pozoru wydaje się, że w tym zachowaniu nie ma nic niewłaściwego, jednak może to prowadzić do utrwalenia nadmiernej zależności od rodziców. Dorosłe dziecko nadopiekuńczych rodziców może nadal nie umieć lub nie chcieć wziąć odpowiedzialności za swoje życie.