55-letnia Leane Flynn zmarła pięć lat po diagnozie. W kwietniu 2017 roku zdiagnozowano u niej raka jajnika. Zmarła we wtorek 5 września. Czuwali przy niej do końca najbliżsi, była wraz z mężem Justinem i ich trzema córkami – Amelią (26 lat), Laurą (24 lata) i Anabel (19 lat). - Z ciężkim sercem musimy podzielić się informacją o naszej pięknej Leane, która zmarła wczoraj w otoczeniu Justina i dziewcząt – czytamy w oświadczeniu na jej koncie na Instagramie.
- Nie ma słów, aby wyrazić stratę i emocje, które czujemy. Leane była kochającą matką, żoną, przyjaciółką i ambasadorką OCRF. Do samego końca toczyła niesamowicie trudną walkę, a przez cały czas zachowywała się spokojnie i pozytywnie. Nawet w najtrudniejszych chwilach zawsze dzieliła się swoją historią i podnosiła świadomość na temat raka jajnika. Będziemy kontynuować tę relację w jej imieniu, abyśmy mogli nadal szerzyć świadomość, aby nikt inny nie musiał przechodzić przez to, przez co przeszła ona. Chcielibyśmy podziękować wszystkim za lata miłości i wsparcia. Wasze pozytywne wiadomości i komentarze zawsze rozjaśniały jej dzień, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Będziemy tęsknić za naszą Leane każdego dnia, a ona jest z nami wszędzie – czytamy w mediach społecznościowych.
W niedawnym wywiadzie dla 7News Leane wyjaśniła, że była w doskonałej formie, kiedy w listopadzie 2016 roku w wieku 49 lat zaczęła odczuwać łagodne wzdęcia. - Powiedziałam sobie: «Cóż, prawdopodobnie to menopauza», bo wszyscy mówią, że w okresie menopauzy pojawiają się wzdęcia – wspominała. - To mnie tak bardzo nie martwiło – dodała.
Prowadziła normalne życie, ale w lutym 2017 roku pojawił się kolejny objaw. - Zauważyłam, że cały czas oddaję mocz – dodała Leane. - Kiedyś dużo biegałem i cały czas musiałem się zatrzymywać, żeby pójść do toalety, po prostu cały czas miałam pilną potrzebę.
Gdy zorientowała się, że coś jest „nie w porządku", poszła do lekarza, który zdecydował się wysłać ją na badanie krwi i badanie USG „dla pewności". W końcu powiedziano jej, że ma raka jajnika, na jej jajnikach wykryto dwa guzy wielkości puszki coli oraz guz wielkości banana w wątrobie.
- To takie dziwne, bo kiedy wstałam tego ranka, poszłam pobiegać 10 km. Obudziłam się, myśląc, że jestem zdrową, szczęśliwą kobietą w średnim wieku – kontynuowała Leane. - Tego wieczoru idę spać, myśląc, że mam śmiertelnego raka, który mnie zabija. Musiałam wrócić do domu i powiedzieć mojemu mężowi Justinowi. Mówią ci, żebyś nie wyszukiwał niczego w Google, ale ja szaleńczo googlowałam. Zadzwoniliśmy do naszych trzech córek z pracy i szkoły, a oni wszyscy wrócili do domu, a my musieliśmy je posadzić i powiedzieć, że mam raka – opowiadała kobieta.
W zeszłym tygodniu Leane opublikowała uśmiechnięte zdjęcie ze swoimi „najlepszymi i najstarszymi" przyjaciółmi, z którymi spędziła dzień. - Maksymalizuję każdą chwilę – napisała.