Mieszkająca w amerykańskim stanie Oklahoma 35-letnia Kelli Tyler była matką czworga dzieci w wieku 9, 11, 12 i 16 lat. 6 września 2023 urodziła się też mała Jalie - dziewczynka przyszła na świat dokładnie dwie godziny przed śmiercią matki, która kilka godzin wcześniej opublikowała na Facebooku swój ostatni post ze słowami "Pora przyjść na świat". Była bardzo podekscytowana zbliżającym się porodem i nie miała pojęcia, że długo wyczekiwane narodziny dziecka skończą się dla niej tragicznie.
Jak czytamy na łamach serwisu Daily Mail, podczas porodu u Kelli doszło do zatoru płynem owodniowym, czyli dostania się do krwi matki płynu owodniowego. Jest to rzadkie powikłanie II i III okresu porodu, będące skutkiem uszkodzenia żył macicy przez pęknięcia spowodowane silnym parciem, a niekiedy też np. cesarskim cięciem. Lekarze przez dwie godziny walczyli o życie 35-latki, Julie Roach (matka zmarłej) przyznała, że "traciła ona więcej krwi niż byli jej w stanie przetoczyć". Dodała też, że Kelli "odzyskiwała przytomność na minutę, po czy znów ją traciła". Babcia nowo narodzonej dziewczynki śmierć córki jest ogromną stratą, ale jednocześnie jest wdzięczna lekarzom za to, co zrobili, aby ją ratować.
Babcia wraz z resztą rodziny zmarłej Kelli zajmują się pięciorgiem jej dzieci. Aktualnie najmłodsza wnuczka Julie jest otoczona specjalistyczną opieką, a rodzina dba też o starsze rodzeństwo dziewczynki. Założyli zbiórkę pieniędzy na pieluchy, a także artykuły spożywcze, ubrania i wyprawkę szkolną dla starszych pociech. "Kelli była cudowną osobą i teraz my zajmiemy się jej dziećmi. Wprawdzie mała Jalie nie zobaczy już mamy, ale ją pozna. Zadbamy o to - mamy fotografie i nagrania, które będziemy jej pokazywać, jak podrośnie" - powiedziała babcia pięciorga osieroconych wnucząt. Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.