Urodziła bliźniaki i zmarła po porodzie. Franio i Staś zostali bez mamy. Bliscy proszą o wsparcie

O 24-letniej Natalii jeszcze miesiąc temu mówiły wszystkie media w Polsce. Kobieta trafiła w połowie lipca do słupskiego szpitala, aby urodzić dzieci. To była ciąża bliźniacza, która została zakończona cesarskim cięciem. I kiedy zdarzyło się coś, co przekreśliło radość z narodzin dwójki chłopców. Niedługo po porodzie ich mama zmarła. Franio i Staś mamę będą znać jedynie ze zdjęć i opowieści ich bliskich.

Kiedy 24-letnia Natalia trafiła na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala w Słupsku, nic nie zapowiadało dramatu, który miał nadejść. Jej ciąża została rozwiązana za pomocą cesarskiego cięcia. Została mamą dwójki chłopców, Frania i Stasia. Jednak niedługo później doszło do komplikacji poporodowych. Młoda mama musiała przejść zabieg. Po nim cały czas była w szpitalu, i twierdzą przedstawiciele placówki, miała dochodzić już do zdrowia. Stało się inaczej. Natalia zmarła 16 sierpnia, osierocając swoje nowo narodzone dzieci. Jej mąż został sam z maluchami, teraz prosi o wsparcie. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Martyna Wojciechowska: Cieszę się, że mam już córkę odchowaną, bo jakbym dziś miała w tym kraju zajść w ciążę i rodzić, to musiałabym się zastanowić

Urodziła dzieci i zmarła. Chłopcy mamę znać będą tylko ze zdjęć

16 sierpnia 2023 roku. Tę datę rodzina będzie pamiętać zawsze. To właśnie wtedy otrzymali informację, że ich żona i córka - nie żyje. Młoda kobieta zmarła na krótko po porodzie, osierocając dwójkę dzieci: Stasia i Frania, którzy nigdy nie poznają swojej mamy. Co się stało? Czy doszło do błędu medycznego? Na te i inne pytania, stawiane przez bliskich Natalii, ma odpowiedzieć prokuratorskie śledztwo.

W sprawie zabezpieczono dokumentację medyczną, przeprowadzono sekcję zwłok, a także pobrano wycinki z ciała kobiety do dalszych badań histopatologicznych. Postępowanie prowadzone jest w kierunku narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w przypadku, kiedy na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na takie niebezpieczeństwo

 – mówi w rozmowie z "Faktem" prok. Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Szpital, w którym Natalia urodziła dwójkę dzieci i chwilę później przeszła zabieg z powodu poporodowych komplikacji, również zabrał głos w sprawie jej śmierci. Okazuje się, że według lekarzy pacjentka wracała do zdrowia. Nic nie wskazywało na komplikacje, które mogły stać się przyczyną jej śmierci. "Pacjentka urodziła w lipcu, poprzez cesarskie cięcie, dwójkę dzieci. Z powodu komplikacji zdrowotnych została razem z dziećmi na oddziale. Przeszła jeszcze jeden zabieg. Jej stan poprawiał się, był określany jako dobry. 16 sierpnia rano na oddziale znaleziono jej ciało. Sytuacja na tyle dziwna, że wracała do zdrowia. Nic nie wskazywało na komplikacje, tym bardziej że jej współlokatorka mówiła, że wczesnym rankiem widziała jak stała i coś koło siebie robiła" - zaznacza rzecznik słupskiego szpitala, Marcin Prusak, w rozmowie z portalem "Fakt".

To była wstrząsająca informacja dla całej rodziny Natalii, a także dla jej męża, który teraz został sam z dwójką maleńkich dzieci. Całej sprawy nie chce komentować z uwagi na fakt, ze wciąż toczy się prokuratorskie śledztwo.

Teraz jedyne, na czym musi się skupić, to zapewnienie odpowiedniej opieki dzieciom, które nigdy nie poznają swojej mamy. Został sam, a bliscy i znajomi, aby pomóc mu w tej trudnej sytuacji, założyli zbiórkę. Nazwali ją: "Razem dla Stasia i Frania po śmierci Mamy". Można pomóc tutaj.

Więcej o: