"Wywiadówki to zło wcielone. Nauczycielka tylko czeka, żeby wkopać rodzica. Paranoja"

- Z początkiem września wychowawcy zapraszają rodziców do szkoły na spotkania organizacyjne. To dla mnie najgorszy moment w roku. Wiem, że mam predyspozycje, aby zarządzać, ale naprawdę mam w domu ciekawsze zajęcia. Wywiadówki to zło wcielone. Nauczycielka tylko czeka, żeby wkopać rodzica. Paranoja - pisze w liście do redakcji Dorota, która co roku była zmuszana do trójek klasowych nie tylko w szkole, ale i w przedszkolu.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

No i rozpoczął się nowy rok szkolny. Jestem przerażona, bo syn jest pierwszakiem, a córka ma w tym roku pierwszą komunię świętą. Nie wiem, jak podołamy ze wszystkimi obowiązkami, szczególnie że wciąż jest aktywna zawodowo. Niestety nie mam wsparcia od męża, bo całe dnie i noce pracuje za granicą, jeżdżąc na ciężarówkach. Polskie rodziny nie mają łatwo, ale jakoś trzeba ciągnąć to wszystko do przodu.

Z początkiem września wychowawcy zapraszają rodziców do szkoły na spotkania organizacyjne. To dla mnie najgorszy moment w roku. Wiem, że mam predyspozycje, aby zarządzać, ale naprawdę mam w domu ciekawsze zajęcia. Wywiadówki to zło wcielone. Nauczycielka tylko czeka, żeby wkopać rodzica. Paranoja.

Zobacz wideo Ile rodzice wydają na wyprawkę w Polsce? [SONDA]

"Nie każdy rodzic chce brać na siebie odpowiedzialność wynikającą z funkcji skarbnika czy przewodniczącego"

Zauważyłam, że na każde zebranie przynajmniej część rodziców musi się spóźnić. Oczywiście w wielu przypadkach to celowe zagranie. Wszystko po to, aby nie zostać wybranym do trójki klasowej. Nauczyciele praktycznie zawsze zaczynają takie spotkania od wybrania rodziców pośredników. A że nie każdy rodzic chce brać na siebie odpowiedzialność wynikającą z funkcji skarbnika czy przewodniczącego, to dyskusja o tym potrafi trwać w nieskończoność. 

"Najgorzej, kiedy wychowawczyni sama wskazuje na to, kogo chciałaby widzieć w "trójce klasowej""

Najgorzej jest, jednak kiedy wychowawczyni sama wskazuje na to, kogo chciałaby widzieć w "trójce klasowej". Zawsze ten wybór pada na mnie, bo jest wygadana, sprytna i zorganizowana. Co najlepsze, inni rodzice pochwalają pomysł i kibicują, abym się zgodziła. Nikt nie rozumie, że mam kupę obowiązków. Najchętniej to odpaliłabym takim rodziców kilka słów, żeby w końcu zainteresowali się szkołą dziecka i sami wzięli takie funkcje. Oj może wtedy zrozumieliby, na czym to polega. Finalnie, nie potrafię odmówić i wiem, że jest głupia, że tak robię, ale nie chce ślęczeć na wywiadówkach do późnych godzin nocnych, bo żaden rodzic nie chce poczuć odpowiedzialność. Dla nich to najlepiej zapłacić i przyjść na gotowe. Czy wy, drodzy rodzice, rozumiecie moje rozterki? 

Dorota.

***

A wy, jakie macie doświadczenia z zebrań w szkole? Podzielcie się nimi, wysyłając maila na edziecko@agora.pl.

Więcej o: