Była żona jej męża zmarła zaraz po porodzie. Kobieta od razu wiedziała, co zrobić z nowo narodzonym dzieckiem

Kobieta wychowana w pieczy zastępczej adoptowała dziecko byłej żony męża - mimo że dziecko nie było z spokrewnione z jej partnerem. To skomplikowana historia. Jednak daje dużo wiary w drugiego człowieka.

Niezwykła decyzja

48-letnia Christie Werts z Ohio poznała swojego obecnego męża Wesleya pięć lat temu. Wielka miłość, która na nich spłynęła, połączyła tym samym dwie rodziny – w tym dzieci Christie, Megan (21 lat) i Vance (15 lat) oraz dwoje dzieci Wesleya, Austina (14 lat) i Dakotę (10 lat).

Zobacz wideo Beata prowadzi rodzinny dom dziecka. Adoptowała pięć córek

Mężczyzna rozstał się z byłą żoną w 2015 roku. Jednak kiedy matka Austina i Dakoty zmarła po walce z uzależnieniami, para podjęła ważną decyzję. Postanowili adoptować jej nowo narodzone dziecko, Levi. Na początku małżeństwo sprawowało tymczasową opiekę nad chłopcem. Jednak już od stycznia 2023 roku para zakończyła procedurę adopcyjną i wychowuje Leviego jak własne dziecko.

- Kiedy usłyszałam o Levim, bez wahania powiedziałam, że powinniśmy go zabrać – opowiada Christie w rozmowie z dailymail.co.uk. Kobieta sama przebywała w pieczy zastępczej od 15. roku życia, co miało wpływ na jej decyzję: - Sama byłam dzieckiem z rodziny zastępczej i choć w większości miałam świetne doświadczenia, nie chciałam, żeby trafiał do pieczy zastępczej.

Adopcja chłopca

- Mój mąż rzadko rozmawiał z rodziną biologicznej matki, ale ona urodziła Leviego w poniedziałek, a zmarła w piątek. Mieszkaliśmy wtedy w innym stanie, więc sprzedaliśmy dom w Ohio i wynajęliśmy dom w Teksasie, ponieważ musieliśmy oficjalnie adoptować go w rodzinie zastępczej – opowiada kobieta. Proces trwał 16 miesięcy.

- Chociaż moje doświadczenie w pieczy zastępczej było ogólnie tak dobre, po prostu wiedziałam, że kocham moje przybrane dzieci na tyle i chce mieć pewność, że będą mogły przebywać ze swoim przyrodnim bratem. Nie chciałam, żeby Levi trafił do pieczy zastępczej. Jednak przyznaje, że nie była to łatwa decyzja. - Gdybym powiedziała, że ??nie miałam wcześniej wątpliwości, nie byłoby to szczere. Kocham dzieci i bardzo szybko nawiązałam więź z moimi pasierbami. To było coś innego – miałam wejść do świata dziecka, którego nigdy nie spotkałam, i martwiłam się, że okoliczności utrudnią tę „natychmiastową miłość". Ale […] on skradł moje serce! – opowiada Christie.

- Już czuliśmy, że to nasz syn. Ale na papierze był dzieckiem bez imienia, bez aktu urodzenia i znajdował się pod opieką państwa. Sama świadomość, że będzie miał akt urodzenia i legalne imię, wywołała wiele emocji. Modliliśmy się za niego i oto nadszedł moment, w którym czuliśmy, że Bóg to zaplanował – komentuje proces adopcji kobieta.

Więcej o: