Katarzyna (@u_mnie_w_marrakeszu): Pierwszy raz przyleciałam do Maroka w 2008 roku na zwykłą turystyczną wycieczkę. Od razu poczułam bardzo silną fascynację tym krajem, wielki impuls, który aż ciężko wytłumaczyć. Wracałam do Maroka przez kolejne trzy lata, ale już mieszkając w tradycyjnej dzielnicy wraz z rodziną mojej marokańskiej koleżanki i obserwując życie od kuchni. Kolejnym krokiem było zamieszkanie w Maroku na stałe i tak już tu mieszkam od 12 lat.
Poznaliśmy się po prostu podczas mojego pobytu w Maroku. Mój mąż, jak ogrom Marokańczyków, nie jest Arabem. Rodzina mojego męża to Amazygowie (Berberowie) - jest to rdzenna ludność Afryki Północnej, która swoją największą populację ma właśnie w Maroku, a ich starożytny język nadal jest bardzo często używany pomiędzy mieszkańcami.
Rodzina mojego męża jest bardzo wierząca, ale pozostawia wolność swoim dzieciom odnośnie ich wyborów życiowych. Mam bardzo dobre relacje z rodziną. Mieszkaliśmy w jednym domu przez kilka lat i to im zawdzięczam swoją pomyślną asymilację.
Kultura Maroka swoje korzenie ma przede wszystkim w kulturze ludności Amazigh, więc jest to często powtarzany, nieprawdziwy stereotyp. Tutejszy świat to trochę taka hybryda, gdzie kultura Amazigh łączy się ze światem arabskim, europejskim czy żydowskim. Przeprowadzenie się i życie na stałe wśród lokalnej społeczności w bardzo zwykłej, przeciętnej dzielnicy nie było dla mnie na początku łatwe, ponieważ wymagało ode mnie wiele cierpliwości. Musiałam nauczyć się dialektu marokańskiego języka arabskiego, by móc zacząć swoje niezależne i samodzielne życie, ale by móc również poznawać ludzi, tradycje, obyczaje i stać się finalnie członkiem wspólnoty. W Maroku ludzie bardzo często żyją wspólnotowo, więc nie jest się osobnym atomem, a częścią czegoś większego, stąd życie towarzyskie jest bardzo bogate.
Wraz z moim mężem i rodziną prowadzimy manufakturę olejów organicznych i marokańskich kosmetyków naturalnych handmade. Nasze sklepy "Arganie shop" znajdują się na starym mieście (medynie) Marrakeszu, gdzie można zaopatrzyć się w nasze wyroby, takie jak olej arganowy, hydrolat z róży damasceńskiej czy czarne mydło z marokańskiej oliwy, ale również zioła czy przyprawy. Jestem autorką przewodników po Maroku oraz książki "Maroko. U mnie w Marrakeszu", która jest pełna osobistych wątków i informacji o mieszkańcach Maroka, jego historii, tradycjach, wierzeniach, kulturze. Niekiedy również oprowadzam grupy Polaków po Marrakeszu.
Własną firmę prowadzimy wraz z mężem od 12 lat, jednak mój teść założył swój pierwszy sklep około 40 lat temu. W Marrakeszu zatem nasza rodzina już zdążyła wypracować sobie renomę. Firmę prowadzi się tu zapewne łatwiej niż w Polsce, jednak jesteśmy bardzo zależni od turystyki.
W Maroku masa Europejczyków prowadzi przeróżne firmy. Zazwyczaj są one związane z turystyką, są to np. hotele, restauracje, kawiarnie, wypożyczalnie samochodów itp. Nie ma z tym żadnego problemu.
Marokańczycy są bardzo otwarci, gościnni i przyjacielscy. Bardzo łatwo nawiązują kontakty i uwielbiają żartować. Żyją tu nadal społeczności chrześcijan i Żydów. W kościołach odbywają się msze, są również klasztory, działają synagogi. Historia Maroka obfitowała w spotkania różnych kultur i wyznań, a ludność nie była i nadal nie jest jednojęzyczna.
Mogą decydować o sobie, a konstytucja gwarantuje równość. Współczesne Marokanki pracują na przeróżnych stanowiskach: w policji, wojsku, urzędach, szpitalach. Zakładają też własne firmy. Mogą występować o rozwód czy samotnie podróżować, wyrabiać paszporty. Antykoncepcja zaś dostępna jest bez recepty i dofinansowana. Jednak zawsze jakąś rolę odgrywa konkretne środowisko, edukacja czy sytuacja finansowa.
W Maroku dominuje skromny ubiór. Jest jednak dużo Marokanek, które ubierają się w stylu zachodnim, włączając w to szorty czy mini. Społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane, jeśli chodzi o zaangażowanie w praktykowanie religii, jak i jej interpretację.
Wiele kobiet nosi chustę na głowie, ale raczej niewiele osób część zasłania twarz. Nie ma z tym problemu.
Trochę tak. Dzieci to oczka w głowie, którym na bardzo wiele się pozwala. Dzieci są obcałowywane i wychowywane poniekąd wspólnie przez wielopokoleniowe rodziny. Nie funkcjonują tutaj dokładne godziny, kiedy malec je, kąpie się czy śpi. Wszystko dzieje się spontanicznie, według potrzeb. Dzieci nosi się w chustach na plecach i syci bliskością - bardzo rzadko zdarza się, że dziecko śpi samo w pokoju.
W dużej mierze spoczywa na kobietach, ale ojcowie są również obecni. Jednak jeśli kobieta pracuje, to jej wypłata należy tylko do niej, zaś na mężczyźnie spoczywa obowiązek utrzymania rodziny.
Bardzo rzadko, to domena najbogatszych marokańskich rodzin bądź Europejczyków żyjących w Maroku.
Kocham m.in. za celebrację chwili, spontaniczność, slow life i tworzenie silnych więzi, wspólnot. Nie lubię m.in tego, że tak dużo ludzi żyje w skrajnej biedzie, bez perspektyw na lepsze jutro. Nie najlepsza jest tu edukacja publiczna i służba zdrowia.