Skompletowanie wyprawki szkolnej to dla wielu rodziców zadanie trudne i wymagające poświęcenia czasu oraz środków finansowych. Choć rządowy program 300+ zapewnia dodatkowe finanse, to opiekunowie zarówno młodszych, jak i starszych dzieci zgodnie twierdzą, że jest to niewystarczająca pomoc. Inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie, ceny przyborów szkolnych podobnie - jak zatem rodzice radzą sobie z zakupami przed pierwszym września?
Początek pierwszej klasy w szkole podstawowej to moment pełen emocji zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Ci drudzy mogą czuć niemałe przytłoczenie, widząc w sklepach setki artykułów szkolnych różnych marek, kolorów i fasonów. To, ile wydamy na wyprawkę dla pierwszoklasisty, zależy częściowo od naszego budżetu. Dlaczego częściowo? Obecne ceny przyborów szkolnych znacznie przewyższają te, które obowiązywały jeszcze rok czy kilka lat temu. W związku z tym rodzice zapłacą o wiele więcej - czy tego chcą, czy nie.
W tym roku naukę w pierwszej klasie rozpoczyna nasze starsze dziecko, więc wszystko dla nas rodziców jest nowe. Kupiliśmy tylko to, co było na liście z wyprawką. W sklepie papierniczym wydaliśmy około 280 zł i jest to kwota bez zakupu tornistra. Za podwójny komplet stroju na wychowanie fizyczne zapłaciliśmy około 100 zł. Potrzebujemy jeszcze tornister i kapcie. W sumie na wyprawkę wydamy około 600 zł, nie licząc zwykłych ubrań na co dzień, które są potrzebne
wyznaje na łamach portalu moja-ostroleka.pl ojciec tegorocznego pierwszaka z Ostrołęki. Dodaje też, że ostateczne koszty będą jeszcze wyższe, ponieważ na bieżąco w ciągu roku szkolnego trzeba będzie dokupywać potrzebne artykuły takie jak: bloki techniczne, kredki, długopisy i zeszyty.
Inny rodzic zauważył, że program 300+, który ma rodzicom pomóc w odciążeniu kosztów ponoszonych z tytułu wyprawki szkolnej nie jest w tym roku w ogóle reklamowany. "Jakby rząd liczył, że rodzice zapomną upomnieć się o pieniądze."
Spore koszty czekają też na rodziców maturzystów. Choć licealna wyprawka różni się od tej podstawówkowej - nie wymaga zakupu kredek, farbek czy flamastrów - to i ona może nadwerężyć rodzicielskie portfele. W ostatnich klasach szkół średnich rozpoczynają się wielkie przygotowania do majowych matur. Oznacza to konieczność zakupu wszelkich repetytoriów i materiałów naukowych, niezbędnych do przyswojenia lub przypomnienia wiedzy z okresu całej edukacji.
"Mój syn w tym roku pisze maturę. Choć nie potrzebuje już wielu zeszytów, to w tym roku większość budżetu pochłoną repetytoria i arkusze maturalne. Pani w sklepie powiedziała mi ostatnio, że koszt papieru poszedł w górę dwukrotnie. To niestety przekłada się na cenę książek i zeszytów", czytamy wypowiedź mamy ostrołęckiego maturzysty. W ostatniej klasie szkoły średniej trzeba się też liczyć z kosztem studniówki - a ta może przyprawić rodzica o niemały ból głowy. Więcej podobnych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl