Dziewczynkom rodzice mówili, że ich włosy są święte. "Będą myć nimi stopy swoich mężów"

"Ciała są waszą świątynią", "włosami będziecie obmywać stopy swoich mężów" - to tylko niektóre z rzeczy, które Yolanda słyszała codziennie, gdy żyła jeszcze jako członkini sekty. Nie był to jej wybór. Urodziła się w mormońskiej rodzinie i lata zajęło jej, aby się od niej uwolnić.

W języku angielskim byłych członków sekt określa się mianem "ocalałych". Termin ten dobrze oddaje, z czym musieli się zmierzyć. Dla Yolandy życie w poligamicznej mormońskiej rodzinie było piekłem. Choć dziś mówi o sobie jako "ocalała", koszmary z przeszłości nadal wracają. Była ofiarą przemocy, wykorzystywania seksualnego i praniu mózgu. Dziś na TikToku prowadził kanał, na którym rozlicza się z bolesnymi wspomnieniami.
Po wiadomości z kraju i ze świata zajrzyj na stronę Gazeta.pl >>>

Zobacz wideo Kiedy możemy zacząć ćwiczyć po porodzie? "Tak naprawdę już kilka godzin po"

Życie w sekcie

Yolanda urodziła się jako dziecko członków sekty FLDS, czyli Fundamentalistycznego Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Jest to na tyle skrajny odłam mormonizmu, że nawet sami mormoni często się od niego odcinają, zwłaszcza po tym, gdy FLDS zaczął kierować Warren Jeffs. Mężczyzna został ujęty przez FBI i skazany na dożywocie, jednak zła, które wyrządził i którego doświadczyła między innymi Yolanda, nie da się już cofnąć. 

Najpoważniejszymi zarzutami, jakie postawiono Jeffsowi, są przestępstwa seksualne. Prorok i prezydent sekty miał wykorzystywać seksualnie nastolatki, aranżować im małżeństwa, sam jedną z nieletnich dziewczynek uczynił swoją żoną. Jak podkreśla kobieta, choć docierały do nich doniesienia o nadużyciach i przestępstwach, członkowie przedkładali prawa sekty nad wszystko inne. "Mówili nam, że media kłamią, dlatego nikt nie wierzył w te straszne wiadomości o przemocy czy wykorzystywaniu, które można przeczytać w internecie". 

Jak podkreśla Yolanda, członkowie sekty od małego są indoktrynowani. Muszą żyć w zgodzie z zasadami swojego kościoła i nawet dziwne dla reszty kraju zachowania, oni traktowali jako normę. Nikogo nie dziwiło na przykład, że szkoła została zamknięta na tydzień, aby dzieci mogły spędzać cały dzień w polu. Nawet kilkulatki zmuszono do pracy na ranczu. Gdy do grupy kilkudziesięciu dzieci w towarzystwie kilku matek zbliżyła się ekipa telewizyjna, chcąc udokumentować niepokojący proceder, wszyscy porzucili narzędzia i zaczęli uciekać. 

"Włosami będziecie myć mężom stopy"

Surowe zasady kościoła FLDS dotyczyły nie tylko kwestii moralnych czy światopoglądowych. Ściśle regulowały także nawet te najbardziej błahe aspekty prywatnego życia jednostki. W zwłaszcza trudnej sytuacji były dziewczynki. Narzucano im nawet, jakie wolno im nosić fryzury. Wszelkie odstępstwa były niepożądane. Jak podkreśla Yolanda, chodziło o to, aby jak najbardziej zniewolić człowieka. 

Nie można było mieć krótkich włosów. Dziewczynkom mówiono, że włosy są święte i będą nimi obmywały stopy swoich mężów w zaświatach. Włosy kazano upinać nam w określony sposób. Musiałyśmy zaczesywać je na gładko do góry. Żadne pasma nie mogły zwisać luźno przy twarzy. Taka fryzura uznawana była za zbyt "buntowniczą" i mogły nas za to spotkać znaczne kłopoty. 

Kłopoty mogła spotkać dziewczęta także przez odstępstwa od mormońskich reguł w ubiorze. Dziewczynkom od małego wtłaczano do głów, że ich "ciała to świątynie" i "nie mogą ich nikomu pokazywać". Jak opowiadała Yolanda w jednym ze swoich filmików, nawet za podwinięcie rękawów długiej suknie mogły ją spotkać niemiłe konsekwencje. Na tym jednak nie koniec.

Ubrania trzeba było wkładać do pralki tylko lewą ręką, a wyjmować tylko prawą, bo lewa strona symbolizuje burd, a prawa czystość.

"Nie miałyśmy innych ubrań niż te dziwaczne sukienki. Wstydziłam się w nich pokazywać, zwłaszcza gdy odwiedzałam inne miasta" - relacjonowała kobieta. Yolanda z sekty uciekła, gdy miała 19 lat. Musiała zacząć całkowicie nowe życie, odnaleźć się w całkowicie nieznanej sobie rzeczywistości. Ucieczka oznaczała też całkowite zerwanie kontaktów z bliskimi. W małym miasteczku w stanie Utah zostawiła na zawsze 13 rodzeństwa oraz matkę. O ojcu nie chce mówić ze względu na nadużycia, których miał się dopuszczać.