Magda: W RPA znalazłam się przez Quintusa, mojego męża, pochodzącego z Republiki Południowej Afryki. Poznaliśmy się przez internet w 2008 roku, za pośrednictwem Facebooka. Przeprowadziłam się tu w 2009 roku z dwóch powodów - po pierwsze ze względu na możliwość pracy, po drugie z uwagi na znajomość języka angielskiego. Chcieliśmy być razem, a jego przeprowadzka do Polski była raczej nierealna - Quintus nie znał języka polskiego. To miało być oczywiście tymczasowe rozwiązanie, które trwa już 14 lat.
Razem z mężem pracujemy w ośrodku wypoczynkowym w małej miejscowości Graskop, tuż przy Parku Narodowym Krugera.
Pozytywnie zaskoczyła mnie z pewnością przestrzeń. Większość krajobrazu Republiki Południowej Afryki składa się z wysokich, płaskich obszarów nazywanych płaskowyżami. Tereny te są pokryte falistymi łąkami oraz równinami, które są porośnięte drzewami. Na wschód, południe i zachód od płaskowyżu znajduje się górzysty region zwany Wielką Skarpą. Wschodnie pasmo, zwane Górami Smoczymi, jest wypełnione postrzępionymi szczytami. Tutaj można jechać kilometrami i nie zobaczyć żywej duszy. Daje mi to uczucie totalnej wolności.
Przeczytaj więcej ciekawych historii na stronie głównej Gazeta.pl
Negatywnie to zapewne okres oczekiwania na jakikolwiek papier z urzędu. Jest to nadal dla mnie bardzo irytujące, czasem trzeba na coś czekać latami. I wcale nie przesadzam - na mój pobyt stały czekałam trzy i pół roku, a na stronie urzędu jest napisane, że okres oczekiwania wynosi dziewięć miesięcy.
Zdecydowanie safari. Mieszkam bardzo blisko, zaledwie 40 km, od Narodowego Parku Krugera. Jest to najsłynniejsze miejsce na safari w RPA. Wielka piątka Afryki (lew, nosorożec, słoń, lampart, bawół) i inne, niezliczone dzikie zwierzęta są tam liczne, co czyni to miejsce idealnym na pierwsze safari. Jest wiele rzeczy, w których można się zakochać, będąc w buszu - miliony gwiazd zdobiące niebo, rozległe, otwarte przestrzenie lub kolory zachodu słońca. Jednym z najważniejszych aspektów pobytu w buszu jest wyostrzenie wszystkich zmysłów. W nocy możesz słyszeć niezwykłe dźwięki - np. ryk odległego lwa. Ponieważ w parku nie ma telewizorów ani sygnału komórkowego (poza campami oczywiście), trudno nie być świadomym odgłosów natury, które mają kojący wpływ na układ nerwowy. Są też widoki, które głęboko poruszają - może to być np. dreszczyk emocji na widok samca lamparta, przechodzącego obok twojego pojazdu lub zbliżenie się do stada słoni z ich młodymi. Być może poruszy cię po prostu światło późnego popołudnia w wysokiej trawie lub kształt pnia drzewa. Moja pierwsza wizyta w parku skończyła się na pokaźniej ilości zdjęć - zrobiłam ich ponad 2000 - i w większości były to właśnie drzewa (śmiech). Uważam, że w buszu budzą się uczucia i emocje, które są tak intensywne, że stają się niezapomniane, a nawet uzależniają. W świecie, w którym bierzemy tak wiele za pewnik, zapominamy o znaczeniu przebywania w środowisku, które nie oferuje namacalnych dóbr, ale piękno, duchowość i zmysłowe przebudzenie.
Urodziłam Isabelle tutaj, w RPA. Sami opłacamy prywatną opiekę zdrowotną, dlatego poród odbył się w prywatnym szpitalu oddalonym o 100 km od mojego miejsca zamieszkania. Miałam zaplanowane cesarskie cięcie. Lekarz wyjaśnił mi, co będzie się działo przed i w jego trakcie podczas ostatniej wizyty kontrolnej. Do szpitala musiałam się zgłosić o 6 rano w środę. Poród był wyznaczony na godzinę 9. Nie mogłam nic jeść i pić na 12 godzin przed porodem. Dostałam pokój tylko dla siebie. Rodzice i Quintus mogli być ze mną przez cały czas. Następnie zrobiono mi badanie krwi, aby sprawdzić, czy nie mam anemii, podpisałam formularze zgody i wyjaśnienia zagrożenia związanego z cesarskim cięciem i znieczuleniem. Na sali operacyjnej dostałam znieczulenie podpajęczynówkowe. Byłam przytomna przez całą operację, a Quintus siedział tuż przy mnie. Pamiętam, że na sali operacyjnej było dużo osób i było mi dość zimno. Na ręce miałam kroplówkę, a cewnik otrzymałam po znieczuleniu, a nie przed, co było ponoć bardzo typowe dla tego lekarza (przy innych ginekologach cewnik otrzymuje się przed wejściem na salę operacyjną, nie zaś po znieczuleniu już na stole). Lekarz wykonał cięcie tuż pod linią bikini a zamknął ranę za pomocą zszywek. Położna obejrzała Isabelle i położyła ją na mojej klatce piersiowej. Pamiętam moment, kiedy anestezjolog zapytał męża o telefon i wykonał nam parę zdjęć… Położna zabrała Isabelle i Quintus z nią wyszedł. Wtedy, po pierwszej kąpieli, miał kontakt z Isabellą skóra do skóry. Cała operacja trwa około godziny, może trochę dłużej. A do domu wyszłam już w piątek rano. To mnie lekko zszokowało, bo wydawało mi się, że to trochę za szybko.
Tak, można. Lekarze są zobowiązani do informowania swoich pacjentek o ryzyku i korzyściach związanych z cesarskim cięciem i porodem drogami natury, tak aby mogły one podjąć świadomą decyzję, korzystając z prawa wyboru między dwiema opcjami. Wyczytałam, że międzynarodowy wskaźnik cesarskich cięć wynosi około 18 proc., co czyni RPA niemal liderem pod względem międzynarodowych standardów (z danych opublikowanych przez "South African Medical Journal" wynika, że wskaźnik cesarskich cięć w sektorze publicznym w RPA w 2015 r. wynosił 24,1 proc, ale w sektorze prywatnym było to już 73,2 proc. - red.). Wskaźniki w RPA są niepokojące, ponieważ cesarskie cięcie stało się procedurą planowaną, stosowaną ze względu na wygodę, a nie konieczność medyczną. W moim przypadku był to wybór związany ze znaczną odległością do szpitala, ale ostatecznie okazało się, że i tak musiałabym mieć cesarkę z uwagi na dość duże mięśniaki. Pamiętam, że lekarz nie chciał ich usuwać podczas cesarskiego cięcia z powodu znacznego ukrwienia macicy i ryzyka wykrwawienia się, ale ostatecznie, ponieważ były dość komfortowo usytuowane, usunął je podczas operacji. Wydaje mi się, że duże odległości do miast są jedną z głównych przyczyn takiego wyboru dla wielu kobiet.
Trudno mi powiedzieć, czy jest to popularne. W mojej opinii nie do końca, nie znam tutaj nikogo, kto rodziłby w taki sposób. Słyszałam natomiast, że poród w domu jest dużo droższy niż poród w szpitalu. W RPA przy porodach domowych uczestniczą położne, często w towarzystwie douli. Kobieta wybiera zarówno położną, jak i doulę. Twoja położna oceni, czy jesteś kandydatką do porodu domowego na podstawie twojego stanu zdrowia oraz historii i profilu ciąży. Położne mają wykształcenie medyczne i podczas porodu skupiają się na tym, żeby dziecko urodziło się zdrowe. Z kolei doule skupiają się na potrzebach matki, oferując wsparcie psychiczne, fizyczne i emocjonalne. Doule nie mają wykształcenia ani doświadczenia medycznego i nie mogą zastępować położnej ani lekarza.
Jestem bardzo zadowolona z mojego lekarza. Wszystko było na bardzo wysokim poziomie. Quintus musiał być obecny przy każdej wizycie. Podobno lekarz lubi, kiedy mężczyzna także jest zaangażowany - w gabinecie ma specjalny telewizor, na którym ojciec dziecka ogląda USG dziecka w czasie rzeczywistym, a w głośnikach słychać bicie serca maluszka. Quintus był też obecny podczas porodu i w sumie został nawet zmuszony przez naszego lekarza, który twierdził, że jest to jego obowiązek. Muszę przyznać, że ja też się z tego faktu cieszyłam. Zawsze lepiej mieć kogoś bliskiego na wyciagnięcie ręki.
Byłam sama w pokoju z prywatną łazienką. Warunki w moim szpitalu były imponujące. Po porodzie doradca laktacyjny przychodził do mojego pokoju, by pokazać mi, jak karmić piersią. To jest wspaniałe, bo naprawdę nie wiedziałam, co robić. Pokazywali mi, jak prawidłowo trzymać dziecko, a pielęgniarki, jak zmienić pierwszą pieluchę. Opiekowały się również dzieckiem przez pierwszą noc, żebym mogła odpocząć.
Jeśli chodzi o catering, to pamiętam nawet, że dostałam menu i mogłam sobie wybrać jedzenie. To mocno zmieniło mój obraz pobytu w szpitalu - zawsze wydawało mi się, że dostaje się cokolwiek, a tutaj otrzymałam kartę jak w restauracji. Jedzenie było bardzo smaczne.
Nie spotkałam się z takimi przywilejami, natomiast według wymogów prawnych żadna kobieta nie może być dyskryminowana ani zwolniona z pracy z powodu ciąży.
Quintus gotuje, a ja sprzątam. Jeśli chodzi o Isabelle, to dzielimy się obowiązkami.
Na to pytanie mogę odpowiedzieć tylko z mojej perspektywy, ale wydaje mi się, że obecne przepisy w RPA sprawiają, że na wysokich stanowiskach w rządzie zasiada więcej kobiet niż kiedykolwiek wcześniej (w 2019 r. powstał pierwszy w historii RPA rząd, którego połowę stanowiły kobiety - red.) i wszyscy mają równy dostęp do edukacji i zatrudnienia. Po zmianach ustrojowych w 1994 r. rząd kierowany przez Afrykański Kongres Narodowy zdecydował się na wdrożenie przepisów dotyczących tzw. akcji afirmatywnej w celu skorygowania wcześniejszych nierówności. Celem akcji afirmatywnej było m.in. ustanowienie sprawiedliwego dostępu do możliwości zatrudniania i promowania wykwalifikowanych kobiet, mniejszości i osób niepełnosprawnych (akcja afirmatywna została zainicjowana głównie po to, by po latach apartheidu wyrównywać szanse osób czarnoskórych - red.).
Według prawa pracy kobieta ma prawo do czterech miesięcy bezpłatnego urlopu macierzyńskiego. Urlop macierzyński powinien rozpocząć się na miesiąc przed przewidywaną datą urodzenia dziecka, a pracownica ma obowiązek zawiadomić pracodawcę z miesięcznym wyprzedzeniem o rozpoczęciu urlopu macierzyńskiego. Kobieta płacąca składki na Fundusz Ubezpieczeń od Bezrobotnych (UIF) można ubiegać się o zasiłek macierzyński, kiedy jest na urlopie. Od 2020 roku ojcowie mogą również skorzystać z 10 dni urlopu rodzicielskiego, który również jest bezpłatny. Następnie rodzice muszą wrócić do pracy i znaleźć alternatywne rozwiązania w zakresie opieki nad dziećmi. Niestety, większość firm w Afryce Południowej nie oferuje elastycznych warunków pracy, aby pomóc w opiece nad dziećmi.
Ja byłam w tej komfortowej sytuacji, że mogłam wziąć Isabelle ze sobą do pracy. Ale większość ludzi polega na rodzinie bądź niani. Dostępne są różne rodzaje niań, dostosowane do specyficznych potrzeb rodziców. Na przykład istnieje możliwość wynajęcia nocnej niani, która może pomóc w opiece nad dziećmi w nocy, aby rodzice mogli więcej odpocząć. Istnieją również nianie domowe, które pomagają w codziennych obowiązkach. Nianie mogą również mieszkać w domu, w którym pracują, aby zapewnić bardziej spójną opiekę. Stawki dla niań różnią się w zależności od tego, jak je zatrudniasz (np. godziny pracy, pora dnia) i jakie są ich obowiązki. Mogą wynosić od 10 do 20 zł za godzinę, chociaż częściej płaci się miesięczną stawkę.
W większych miastach jak najbardziej można znaleźć żłobki i ośrodki educare. Takie placówki koncentrują się na opiece nad niemowlętami i dziećmi do trzeciego roku życia. Personel pracujący w tych ośrodkach zazwyczaj zapewnia dzieciom opiekę, posiłki, napoje, zajęcia i drzemki. Ośrodki educare oferują również zajęcia rozwijające, aby pomóc dzieciom w poszerzeniu ich zdolności poznawczych lub społecznych. Żłobki i ośrodki educare są szczególnie przydatne dla pracujących rodziców, bo często otwierają się wcześnie - około 6.30 - i mogą opiekować się dziećmi nawet przez 12 godzin. Rodzice płacą jednak z własnej kieszeni za te udogodnienia, a opłaty wahają się od 350 do 1000 zł miesięcznie. U nas, w małej miejscowości, nie ma żłobka. Jest tylko przedszkole dla dzieci od trzeciego roku życia, które są już odpieluchowane. Isabella jest teraz właśnie w takim przedszkolu, codziennie od 7 do 14. Miesięczna opłata wynosi równowartość 230 zł.
To oczywiście zależy od konkretnej rodziny, ale z tego, co obserwuję wśród moich znajomych, wnioskuję, że bardziej się wymaga niż rozpieszcza. Dzieci od małego "pracują" na swoje kieszonkowe, pomagając w obowiązkach domowych.