Mama boi się sprzeciwić sąsiadom. Zemsta lodówkowa to jedyne, co przychodzi jej do głowy, ale co z dziećmi?

"Mija trzeci tydzień wakacji, a ja już mam serdecznie dość. Sąsiedzi zrobili sobie z mojego domu przechowalnię dla dzieci i nikt sobie nic z tego nie robi". W jej wyobrażeniach było idealnie. Niemal jak za czasów dzieciństwa, które tak dobrze wspomina. Nie przewidziała, że wszystko będzie na jej barkach.

Wakacje rządzą się swoimi prawami. Podwórkowe przygody, pamiętne zabawy w podchody i chowanego, rozgrywane mecze w piłkę nożną, badmintona i posiadówki przy trzepaku. Dzieci lat 80. i 90. doskonale pamiętają ten czas, od rana do późnych godzin spędzany na bieganiu i wymyślaniu nowych zajęć. Podwórka były pełne, nikt nie miał telefonu, a i tak każdy wiedział gdzie znaleźć kolegów i koleżanki. Dzisiaj w dobie rozwiniętej technologii i komputerowego świata, rodzice marzą, by ich dzieci choć w niewielkim stopniu mogły skosztować takiego dzieciństwa i wakacyjnych wspomnień, jakie mają oni sami. 

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Po przeprowadzce na nowe osiedle pani Natalia nie kryła radości, wszystko zaczęło się układać tak, jak sobie wymarzyła

Pani Natalia, autorka listu, bardzo się cieszyła, gdy wprowadziła się na nowe osiedle, a wraz z nią wiele innych rodzin z dziećmi, które bardzo szybko zaprzyjaźniły się z jej synem. Zamiast przesiadywać w domu przed telewizorami, potrafili całe dnie biegać po podwórku. Większość dzieci jest w wieku wczesnoszkolnym, więc świetnie sobie radzą wymyślając własne zabawy i organizując czas, ale jeszcze trzeba mieć je na oku, by nic niebezpiecznego nie wpadło im do głowy. Dorośli dzięki temu również nawiązali fajne relacje. Pani Natalia nie kryła radości, myśląc o zbliżających się wakacjach. Ona i kilkoro rodziców ma możliwość pracy zdalnej, więc była przekonana, że każdy będzie pełnił coś w rodzaju "dyżuru", by mieć dzieci na oku, podrzucić im od czasu do czasu jakąś przekąskę i jednocześnie odciążyć innych dorosłych.

Zobacz wideo Joanna Jabłczyńska wspomina dzieciństwo. Rodzice postawili jej warunek, który musiała spełnić, by mogła pracować

Inni rodzice zupełnie ignorowali temat za każdym razem, gdy pani Natalia robiła uwagi na temat żywienia i pilnowania dzieci

Jakoś spontanicznie i nie planowanie wyszło, że pierwszy tydzień nieoficjalnej opieki przejęła właśnie pani Natalia. Robiła zakupy w sklepie, by mieć pod ręką jakieś proste przekąski i coś na obiad. Każdego dnia cała 6 dzieci wbiegała po porannej zabawie do jej domu, robili spustoszenie w lodówce, bałagan i biegli bawić się dalej. Po pierwszym tygodniu żaden z rodziców nie zaoferował jako następny swojej pomocy. Dzieci z przyzwyczajenia zaczęły po raz kolejny przychodzić do niej. Głupio jej było się przeciwstawić, ale po każdej wizycie takiej gromady miała cały dom do sprzątania, pustą lodówkę i zaległości w pracy. 

Kilka razy sugerowałam, że tylko ja dożywiam wszystkie dzieci i że tylko u nas przesiadują. Naiwnie myślałam, że ktoś przejmie inicjatywę i zadeklaruje, że teraz on bierze 'dyżur', ale wszyscy wzruszyli ramionami. Stwierdzili, że fajnie, że dzieciaki tak sobie mogą wszędzie latać, absolutnie nie podłapując tematu.

Po trzech tygodniach pani Natalia mówi, że jest już zmęczona, czuje frustrację i wściekłość. Chciałaby porozmawiać wprost z rodzicami, ale boi się że ich relacje się pogorszą. Gdy podpytała syna czy u innych sąsiadów też tyle jedzą, odpowiedział że przychodzą tylko do jego domu, inni rodzice nie mają tyle dobrych i smacznych rzeczy, a na obiad wołają tylko swoje dzieci. To tym bardziej zdenerwowało kobietę, ale jednocześnie czuje się bezradna, wie że jej próba rozmowy sprawi, że tylko się skłócą. Przyszło jej do głowy, by zemścić się, w ten sposób, że nie będzie robić już więcej zakupów. Pusta lodówka powinna zniechęcić dzieci do odwiedzin, martwi się jednak, że nie jest to do końca zły pomysł, bo ta zemsta dotknie jedynie dzieci, a nie ich rodziców. Za nią dopiero połowa wakacji, a ona wciąż nie wie, jak powinna postąpić.

Więcej o: