Dodatkowa opłata za dzieci u dentysty. Cennik oburzył rodziców

To normalne, że co jakiś czas powraca na forach dyskusyjnych sprawa pobierania przez dentystów dodatkowej opłaty za niewspółpracujące dziecko. Jedna z dentystek dziecięcych przyznała, że fakt ten bardzo oburza rodziców. - Jak rozpętać III wojnę światową? - zapytała stomatolożka, pokazując cennik usług stomatologicznych.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Strach przed wyjściem do dentysty z dzieckiem to problem wielu rodziców. Często wynika on bardziej z lęków dorosłych przed wizytą w gabinecie niż samego dziecka. Niektórzy martwią się o cenę wizyty, która zazwyczaj jest niemała. Jeśli dziecko będzie niegrzeczne, to dentysta potrafi dorzucić niemałą opłatę. Jak się okazuje, ten fakt budzi szczególne oburzenie. - 

Zobacz wideo Zęby to nasza wizytówka? 800 tysięcy Polaków nie ma nawet szczoteczki do zębów

Dentystka pokazała swój cennik za usługi stomatologiczne. Rodzicom się to nie spodoba

Jedna z dentystek zajmujących się stomatologią dziecięcą opublikowała na TikToku nagranie, w którym zdradziła, co trzeba zrobić, aby rozpętać III wojnę światową. Według niej wystarczy zamieścić w cenniku, że za dzieci niewspółpracujące doliczana jest opłata w wysokości 100 złotych. Rodzice często są oburzeni tym faktem i otwarcie sugerują, że jest to niepotrzebne i taka opłata nie mieści się w budżecie rodzinnym. 

Jak rozpętać III wojnę światową?

- zapytała dentystka i pokazała zdjęcie swoje cennika, na którym widnieje dodatkowa opłata za dzieci niewspółpracujące. 

Dentystka o wizytach dzieci: Nie raz zostałam ugryziona przez pacjenta do krwi

O "dopłatę do dzieci niewspółpracujących" niedawno zapytaliśmy również lek. dent. Małgorzatę Olszewską. Przyznała, że chociaż sama jej nie dolicza, faktem jest, że jeżeli dziecko szarpie się i kopie, a sama wizyta trwa dłużej, niż powinna, to gabinet ponosi z tego powodu większe koszty sprzętowe i materiałowe, a lekarz ryzykuje zdecydowanie więcej. Dentystka dodała, że nie jest to miłe dla żadnej ze stron. Co gorsza, jest zwyczajnie bardzo męczące i obciążające psychikę personelu. Dość często cały grafik ulega przesunięciu, a inni pacjenci denerwują z powodu nagłych opóźnień.

- To nie tylko wypisanie recepty i obejrzenie, to zabieg jak operacja, podczas którego znieczulamy pacjenta, czasem usuwamy bolący ząb z długimi korzeniami albo pracujemy z szybkoobrotowych diamentowym wiertłami, które muszą przejść przez najtwardszą tkankę organizmu - szkliwo, aby dostać się do bolącej miazgi. Niefortunny ruch i może dojść do skaleczenia dziecka lub lekarza. Tego typu pacjentów przyjmuje się w znieczuleniu ogólnym, co jest niewykonalne, gdy boli i potrzebna jest szybka interwencja. Nie zapominajmy, że sam fotel kosztuje fortunę, a do tego prąd, asysta, materiały stomatologiczne jak wszystko inne drożeją. Teraz nawet zwykłe rękawiczki są bardzo drogie. Często u takiego pacjenta zużywa się więcej rękawiczek, bo ulegają uszkodzeniu. Nie raz zostałam ugryziona przez pacjenta do krwi - napisała nam, sugerując, że wizyta dorosłego, świadomego człowieka jest zupełnie inna, niż niegrzecznego dziecka, które kopie i gryzie. To dlatego nazywa się to "usługą nietypową". 

Więcej o: