Skandal w przedszkolu. Dziecko za karę zamknięto w sali. "Płakało przez kilka godzin"

Przedszkolak miał spędzić trzy godziny sam, zamknięty w sali, za swoje złe zachowanie. To miała być kara. W tym czasie nauczycielka i pozostałe z grupy dzieci miały przebywać na placu zabaw na terenie placówki. Jak podaje portal echadnia.eu, płacz dziecka mieli słyszeć wszyscy pracownicy, jednak pozostawało to bez reakcji. Przedszkole potwierdza, że taka sytuacja miała miejsce, ale powód podaje zupełnie inny.

Portal echadnia.eu opisuje nietypową sytuację, która miała miejsce w przedszkolu miejskim w Chęcinach. Reporterzy powołują się na informację od czytelnika, którego dziecko również chodzi do tej placówki, ale chce on pozostać anonimowy. Co się stało? Otóż kilkuletnie dziecko miało zostać zamknięte w sali na trzy godziny za swoje "złe zachowanie". To miała być kara. W sprawie wypowiedział się również sekretarz miasta i gminy Chęciny, który przyznaje, że takie zdarzenie miało miejsce, choć jego przebieg był inny. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Hania z Genzie o problemach o problemach egzystencjalnych i Ravgorze. "To jest nieludzkie"

Dziecko zostało zamknięte w sali, jednak każda ze stron podaje inny powód

W przedszkolu miejskim w Chęcinach (województwie świętokrzyskim, w powiecie kieleckim) doszło do skandalicznej sytuacji. Kilkuletnie dziecko zostało zamknięte w sali, jednak okazuje się, że każda ze stron, inaczej tłumaczy zaistniałą sytuację.

Jak podaje portal echadnia.eu, do redakcji zgłosił się mieszkaniec miasta, którego dziecko również chodzi do tej placówki, jednak on woli pozostać anonimowy. Reporterom opowiedział o skandalicznej sytuacji, która miała wydarzyć się za murami miejskiego przedszkola. Otóż jeden z chłopców miał trafić za karę do sali, gdzie "płakało przez kilka godzin". Jego szloch słyszeli wszyscy pracownicy - jednak nikt nie reagował. Nauczycielka w tym czasie zabrała resztę dzieci na plac zabaw.

Rodzice tego dziecka nie chcą nagłaśniać sprawy, a ja uważam, że należy to zrobić, aby nie została zamieciona pod dywan. Nie wyobrażam sobie, co ten maluch przeżywał, siedząc sam w sali. Nie chcę, żeby cokolwiek złego spotkało moje dziecko w tym przedszkolu, więc sprawę należy nagłośnić

- przekazał mężczyzna, którego wypowiedź cytuje portal echadnia.eu.

Inną wersję podaje placówka. Komentarz do całej sprawy udzielił Paweł Brola, sekretarz miasta i gminy Chęciny. Pracownik urzędu przyznał, że prawdą jest, że dziecko zostało zamknięte w sali, jednak cały przebieg zdarzenia był inny, niż relacjonował to zaniepokojony mieszkaniec Chęcin.

Dziecko zostało zamknięte samo w sali, ale nie było to celowe działanie, nie było żadnej kary. To był błąd ludzki (...). Dziecko spało i nauczycielka nie zauważyła, że jest w sali i zamknęła ją. To było między 15 a 16 godziną, więc malec nie był sam przez 3 godziny, znacznie krócej, co nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem, bo to nie powinno było się wydarzyć – tłumaczy. - Nikt nie słyszał płaczu malucha. Gdy około 16 godziny przyszli rodzice, aby go odebrać i nie przychodził do nich, wtedy pracownicy zaczęli go szukać. Wiedzieliśmy, że nie mogło wyjść samo z budynku, bo obiekt jest cały czas zamknięty. I otworzono salę. Dziecko było zapłakane, ale nie było rozhisteryzowane. Rodzice byli z nim u psychologa, z naszej strony malec też został objęty taką opieką, zarówno psychologa przedszkolnego jak i zatrudnionego z zewnątrz. Nie widać w jego zachowaniu negatywnych skutków zamknięcie w sali, ale oczywiście nie można wykluczyć, że jeszcze się pojawią, dlatego będzie nadal obserwowane

- przekazał sekretarz.

Zatrudniona nauczycielka, która miała nie zauważyć brakującego dziecka, również miała zostać ukarana. Jak podaje sekretarz Paweł Brola, przedszkolanka została przesunięta do innego oddziału, aby pokrzywdzone dziecko nie miało z nią kontaktu. "Poniosła też karę porządkową wynikającą z kodeksu pracy, czyli jest to nagana albo upomnienie" - dodał mężczyzna.

Więcej o: