Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielę około godz. 10.00. Właśnie wtedy do policjantów zadzwoniła przerażona kobieta, która poinformowała, że jechała pociągiem relacji Terespol-Budapeszt i jej siedmioletni wnuk sam wysiadł na stacji Włoszczowa Północ.
Pociągiem podróżowała babka z dwoma wnukami. Osoby te miały wysiąść na stacji we Włoszczowie. Jeden z chłopców zdążył opuścić pociąg, jednak jego babcia z drugim wnukiem nie zdążyła i pozostała w pociągu
- powiedziała w rozmowie z TVN24 starszy posterunkowy Weronika Rak z włoszczowskiej policji.
Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei we Włoszczowie zostali wówczas wezwani do "pilnych działań poszukiwawczych". Wiadomo, że teren kolei nie był bezpieczny dla małego dziecka.
Każdy z nas wie, że teren kolejowy może być niebezpieczny dla samotnie przebywającego 7-latka, dlatego też natychmiast przystąpiono do poszukiwań
- poinformował w komunikacie rzecznik prasowy Straży Ochrony Kolei inspektor Piotr Żłobicki.
Na szczęście wysiadającego chłopca zobaczyła jedna z pasażerek, która także opuszczała pociąg na tej stacji. Kobieta zaopiekowała się dzieckiem i również powiadomiła odpowiednie służby o całym zajściu.
Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei, mając dokładny rysopis chłopca, szybko do niego dotarli. Przebywał na drugim peronie stacji we Włoszczowie.
Zaopiekowali się siedmiolatkiem i powiadomili Komendę Powiatową Policji we Włoszczowie. Choć chłopiec przysporzył sporo pracy wszystkim zaangażowanym w poszukiwania, to z pewnością nie zdawał sobie z tego sprawy
- powiedział Żłobicki. Dziecko całe i zdrowie trafiło pod opiekę babci.