Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Trwają wakacje, czyli czas letnich obozów i kolonii, podczas których dzieci, często pierwszy raz, mają okazję sprawdzić swoją samodzielność i zaradność. Dla niektórych wyjazd bez rodziców jest ogromnie stresującym przeżyciem i szybko zaczynają tęsknić za mamą i tatą. Dla innych to wymarzony czas swobody i kontaktu z rówieśnikami.
Nasz artykuł "Co rodzice pakują dzieciom na obozy i kolonie? Wychowawca: Otwieramy walizki i ręce opadają" wywołał burzliwą dyskusję wśród czytelników. Dotyczyła zależności między niesamodzielnością współczesnych dzieci i nadopiekuńczością rodziców. Pisali: "Gdyby rodzice pozwalali dzieciom na odrobinę samodzielności, toby takich przygód nie było"; "Ciężko się do tego przyznać głośno, ale pokolenie takich nieogarniętych dzieci stworzyliśmy my! Rodzice urodzeni w latach 80., 90. i 2000. A przecież nas rodzice wychowywali nieco 'normalniej'". Ktoś stwierdził: "Odnoszę wrażenie, że rodzice i dziadkowie zapominają, kto te dzieci tak wychował. Gloryfikuje się dzieci lat 80. i 90., jakie to były samodzielne i superwychowane, ale to właśnie oni wychowuje teraz swoje dzieci, czyżby jednak coś poszło nie tak?". Ktoś dodał: "Pokolenie takich nieogarniętych dzieci stworzyliśmy my".
Wiele osób zgodziło się, że samodzielność dzieci jest aktualnie mocno ograniczona przez obowiązujące przepisy. Internauci pisali, że gdyby oni teraz chcieli wychowywać dzieci w sposób, w jaki sami byli wychowani, mogliby mieć problemy: "Niestety, ale to nie tylko wina rodziców. Wielu chciałoby wprowadzić więcej samodzielności i luzu, ale...nie pozwalają na to regulaminy i przepisy"; "Teraz by za połowę tych rzeczy do więzienia poszli... Inne czasy, inne przepisy nie da rady inaczej. To państwo i ich przepisy robią niedorajdów z dzieci".
Jedna z internautek stwierdziła: "To są dzieci, istoty niedojrzałe emocjonalnie, mają prawo płakać i bać się, kiedy są daleko od domu i rodziców. A płacz z powodu braku telefonu i możliwości sprawdzenia pogody, no umówmy się, że ta histeria na pewno ma drugie dno i nie chodzi o sam telefon, ale strach i stres jako taki".
Inna napisała: "Dajcie tym dzieciom żyć! Rozwijać się! Realizować! Popełniać błędy! To jest nauka życia! Tego zwykłego, normalnego, samodzielnego. Dla mnie nadopiekuńczość równa się znęcaniu psychicznemu i działa na mnie jak płachta na byka. Zdarte kolano, rówieśnicze konflikty, przyjaźnie, sercowe rozterki to życie! Pozwólmy dzieciom się tego nauczyć, przeżyć emocje, nawet te gorsze, one też uczą. Współczuję dzieciom nadopiekuńczych rodziców, bardzo dużo tracą".