Tak, gdy skończyłam dwa lata, zachorowałam na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Od tamtej pory moje nogi są niesprawne. Prawie nic z tego okresu nie pamiętam, byłam małym dzieckiem, ale chyba właśnie dzięki temu łatwiej i szybciej dostosowałam się do mojej niepełnosprawności. Nie patrzę na siebie jak na osobę niepełnosprawną. Czasem oczywiście pojawiają się myśli, dlaczego mam pod górkę i wiele rzeczy nie przychodzi mi z łatwością. Wiem jednak, że te wszystkie doświadczenia ukształtowały mnie i sprawiły, że jestem silną i niezależną kobietą.
Zaszłam w ciążę, gdy byłam na pierwszym roku studiów. Z moim mężem najpierw długo się przyjaźniłam, dopiero potem zostaliśmy parą. Pamiętam, że raz byliśmy na randce w noc spadających gwiazd, a on powiedział, że ma takie marzenie, by założyć ze mną rodzinę. Oczywiście rozmawialiśmy o tym, ale raczej w dalszej, nieokreślonej przyszłości. Dlatego gdy zrobiłam tekst ciążowy i zobaczyłam dwie kreski, byłam zdruzgotana. Bałam się, że nie ukończę wymarzonych studiów, że nie poradzę sobie jako matka. Mąż za to był zachwycony i zapewniał mnie, że świetnie damy sobie radę. Wierzył we mnie bardziej niż ja sama. Gdy poczułam pierwsze ruchy w brzuchu, obudził się we mnie instynkt macierzyński. Wątpliwości gdzieś odeszły, zaczęłam wierzyć, że sobie poradzę.
Początki ciąży były przyjemne, bez większych dolegliwości. W 4. miesiącu przestałam jednak czuć ruchy dziecka i trafiłam na oddział patologii ciąży. Groził mi przedwczesny poród. Większość czasu musiałam leżeć, ponieważ miałam nisko ułożoną macicę. Gdy byłam w 7. miesiącu ciąży, dostałam skurczy, a na drugi dzień zaczęła się akcja porodowa. Lekarze nie mieli wątpliwości, musiałam mieć szybko wykonane cesarskie cięcie. Narodziny Hani przebiegły więc pod narkozą ogólną. Zaraz po przyjściu na świat córeczka trafiła na oddział intensywnej terapii noworodków, a ja tuż po porodzie dostałam krwotoku. Wszystko pamiętam jak przez mgłę, bo byłam na silnych środkach przeciwbólowych.
Tak, była taka malutka i delikatna. Płakałam ze szczęścia, ale i ze strachu, czy wszystko będzie dobrze. Przez pierwszych kilka dni nie mogłam jej objąć, ale w gdy w końcu to zrobiłam, wiedziałam, że jest moim całym światem.
Gdy Hania była malutka, wózek nie utrudniał mi niczego, bez obaw zajmowałam się córką. Kiedy jednak zaczęła stawiać swoje pierwsze kroki, bałam się z nią iść na spacer. Jak każde dziecko wieku 2-3 lat była szybka i nieobliczalna. Towarzyszył mi lęk, że nie zapewnię jej bezpieczeństwa, bo przecież na wózku nie dostanę się na schody, nie zdołam też jej złapać, jak będzie wbiegać pod pędzące auto. To właśnie macierzyństwo uzmysłowiło mi, że istnieją ograniczenia dla niepełnosprawnej matki poruszającej się na wózku.
Jest takich sytuacji kilka, np. gdy idę z Hanią sama na plac zabaw. Często drabinki czy inne atrakcje są umiejscowione wysoko i nie mogę jej pomóc się wspiąć, a tym bardziej nie jestem w stanie uchronić jej przed upadkiem. Pobyt na plaży również jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie jestem w stanie jeździć wózkiem po piasku, nie mogę też wejść sama z Hanią do wody, bo nie potrafię pływać. Jestem za to w stanie wybrać się z córką do sklepu i zrobić zakupy. Same podróżujemy autem. Ona wskakuje do fotelika, ja ją zapinam, a później pakuję swój wózek do samochodu i jedziemy. Hania wie, że na zakupach nie może oddalać się ode mnie i zawsze trzyma się rączki od wózka. Jest coraz łatwiej, również dlatego, że nie wątpię w swoje siły i możliwości.
Tak, Hania ma niedowład lewostronny, który objawia się przede wszystkim osłabieniem mięśni i przykurczami, dlatego chodzi na palcach. Dodatkowo lewa noga jest krótsza o 1 cm. Utrudnia jej to poruszanie się, ale chce być jak inne dzieci. Często, gdy biega, niestety się przewraca. Nieraz słyszałam już od niej, dlaczego nie jest taka szybka jak inni, nie może dobiec pierwsza w wyścigu i zdobyć pucharu. Hania widzi swoje ograniczenia, ale chce być sprawna jak jej rówieśnicy. Nie zniechęca się. I pomimo upominania, by zwolniła, pędzi do przodu z kolejnymi nabitymi siniakami.
Hania jest pod stałą opieką neurologa i ortopedy w Warszawie. Korzysta regularnie z turnusów w Zagórzu, gdzie ma dostęp do lokomatu, czyli zautomatyzowanej ortezy kończyn dolnych, umożliwiającej trening z jednoczesnym zachowaniem prawidłowego wzorca chodu. Dwa razy w tygodniu ma rehabilitację w ośrodku specjalistycznym, do tego zajęcia w przedszkolu z fizjoterapeutą, neurologopedą, pedagogiem, hipoterapię oraz dogoterapię. Dodatkowo raz w tygodniu chodzi na zajęcia na basenie, a w domu codziennie ma godzinę pionizacji.
Tak, na szczęście mamy wspierającą rodzinę, szczególnie możemy liczyć na pomoc ze strony mojego rodzeństwa. Gdy trzeba, przyjeżdżają, posprzątają nam mieszkanie, zajmą się trochę Hanią, żebyśmy choć na chwilę mogli odetchnąć od obowiązków. Staramy się żyć zwyczajnie. Ostatnio naszą pasją są weekendowe seanse filmowe. Kładziemy w salonie materac i wszyscy razem oglądamy bajki, zajadając się popcornem.
Pracuję jako psycholog z osobami dorosłymi, które cierpią na zaburzenia psychiczne. Jednocześnie jestem w trakcie specjalizacji z terapii rodzin. Zdaję sobie sprawę z tego, że we obecnych czasach trudniej jest tworzyć szczęśliwą i wspierającą się rodzinę, ale na swoim przykładzie wiem, jak znaczącą rolę może pełnić ona w życiu. Dla mnie rodzina to dar.
Profil na Facebooku stworzyłam z myślą o tym, by pokazać ludziom, jak wygląda nasze życie, ile przeciwności losu nas spotyka, a my pomimo tego dajemy sobie radę. Czasem dostaję słowa otuchy, dzięki którym mam jeszcze więcej siły na walkę o samodzielność Hani. Często powtarzam sobie, że trzeba w siebie wierzyć, by stawić czoła wszelkim życiowym trudnościom.
To trudne pytanie, ale chyba jestem po prostu silna psychicznie. Zawsze staram się w niełatwych dla mnie sytuacjach znaleźć jakieś rozwiązanie, wytłumaczenie i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie poddaję się. Niektórzy są w szoku, gdy słyszą, że osoba, która jeździ na wózku, założyła rodzinę, urodziła dziecko, ukończyła studia, ma pracę i jeszcze sama kieruje autem. Wtedy czuję dumę - chciałam być samodzielna, niezależna, szczęśliwa i udało mi się osiągnąć swój cel.
***
Wioletta Oleszczuk od dzieciństwa porusza się na wózku, a o swoich codziennych trudach i wyzwaniach pisze na Facebooku, gdzie prowadzi konto "Mama na kółkach" (facebook.com/niepelnosprawnamama). Ma 5-letnią córkę Hanię, u której stwierdzono mózgowe porażenie dziecięce z niedowładem lewostronnym i epilepsją.