Dramat w przedszkolu. Dzieci opowiedziały, co robiły nauczycielki. "Zamykanie w łazience w ciemności"

Rodzice, oddając dzieci do przedszkola, często przeżywają moment rozłąki. Wierzą jednak, że ich pociechy są w dobrych rękach i mają zapewnioną właściwą opiekę. Zatrważające jest to, że niekiedy jest wręcz odwrotnie.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Posłanie kilkuletniego dziecka do przedszkola nie jest proste, ani dla malucha, ani dla rodzica. Odpowiednia placówka powinna jednak być miejscem, gdzie dziecko znajdzie wsparcie, opiekę i zdobędzie nowe umiejętności. Czasem jednak pracują tam osoby, które nigdy nie powinny mieć kontaktu z dziećmi.

Zobacz wideo Kim chcą zostać w przyszłości przedszkolaki? Dzieci o swoich marzeniach

Portal gniezno.naszemiasto.pl poinformował o przemocy, do której miało dochodzić w jednym z tamtejszych przedszkoli. Dzieci miały być zamykane w łazience i bite. Rodzice są w szoku i przyznają, że początkowo nie wierzyli w opowiadane im historie. Teraz zapewne żałują, że nie zareagowali wcześniej.

Nasze dzieci już wcześniej zgłaszały, że jedno z dzieci jest zamykane w łazience, bo jest niegrzeczne i krzyczy, gdy reszta dzieci ma czas leżakowania. Niestety, my rodzice zbytnio się nie znamy, więc każdy z nas myślał, że dziecko wymyśla, bo ciężko uwierzyć w taką sytuację... Niedawno założyliśmy grupę na messengerze samych rodziców i okazało się, że jest czwórka chłopców (łobuzów), których jedna z pań zamyka w łazience w ciemności, biła, krzyczała, nieraz zwracaliśmy też uwagę tej pani, bo szarpała nasze dzieci

- opisuje mama przedszkolaka. Kobieta zarzuca też, że dzieci bardzo rzadko wychodzą na plac zabaw, a na wycieczce szkolnej nie były nigdy. Rozmowy na ten temat z dyrektorką nie przyniosły żadnych efektów: "Pani dyrektor albo wysyła do szkolnego psychologa, który twierdził, że z dzieckiem jest coś nie tak, bądź też pani dyrektor w oczy kłamała, że to niemożliwe i jestem pierwszą osobą, która coś takiego zgłasza" - wyjaśnia.

Zdaniem dyrekcji "dzieci są problematyczne"

Rodzice wspólnie zdecydowali się jednak na interwencję. Skoro rozmowy z dyrektorką nie pomogły, postanowili skontaktować się z Urzędem Miejskim i złożyć na nią skargę. Efekt? Zostali skrzyczani podczas rady rodziców. Problemu doszukiwano się przede wszystkim w tym, że dzieci są niegrzeczne. Pamiętajmy jednak, że mówimy o przedszkolakach, które przecież mają zaledwie kilka lat, a w placówce pracują osoby z wykształceniem pedagogicznym i często wieloletnim doświadczeniem!

Powiedziano, że nasze dzieci są problematyczne i grupa jest ciężka, a inne panie nauczycielki podobno przychodzą do pani dyrektor z płaczem i proszą, aby ich nie przesuwano do naszej grupy. Pani, która wyżywała się na naszych dzieciach, obecnie jest na zwolnieniu lekarskim. Mało tego, dzieci na dzień dziecka miały obiecane wyjście na kulki, ale dlatego, że były "niegrzeczne" nie poszły, jutro miały obiecane wyjście do alpak i okazało się, że też nie pójdą, bo tej jednej pani nie ma i nie ma również drugiej pani

- relacjonuje matka przedszkolaka. Trudno jest sobie wyobrazić, jak można obiecywać kilkulatkom atrakcje, a potem tej obietnicy nie spełniać. Małe dzieci nie rozumieją, dlaczego dorośli tak postępują i co nimi dokładnie kieruje. Kilkulatki uczy się, by mówiły prawdę, a później się je okłamuje.

Przedszkole (zdjęcie ilustracyjne)
Przedszkole (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Anna Lewańska / Agencja Wyborcza.pl

Dyrektorka tłumaczy, że "wyciągnęła konsekwencje"

Portal gniezno.naszemiasto.pl skontaktował się z dyrektorką Przedszkola nr 12, w którym miało miejsce całe zajście. Kobieta poinformowała, że zostały podjęte "kroki dyscyplinujące" w stosunku do nauczycielki, która miała stosować przemoc wobec dzieci. Udzielono jej "upomnienia z wpisem do akt osobowych". Podobno zorganizowano też spotkanie z mediatorem i całe zajście zostało omówione i wyjaśnione.

W efekcie m.in. nastąpiło odsunięcie, w trybie natychmiastowym, nauczycielki od prowadzenia zajęć w grupie. Nadmieniam również, że aby wzmocnić nadzór nad tym pracownikiem, osobiście będę kontrolować jego pracę przez wspólne prowadzenie zajęć.

- napisała dyrektorka Przedszkola nr 12 w Gnieźnie Danuta Kropaczewska. Wyjaśniła też, że faktycznie odwołano wycieczkę dzieci, ale powodem była choroba obu nauczycielek. Patrząc na to z perspektywy rodzica, to wyjście można było przełożyć, a nie całkowicie odwoływać.

Czy konsekwencje, jakie zostały wyciągnięte wobec nauczycielki, są odpowiednie, względem popełnianego czynu? Jako matka przedszkolaka śmiem twierdzić, że niekoniecznie. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek zamykał moje dziecko w łazience tylko dlatego, że było "niegrzeczne". Dzieci potrzebują rozmowy, empatii i zrozumienia, a nie przemocy i kar! Wydawałoby się, że takie metody odeszły do lamusa lata temu, jednak jak się okazuje, wciąż są osoby, które nie tylko je stosują, ale też uważają, że mają pełne prawo, by samych siebie nazywać pedagogami. Uważam, że taka nauczycielka nie powinna mieć kontaktu z dziećmi, bo do tego zawodu bez wątpienia się nie nadaje.

Więcej o: