Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.
W 1953 roku w Niemczech powstał nowy wówczas lek, będący organicznym związkiem chemicznym - Talidomid. Niestety, w momencie odkrycia i jego szeroko zakrojonej promocji nikt nie przypuszczał, jak tragiczne w skutkach będzie stosowanie tego specyfiku. Jego ofiarami były bowiem dzieci, które rodziły się z różnymi deformacjami - nie miały rąk bądź nóg lub kończyny były o wiele za krótkie. Część maluchów umierała niedługo po porodzie. Początkowo nie wiedziano, co powoduje tajemniczą chorobę, ale w końcu ustalono przyczynę - był to wspomniany Talidomid.
Talidomid był powszechnie stosowany w Europie w latach 1957-1961 jako lek uspokajający, nasenny, przeciwbólowy, a także zwalczający poranne mdłości u ciężarnych kobiet. Był bardzo tani i dostępny bez recepty, a na dodatek reklamowano go jako całkowicie bezpieczny i pozbawiony jakichkolwiek skutków ubocznych. Niestety, jak podaje Wikipedia, Talidomid przyjmowany przez przyszłe mamy trwale uszkadzał rozwijające się w ich łonach płody. Lek doprowadził do deformacji 15 tysięcy dzieci, z czego 12 tysięcy urodziło się z deformacjami takimi jak fokomelia czy amelia i wadami rozwojowymi m.in. mózgu, serca, wzroku czy słuchu. Z narodzonych 12 tysięcy maluchów cztery tysiące zmarło przed ukończeniem pierwszego roku życia. Pozostałe przeżyły, ale do dziś zmagają się z ogromnymi problemami z powodu braku kończyn bądź ich nienaturalnych proporcji i deformacji. Talidomid oficjalnie wycofano z obiegu w 1961 roku, ale ofiary wciąż nie doczekały się sprawiedliwości.
Większość poszkodowanych przez Talidomid wciąż żyje i walczy o sprawiedliwość. Koncern Gruenenthal w 1972 roku musiał wypłacić odszkodowanie w wysokości 150 milionów dolarów dla ofiar leku w Niemczech. Niestety, poszkodowani z innych krajów wciąż walczą o należne im odszkodowania, ale jak na razie bezskutecznie. Z kolei szef zarządu firmy Gruenenthal Harald Stock wystosował oficjalne przeprosiny do ofiar Talidomidu po 50 latach od dramatu (za TokFM) - "Prosimy o wybaczenie, że przez 50 lat nie potrafiliśmy rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Zamiast tego milczeliśmy". Dodał też, że "Nasze milczenie przez dziesiątki lat należy traktować jako wyraz naszego oniemienia w firmie wobec losu, jaki spotkał ofiary leku". Mimo to jego słowa nie satysfakcjonują poszkodowanych, którzy cały czas domagają się ogromnych odszkodowań od koncernu.