• Link został skopiowany

Niezwykły poród małej Julki. Asystowało przy nim 18 osób

Przed kilkoma dniami w Poznaniu miał miejsce nietypowy poród. Podczas przjścia na świat malutkiej Julki asystowało aż 18 osób. Wszystko zostało zorganizowane bardzo szybko, ponieważ zdrowie jej mamy nie pozwalało czekać.
Przy porodzie małej Julki asystowało 18 osób
Facebook/I Klinika Kardiologii UM w Poznaniu

Więcej ciekawych treści znajdziesz na Gazeta.pl
I Klinika Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu poinformowała w mediach społecznościowych o nietypowym porodzie. Lekarze musieli zorganizować u jednej z pacjentek błyskawiczne cesarskie cięcie. W sumie przy porodzie asystowało aż 18 osób. Dlaczego? Otóż mama dziecka zmaga się z poważnymi schorzeniami. Poza tym przebywała w klinice, gdyż miała zapalenie mięśnia sercowego, do tego zmagała się z krwawieniem z przewodu pokarmowego i zaburzeniem przewodzenia.

Zobacz wideo Dr Wojciech Falęcki opowiedział o cesarskim cięciu, a ratowniczka Ada Cienkusz radzi, jak udzielić dziecku pierwszej pomocy

Poród na kardiologii trzeba było zorganizować błyskawicznie. Był on niebezpieczny nie tylko dla dziecka, ale i matki. W ciągu godziny udało się zebrać sztab specjalistów, dzięki którym mała Julka bezpiecznie przyszła na świat.

Dzięki doskonałej współpracy z ginekologiczno-położniczym szpitalem przy ul. Polnej w Poznaniu, skąd przybyli położnicy i neonatolodzy, współpracy z anestezjologami z Kliniki Kardiochirurgii przy wsparciu endoskopisty ze Szpitala Szamarzewskiego udało się w ciągu 60 minut zorganizować u nas inkubator, poród przez cesarskie cięcie i wykonać gastroskopię

- napisała I Klinika Kardiologii UM w Poznaniu na swoim profilu na Facebooku. Na szczęście wszystko się udało i mała Julka oraz jej mama czują się dobrze.

Dr Aneta Klotzka, kierowniczka pododdziału intensywnej opieki kardiologicznej w rozmowie z redaktorem Gazety Wyborczej przyznała, że już wcześniej brano pod uwagę możliwość porodu na kardiologii, na której mama Julki przebywała miesiąc temu. "Umówiliśmy się, że przyjedzie jeszcze raz przed porodem. Wtedy miała zapaść decyzja, czy dziecko przyjdzie na świat u nas, czy na Polnej (szpital ginekologiczno-położniczy)" — wyjaśniła lekarka.


Największym problem było to, że poród musiał odbyć się bardzo szybko, ponieważ pojawiło się zagrożenie życia matki i jej dziecka.

Decyzja o natychmiastowym rozwiązaniu ciąży zapadła nagle i była spowodowana krwawieniem z przewodu pokarmowego oraz tym, że kobieta przestała czuć ruchy płodu

— powiedziała dr Klotzka "Gazecie Wyborczej". Warto podkreślić, że nie był to pierwszy poród, jaki odbył się na kardiologii. Podobne zdarzenie miało miejsce kilka lat temu, wówczas lekarze mieli jednak zdecydowanie więcej czasu, by wszystko zorganizować. Na szczęście wszystko się udało!

Więcej o: