Szkarlatyna u dzieci. Siedem razy więcej przypadków w Polsce. "Rekordowy rok"

Zaczyna się niewinnie. Najpierw kłucie w gardle, potem dochodzi gorączka, czasami nudności i wymioty, ale kiedy pojawia się wysypka i tzw. "malinowy język" wszystko staje się jasne. To szkarlatyna, która jak się okazuje, wcale nie jest zapomnianą chorobą. Lekarze biją na alarm, bo chorują już nie tylko dzieci w wieku żłobkowym i przedszkolnym, ale całe rodziny.

Szkarlatyna u dzieci obecnie sieje żniwo wzrostu zachorowalności w żłobkach i przedszkolach. Przenosi się drogą kropelkową, więc niestety łatwo się nią zarazić. Jednak okazuje się, że przez bakterie (paciorkowcami grupy A) wywołujące tę chorobę, w kolejkach do lekarzy ustawiają się także rodzice maluchów. Co im dolega? Angina.

Zobacz wideo Petru: Konfederacja przyciąga wyborców liberalnych

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Szkarlatyna u dzieci, angina u dorosłych. Lekarze biją na alarm

Szkarlatyna u dzieci rozwija się bardzo szybko. Początkowo pojawia się wysoka gorączka, której często towarzyszą dreszcze, nudności i wymioty. Mogą wystąpić też bóle brzucha, a nawet biegunka, co powoduje, że maluchy stają się apatyczne i skarżą się na ból gardła. Chwilę później pojawia się wysypka i tzw. malinowy język, co jednoznacznie wskazuje, że to szkarlatyna.

Z raportów opublikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego wynika, że od początku roku do końca maja wykryto 24 043 przypadki szkarlatyny, znanej też jako płonica. To siedmiokrotnie więcej niż w ubiegłym roku. Przez pierwsze pięć miesięcy 2022 r. zgłoszono 3298 zachorowań

- podaje portal.abczdrowie.pl.

Szkarlatyna najczęściej dotyka dzieci w wieku żłobkowo-przedszkolny, ale mogą na nią zachorować też nieco starsi, a także dorośli. W ich przypadku często kończy się na ostrej anginie, wywołanej przez te same bakterie. , ale może zaatakować również dorosłych. W ich przypadku jednak znacznie częściej występuje angina wywołana przez te same bakterie. Lekarze biją na alarm i zwracają uwagę na to, aby nie bagatelizować pierwszych oznak choroby i odpowiednio szybko wdrożyć leczenie.

 

Po sezonie covidowo-grypowym obecnie obserwujemy wzrost zachorowań właśnie na szkarlatynę u dzieci i anginę u dorosłych. O zakażenie wcale nie jest trudno, bo szerzy się ona drogą kropelkową. Skąd jednak taki wzrost liczby chorych?

Jak wynika z raportu opublikowany przez Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego, duża liczba chorych na anginę i szkaraltyną może mieć związek z dość sporą liczbą zachorowań na grypę i wirus RSV w ostatnim sezonie.

Trudno powiedzieć, jakie są przyczyny tej inwazji paciorkowców, trwają badania, czy jest to kwestia zjadliwości tego paciorkowca, czy pojawił się jakiś nowy wariant. Charakterystyczne jest to, że te zakażenia paciorkowcowe są często powikłaniem innych chorób, najczęściej występują po grypie, po COVID-19. Mieliśmy też sporo dzieci, u których rozwinęły się w przebiegu ospy. O ile nie możemy się zaszczepić przeciwko szkarlatynie, to są szczepienia przeciwko grypie i ospie, dzięki nim można by uniknąć wielu z tych powikłań paciorkowcowych

- podkreśla dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie, cytowana przez portal.abczdrowie.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.