Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Szkolne lekcje religii są pod lupą wszystkich tych, którzy uważają, że państwowa szkoła to nie miejsce na katechezę. Dlatego właśnie każde potknięcie księdza, czy katechetki - niewłaściwe sformułowanie, budząca wątpliwości praca domowa etc. szybko trafiają do mediów społecznościowych, gdzie nad taką osobą odbywa się "społecznościowy samosąd".
Jeden z użytkowników Twittera, KeriganOwicz, w poście dotyczącym wspomnień ze szkolnych lekcji religii postanowił podzielić się tym, co zapamiętał ze swojej katechezy. Napisał: Ksiądz w liceum mówił o pozycji "na żyrandol" i o męskich pytonach. Jak powiedziałem o tym, że mam poglądy liberalne to powiedział, że liberałowie to zło. W tym samym poście pojawiły się inne wspomnienia: Szkoła średnia. Ostatnia klasa. Klasa żeńska. Kurs przedmałżeński na lekcjach religii. Ksiądz oświadczył, że kurs jest w szkole, ale egzamin będziemy zdawać indywidualnie na plebanii. Żadna nie poszła, ale i nie zgłosiła tego dalej.
Ktoś inny napisał: W czwartej klasie mieliśmy religię z siostrą Kolbeną. Nadawałaby się na kapo do obozu. Puściła nam wyjątkowo drastyczny film o aborcji i rodzice zrobili o to niezłą zadymę. Ktoś jeszcze inny wyznał: Jako leworęczny ośmiolatek zostałem nazwany synem szatana przez katechetkę. Przy całej klasie.
W mediach społecznościowych bardzo łatwo można trafić na informacje dotyczące nadużyć osób prowadzących szkolne lekcje religii - katechetów i księży. Zdarza się, że dopuszczają się przemocy fizycznej, straszą też dzieci diabłem, piekłem, potępieniem. W efekcie uczniowie wychodzą z takich lekcji przerażeni, z niepotrzebnym poczuciem winy etc. Oczywiście nie jest tak zawsze i wszędzie, jednak rodzice, którzy posyłają swoje pociechy na katechezę, powinni być czujni i świadomi tego, czego są tam uczeni. Warto raz na jakiś czas porozmawiać o tym z dzieckiem, rozwiać jego wątpliwości, odpowiedzieć na pytania, czy wyprowadzić z błędu, w który wprowadził je ksiądz lub katechetka.