Kiedy rodzice zawieźli dziecko do żłobka, nie spodziewali się, że po kilku godzinach otrzymają niepokojący telefon i przeraźliwe zdjęcie. Ich syn został zaatakowany przez starszego kolegę. Na twarzy malucha pojawiło się ponad 20 groźnie wyglądających zadrapań, bo maluch nie była w stanie odeprzeć ataku większego i starszego dziecka. Jak do tego doszło i gdzie byli opiekunowie?
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Rodzice, zostawiając dziecko w żłobku, mają nadzieje, że będzie ono odpowiednio zaopiekowane i bezpieczne. Tak samo myśleli rodzice 2,5-miesięcznego chłopca, którzy zostawili jak co dzień dziecko w placówce i pojechali do pracy. Kilka godzin później dostali telefon, w którym pracownicy żłobka poinformowali ich, że zdarzył się wypadek i muszą odebrać synka.
Zaniepokojona matka chłopca poprosiła opiekunkę, aby przysłała jej zdjęcie syna, bo chciała sama na trzeźwo ocenić sytuację. Nie przypuszczała jednak, że to, co zobaczy, spowoduje u niej ogromne zdenerwowanie. Okazało się, że twarz dziecka była cała w krwi i zadrapaniach. Co się stało w żłobku?
Nasz 10-tygodniowy syn, Noah, został podrapany po twarzy przez dwuletnie dziecko
- powiedziała mama, cytowana przez australijską telewizję 9News.
Twarz maluszka krwawiła, ale jak przekazała jej opiekunka, wszystko miało być już pod kontrolą. Koszmarne sceny wydarzyły się w jednym z australijskich żłobków w Melbourne, w czasie kiedy odpowiedzialna za opiekę nad dziećmi opiekunka, zmieniała pieluszkę innemu maluchowi.
Zdenerwowana mama od razu zabrała dziecko do lekarza, który stwierdził, że rany, chociaż wyglądają na groźne - są jedynie powierzchowne i nie powinny na twarzy dziecka pozostać żadne blizny.
Placówka, w której doszło do niepokojącego incydentu, tłumaczy, że otarcia, czy zadrapania zdarzają się często, bo opiekunowie nie są w stanie upilnować wszystkich dzieci. Jednak 20 zadrapań, które pojawiło się na twarzy dziecka, raczej nie wygląda jak wypadek.
Władze żłobka wydały oświadczenie, w którym zapewniły, że "bardzo poważnie traktują bezpieczeństwo i dobre samopoczucie wszystkich dzieci", które są pod ich opieką. "Jesteśmy bardzo zasmuceni niedawnym incydentem". Dyrekcja miała oferować wsparcie finansowe rodzicom Noah
- podaje portal fakt.pl.