Ginekolog, który okazał się seryjnym dawcą nasienia, zginał w tragicznym wypadku w hrabstwie Orleans w USA. Informację o jego śmierci podało CNN. Bezpośrednią przyczyną śmierci prawdopodobnie wadliwość konstrukcji ręcznie robionego samolotu. "Z pierwszych ustaleń śledczych wynika, że w czasie lotu od maszyny odpadły skrzydła, a po chwili reszta samolotu uderzyła w ziemię. Podróż odbywała się samolotem eksperymentalnym" - czytamy na portalu tvn24.pl.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ginekolog dr Morris Wortman okazał się być seryjnym dawcą nasienia, jak na jaw wyszły fakty związane z jego pracą w Centrum Zaburzeń Menstruacyjnych. Przez lata pomagał kobietom zajść w ciążę, stosując sztuczne zapłodnienie. Pochodzące nasienie miałby być pobierane z tzw. banków spermy, ale w 2021 roku wyszło na jaw, że to on był dawcą.
Pozew w sprawie doktora złożyła córka jednej z jego byłych pacjentek, a na dodatek sama korzystała z usług Wortmana. Kobieta twierdzi, że ojcostwo doktora potwierdziły badania genetyczne, które przeprowadziła. Materiał do badań DNA zostało jej udostępnione przez córkę lekarza, co potwierdziło, że są spokrewnione, a sam lekarz jest jej ojcem.
Dzięki testom DNA dowiedziała się, że ma co najmniej trzynaścioro przyrodniego rodzeństwa, z czego sześcioro urodziło się w podobnym okresie co ona, w latach 1981-85
- podaje portal tvn24.pl.
Faktyczna liczba dzieci Wortmana nie została podana, jednak wielu sądzi, że jest ich nawet kilkadziesiąt.
Sprawa trafiła do sądu, jednak jej finału już się nie doczekamy. Oskarżony mężczyzna zginął w tragicznym wypadku zrobionego własnoręcznie samolotu w zeszłą niedzielę. "Pochodzący z Rochester w stanie Nowy Jork 72-letni Morris Wortman leciał jako pasażer maszyną, która w pewnym momencie rozbiła się na łące w zachodniej części stanu - w hrabstwie Orleans" - czytamy na portalu tvn24.pl. Pilot i pasażer maszyny nie przeżyli. Obaj zginęli na miejscu.