Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.
Szkolne lekcje religii to źródło wielu absurdów, zwłaszcza w kwestii tematyki zajęć, która niezbyt odpowiada współczesnym uczniom. Dobitnie przekonała się o tym uczennica liceum, która po latach opisała na Twitterze to, co o ślubie (a ściślej rzecz biorąc, o tym, kto go może wziąć) mówiła na zajęciach katechetka.
Użytkowniczka Twittera o nicku "N" (@herisprincess) przedstawiła w poście to, co wydarzyło się na lekcji religii, gdy uczęszczała do liceum. Tematem zajęć był wówczas ślub, a katechetka twierdziła, że mogą go wziąć tylko te osoby, które są głęboko wierzące i zarazem jednocześnie chcą i planują mieć dzieci. Osoby, które nie chciały mieć maluchów (lub nie były na to jeszcze gotowe) jej zdaniem nie miały prawa do stanięcia na ślubnym kobiercu, bo "po to on jest, żeby mieć dzieci". To oczywiście nie spodobało się uczniom, którzy mieli inne zdanie na ten temat.
Katechetka opisana przez "N" (@herisprincess), która uważała, że ślub jest wyłącznie dla ludzi chcących mieć dzieci, nie jest jedyną taką nauczycielką. Pisaliśmy niedawno o katechetce, która krytykowała na lekcji swoją byłą uczennicę za to, że poślubiła kobietę. Inna z kolei wmawiała uczniom, że modlitwa i cierpliwość mogą zastąpić fachowe leczenie niepłodności i in vitro. Była też katechetka, która uznawała umieszczenie czosnku w pępku jako doskonałą metodę antykoncepcji. Zapoznając się z takimi relacjami uczniów, trudno im się dziwić, że coraz częściej decydują się na wypisanie się z lekcji religii oraz rezygnują z jakiejkolwiek aktywności kościelnej.